Maciej Sawicki, fot. Monika Woroniecka
Felietony

Jeśli kot chodzi własnymi ścieżkami i zawsze spada na cztery łapy, to bądź jak kot i podróżuj bezpiecznie

Wybuchy, zamachy. Słyszymy już o tym regularnie. Niestety wiele osób ograniczyło ostatnio podróże. Bezpieczeństwo stało się priorytetem. I słusznie. Choćby nie wiem jak piękna była destynacja, jeśli nie wrócimy z niej cali i zdrowi, wyjazd trudno nazwać udanym. Co możemy zrobić, żeby czuć się bezpieczniej i faktycznie być bezpieczniejszym? Bądźmy jak kot.

Bądź jak kot? Co to za logika?

„Jeśli będziesz chodził własnymi ścieżkami, to zawsze spadniesz na cztery łapy.”

Koty chodzą własnymi ścieżkami. Wszyscy wiemy, że to prawda. Koty zawsze spadają na cztery łapy. To zdanie też jest prawdziwe. Warto zaryzykować stwierdzenie, że implikacja też ma sens. Trzeba się zastanowić, czy między tymi dwoma zdaniami faktycznie zachodzi korelacja (jedno wynika z drugiego). Prawdopodobnie jest wiele aspektów, które sprawiają, że kot spada na cztery łapy, ale mniejsza o to. W przypadku podróży to stwierdzenie po prostu byłoby logiczne i brzmiało następująco:

“Jeśli będziesz podróżował poza utartym szlakiem, będziesz bezpieczny”.

Taka to logika. Już ją wyjaśniam.

Własne ścieżki, czyli jak unikać pewnych zagrożeń w podróży

Niebezpiecznie jest tam, gdzie jest tłum. Nowy Jork, Londyn, Monachium, Paryż. Promenady, koncerty, metro, biurowce, resorty. Wszędzie tłum. Skoro więc czujemy się niebezpiecznie tam, gdzie ludzi jest dużo, może powinniśmy po prostu zacząć chodzić własną drogą i tłumy omijać?

W Nowym Jorku zamiast po Times Square przejdźmy się po Harlemie. Z Paryża warto udać się do Normandii, z Brukseli do dużo ładniejszej Bruggi, a lecąc tanimi liniami do Mediolanu może warto zostać w Bergamo? Takich przykładów jest więcej. Wszędzie. Wystarczy trochę poczytać przed wylotem. Informacji nie brakuje. Można też po prostu wziąć mapę, przybić palec w wybrane na niej miejsce i udać się “tam”. Bez planu.

Ile razy słyszymy o zamachach w miejscach, gdzie nie ma prawie nikogo?

Harlem zamiast Manhattanu fot. Gapienamape.pl

Na cztery łapy, czyli bezpieczeństwo i inne skutki uboczne

Podróżując poza utartym szlakiem będzie bezpieczniej. To już wiemy, ale to nie wszystko. Oto kilka innych korzyści chodzenia własnymi ścieżkami:
przygoda – wszystko będzie mniej przewidywalne i na dłużej zapadnie w pamięć,
prawda – w popularnych miejscach widzimy często teatr rozgrywany pod turystów, z dala od tych miejsc życie nie jest przekłamane,
bardziej przyjaźni ludzie – w dużych miastach wszyscy mają dość przyjezdnych (mimo, że się pięknie uśmiechają oferując dobrą cenę), a w rejonach mniej turystycznych wręcz przeciwnie – są bardziej ciekawi,
wyjątkowość – zobaczysz coś innego niż twoi znajomi – dla niektórych to może oznaczać ciekawsze Insta,
koszt – często poza utartym szlakiem jest znacznie taniej.

Jak widać korzyści jest sporo. No, ale żeby nie było zbyt pięknie…

Bądź jak kot, ale myśl jak człowiek

Te “kocie ruchy” zapewnią ci mnóstwo dobrych przygód. Jednak zejście poza utarty szlak nie oznacza braku jakichkolwiek niebezpieczeństw. Na mapie każdego dużego miasta są dzielnice, w które lepiej się nie zapuszczać. Przed każdym wyjazdem warto trochę poczytać – szczególnie jeśli to metropolie. Czy to oznacza, że nie warto jeździć “na żywioł”, zupełnie bez planu? Jasne, że nie. Po miastach Norwegii czy Szwajcarii możesz pewnie błądzić całą dobę. Po Nowym Jorku, Johannesburgu, Manili czy Buenos Aires lepiej nie.

Podstawowa zasada ma zastosowanie zawsze – zachowaj zdrowy rozsądek i miej oczy szeroko otwarte. Jeśli dołożysz do tego świadomość i wiedzę o miejscu, do którego się wybierasz, będziesz bezpieczny.

Brugia zamiast Brukseli, fot. Pixabay

Logika logiką, a statystyka? Lepiej uważaj na kokosy

Pomimo, że o różnego rodzaju incydentach słyszymy regularnie, to jednak wciąż dość rzadko. Zamachy terrorystyczne to wydarzenia bardziej spektakularne niż częste. To trochę tak jak kokosy i rekiny. Wszyscy boimy się rekinów, które zabijają około 5 osób rocznie. Z drugiej strony od spadającego kokosa ginie około 150 osób rocznie. Nikt jednak nie boi się kokosów. Nawiązując do statystyki większość Amerykanów podczas podróży ginie w wypadkach komunikacyjnych, a w ciepłych krajach w wyniku utonięć. Samochodu i wody się jednak nie boimy.

W związku z powyższym niestety często słyszę, że niektórzy ograniczają podróże z uwagi na niespokojną sytuację na świecie. Smuci mnie powód i smuci mnie efekt.

Mam jednak nadzieję, że po obudzeniu w sobie kota, łatwiej będzie podjąć decyzję i kupić bilet.

Normandia zamiast Paryża, fot. Pixabay

Dział Felietony wspiera Partner Sieńko i Syn Sp. z o.o. Autoryzowany Dealer Volkswagen. Przeczytaj kolejny na  https://przedsiebiorczepodlasie.pl/felietony/  Zdjęcia: Monika Woroniecka – fotografia biznesowa

 

Maciej Sawicki, fot. Monika Woroniecka
Felietony

Skandynawia – warto czy nie? To pytanie będzie do Ciebie wracać jak bumerang jeśli planujesz tanie podróże. Powód jest bardzo prosty. Loty do Skandynawii można kupić w cenie pociągu z Białegostoku do Warszawy – 39 zł. Tani lot jest podstawą, ale czy to automatycznie oznacza tani wyjazd? Spróbujemy na to odpowiedzieć.

Skandynawia – co to? Zdziwisz się.

Najpierw ustalmy czym jest Skandynawia. Skandynawia to region północnej Europy obejmujący Szwecję, Norwegię i Danię. A Finlandia? Islandia? Ja też się dowiedziałem o tym, że te kraje nie należą do Skandynawii pisząc artykuł, który właśnie czytasz. W potocznym języku Skandynawia oznacza jednak wszystkie północne państwa Europy – i tak będziemy ją traktować tu. Pełnym określeniem jest „kraje nordyckie”.

Dokąd za pięć dych?

39 zł to grosze jak na bilet lotniczy. Gdzie polecimy za mniej niż 50 zł? Sztokholm, Malmö, Göteborg w Szwecji, Oslo, Stavanger, Bergen, Trondheim i kilka innych w Norwegii, Turku w Finlandii, Billund i Kopenhaga w Danii. Jak zerkniesz na mapę, to wszystkie te miejsca znajdziesz na południu Skandynawii. Najwyżej jest Trondheim. Żeby dostać się odrobinę dalej, najtańsza będzie Islandia – można kupić loty za 250 zł (zimą). Co do północnych krańców Norwegii, Szwecji i Finlandii koszt biletu będzie wynosił około 700 – 1300 zł.

Lot do Skandynawii to najtańsze, co cię czeka

Nieraz już słyszałem historie osób (sam zresztą też tak miałem), które kupiły bilet za 39 zł do Oslo, a potem mocno się zdziwiły, kiedy wysiadły z samolotu. Autobus z lotniska w Oslo Torp do miasta kosztuje… 100 zł w jedną stronę. W Sztokholmie trochę taniej – 60 zł, ale wciąż sporo więcej niż lot. Skandynawia jest droga. Bardzo droga. Pierwsza i podstawowa zasada brzmi „najtańszy w Skandynawii jest lot do niej”. Tańszy może być ewentualnie nocleg, ale o tym za chwilę. Pamiętam promocję w markecie w Oslo – dwie sałatki za 100 zł. Tak, to była promocja. W Szwecji i Finlandii jest trochę łagodniej, ale wciąż drogo. Wydatki raczej liczymy w pięćdziesięciozłotówkach. Czy to oznacza, że nie ma taniego patentu na Skandynawię? Pewnie, że jest. Trzeba tylko pamiętać o kilku kwestiach.

Zbierz grupę i obniż koszt wyjazdu kilkukrotnie

Po pierwsze nie jedź sam. To ważne z trzech powodów – transport na miejscu, bagaż i jedzenie. Najsensowniejszym środkiem transportu w tych krajach jest samochód. Bilety autobusowe w Norwegii często liczymy w setkach złotych. Bilet na pociąg może kosztować nawet 1000 zł w jedną stronę. W Finlandii jest odpowiednik PolskiegoBusa – Onnibus z biletami po 1 EUR. Samochód jest jednak najwygodniejszy i jeśli zbierzemy grupę 4 lub 5 osób, może być najtańszy. Rozłoży się koszt wynajmu auta i zakupu paliwa. Szczególnie w Norwegii czeka nas też sporo płatnych promów i mostów – to też się rozłoży na kilka osób. Pełny koszt wynajmu, paliwa i opłat na jakieś 4-5 dni to pewnie ok. 1000 zł. Samemu dość drogo. Przy 5 osobach całkiem sensownie. Oprócz transportu, ważny jest też bagaż. W tanich liniach za bagaż zawsze dodatkowo płacimy. Dla grupy 4-5 osobowej na krótki wypad na pewno wystarczy jeden bagaż główny oprócz podręcznych. Koszt tego bagażu rozłożymy na grupę i będzie nieodczuwalny. Teraz jedzenie. Znacznie łatwiej jest robić zakupy jeśli dzielimy koszt. Lecąc latem spokojnie można na miejscu kupić małego grilla i dobrze go wykorzystywać wieczorami. To jednak ma sens, kiedy jest nas kilkoro.

Na szczęście spać możemy za darmo

Tak, jak wcześniej wspomniałem, jest jedna rzecz, która w Skandynawii jest bardzo tania. Są to noclegi. Są darmowe. W państwach skandynawskich (oprócz Danii) możemy rozbijać namiot na dziko zupełnie legalnie i bez żadnych opłat. Musimy się tylko upewnić, że nie jesteśmy zbyt blisko czyjegoś domu. To oczywiście opcja na lato, chyba że bardzo lubimy zimę i mamy super śpiwór. Namiot jest tym bardziej atrakcyjny, że hotele kosztują po kilkaset złotych na noc.

Tak więc pierwsza zasada – jedź grupą 4-5 osobową, druga – wynajmij samochód, trzecia – śpij w namiocie.

Jeśli kochasz naturę, kup bilet już teraz

Co tak właściwie ma Skandynawia do zaoferowania? Naturę. Jeśli kochasz przyrodę, leć. Szwecja to lasy, Finlandia to Jeziora, Norwegia to fiordy, Islandia to gejzery i wodospady. Ogromne przestrzenie dzikiej i surowej przyrody. Mało miast, mało ludzi. Latem mnóstwo możliwości trekkingowych, zimą biegówki, skutery śnieżne. Skandynawię można podzielić pod kątem konkretnych preferencji. Gdybym miał coś doradzić, to:

1. Wypad na 1 dzień / weekend – Sztokholm

Jeśli masz tylko 1 dzień i do tego lubisz spędzać czas w mieście, wybierz Sztokholm. To na pewno najciekawsze z wszystkich nordyckich miast. Piękna starówka (Gamla Stan) o wąskich uliczkach i kolorowych kamienicach, pałac królewskich i artystyczne stacje metra. W tym najbardziej znana „solna centrum” przypominająca wrota do piekła.

fot. gapienamape.pl
fot. gapienamape.pl

2. Roadtrip – Lofoty, Finlandia, Islandia

Jeśli lubisz długie przejazdy samochodowe to wybierz się latem do Finlandii. Miniesz tysiące jezior, lekkie wzgórza i lasy, lasy, lasy. Dobrą opcją może być też norweski archipelag – Lofoty. Startując z Bodo pokonasz około 500 km do końca archipelagu, a wrócić możesz promem. No i Islandia. To miejsce oferuje atrakcję po atrakcji. Okrążenie wyspy to (w zależności od trasy) nawet do 2500 km. Po drodze gejzery, wodospady, lodowce, laguny, kolorowe skały.

ms skandynawia 2
fot. gapienamape.pl

3. Przedłużony weekend – Stavanger i Bergen

Jeśli chcesz się wybrać na przedłużony weekend, pomyśl nad lotem do Stavanger lub Bergen i przejdź którąś z epickich tras. W okolicy Stavanger znajdziesz jedno z najpopularniejszych w Norwegii miejsc – Preikestolen. To stromy klif o wysokości ponad 600 m położony nad malowniczym fiordem. Drugim miejscem w okolicy jest Kjeragbolten, czyli wielki kamień, który utknął między dwiema skałami na wysokości prawie kilometra nad fiordem. Najodważniejsi próbują na niego wejść. Niedaleko Bergen znajduje się inne miejsce, które jest motywem większości norweskich zdjęć (uznane kiedyś za jedno z najlepszych miejsc do zrobienia selfie) – Trolltunga (język trola). Jest to skała wysunięta nad 700 metrową przepaścią.

fot.gapienamape.pl
fot.gapienamape.pl

4. Ekstremum – Spitsbergen

Jeśli chcesz spróbować czegoś bardziej egzotycznego, poleć do Longyearbyen – największego miasta na wyspie Spitsbergen, w archipelagu Svalbard. Znajdziesz tam wszystko, co polarne – niedźwiedzie polarne, lisy polarne, dzień i noc polarną. Zimą także zorzę polarną.

mc skandynawia
fot.gapienamape.pl

5. Zorza polarna – Laponia

To mój ulubiony powód podróży na północ. Do tej pory widziałem zorzę czterokrotnie. Raz na Islandii i trzy razy w Finlandii. To z pewnością jedna z najbardziej niesamowitych rzeczy, jakie widziałem w życiu. Zorzę polarną możemy obserwować co do zasady (choć są pewne odstępstwa) od września do kwietnia. Potrzebujemy do tego: ciemnych nocy, bezchmurnych nocy i aktywnej zorzy. Te trzy aspekty nie zawsze jednak ze sobą współgrają. Będąc w Laponii mamy duże szanse, że zorza będzie aktywna. W tych miejscach jednak czyste niebo nie jest tak oczywiste (choć szansa jest i tak większa niż np na Islandii). Oglądanie zorzy polarnej to w dużej mierze gra szczęścia.

ms skandynawia 3
gapienamape.pl

Korzystaj z tanich lotów, pamiętaj o kilku zasadach i leć na tani wypad do Skandynawii

Podsumowując, jeśli kochasz przyrodę, w Skandynawii weźmiesz głęboki oddech. Oddech świeżego powietrza. Będzie pięknie. Na to możesz liczyć. Jeśli zastosujesz kilka z patentów opisanych w tym artykule możesz też liczyć na to, że będzie tanio. Jedyne na co niestety nie możesz liczyć, to pogoda. Bywa tam bardzo kapryśna – deszcz, wiatr, a jak słońce zimą to -20 stopni mrozu. Jeśli jednak masz w sobie coś z człowieka północy, nie będzie to dla Ciebie problem.

Dział Felietony wspiera Partner Sieńko i Syn- Autoryzowany Dealer Audi. Przeczytaj kolejny na  https://przedsiebiorczepodlasie.pl/felietony/  Zdjęcia: Monika Woroniecka – fotografia biznesowa

Maciej Sawicki, fot. Monika Woroniecka
Felietony

Nowy Jork zawsze był jednym z moich największych podróżniczych marzeń. I dobrze wiem, że nie byłem i nie jestem w tym aspekcie wyjątkowy. Mnóstwo ludzi o nim marzy. Ty pewnie też. Albo przynajmniej jesteś ciekaw tego miasta. Wielu z nas marzy o zobaczeniu Statuy Wolności, o spacerze Piątą Aleją i wjechaniu na Empire State Building. O wtopieniu się w rytm tego ogromnego i dynamicznego organizmu. Odkładamy jednak to marzenie na moment, kiedy będziemy mieli trochę więcej kasy, bo Nowy Jork jest drogi. To, że generalnie jest drogi nie oznacza, że zawsze musi być drogi. Udało mi się tam polecieć za 150 zł. 10 dni na wschodnim wybrzeżu USA kosztowało mnie w sumie 1500 zł. To podobnie jak za dwa tygodnie w Augustowie. I nie ma w tym żadnej magii. Jak to zrobić?

1. Wiza
Zacznij od zrobienia wizy. Nawet jeśli nie masz jeszcze konkretnych planów wyjazdu. Moja leżała nieużywana przez 4 lata, ale finalnie pozwoliła mi ustrzelić najlepszą okazję lotniczą w życiu. Zrób wizę po to, żeby pozbyć się tej wymówki „przecież nie mam wizy”, gdy okazja znów się pojawi. Proces aplikowania jest bardzo prosty, nie musisz mieć żadnego zaproszenia z USA. Kosztuje to ok. 600 zł i niestety jeśli nie dostaniesz wizy, ta kasa przepada. Jeśli jednak nie masz problemów z prawem i nie masz bliskich „na nielegalu” w USA, raczej ją dostaniesz. 600 zł to sporo, ale jak na inwestycję w marzenia – da się przeżyć. Teraz transport. Autostopem do Nowego Jorku niestety nie zajedziesz. Potrzebny jest…

2. Lot
Gdy masz już wizę, obserwuj promocje lotnicze. To też jest banalnie proste. Subskrybuj na Facebooku kilka serwisów z tanimi lotami. Właściwie to na początek wystarczy Ci jeden – fly4free.pl. Zaglądaj też na fly4free.com. Znajdziesz tam mnóstwo promocji, do których masz dostęp za darmo. W przypadku USA nastaw się na lot zimą – wtedy jest taniej z uwagi na niski sezon (i niską temperaturę). Między listopadem, a marcem można kupić lot w dwie strony za 600 – 900 zł. Ostatnio były bilety z Kopenhagi do San Francisco i Los Angeles za 650 zł w dwie strony. Trasa z Europy do USA zaczyna też być coraz popularniejszym kierunkiem obsługiwanym przez tanie linie – zwróć uwagę na Norwegian oraz WOW Air. W większości przypadków tanie połączenia będą z Oslo, Sztokholmu, Kopenhagi lub Londynu. Sprawdź też loty z Wilna i Rygi. Są z reguły sporo tańsze niż z Warszawy. Do powyższych miast możemy się dostać bardzo tanio. Poza tym kto wie, może znów, tak jak kilka lat temu, pojawią się bilety za 150 zł. Znalazłem je w dokładnie taki sposób. Obserwując promocje. To jednak nie wszystko, musisz jeszcze…

3. Działać szybko
Nawet kiedy zobaczysz promocyjne oferty, musisz decydować się szybko, bo bardzo szybko znikają. Nie mówię tu oczywiście o czymś, co linie lotnicze same nazywają super promocją, czyli Nowy Jork za 1500 zł. To tak szybko nie zniknie. Jeśli znajdziesz cenę poniżej 700 zł, prawdopodobnie to kwestia godzin, a w dobrym przypadku dwóch dni. Musisz podjąć decyzję nie mając zatwierdzonego urlopu. Jest ryzyko, jest zabawa. Masz już bilet? Teraz pomyśl gdzie pójdziesz…

4. Spać
Jeśli nie chcesz wydać fortuny, zapomnij o hotelach – są drogie. Dobry hotel na Manhattanie to pewnie koszt od 500 zł za noc w górę. Są jednak inne sposoby. Jednym z nich jest nocleg u znajomych. W USA mieszka mnóstwo naszych znajomych i znajomych znajomych. Znajdź ich. Możesz np. wrzucić pytanie na Facebook’a, czy ktoś zna kogoś w Nowym Jorku. Jeśli się nie uda, spróbuj Couchsurfingu – to nocowanie u nieznajomych w danym mieście – za darmo. Zerknij na AirBnB, gdzie ludzie wynajmują swoje prywatne mieszkania. Opcji jest sporo. Nam zawsze udawało się spać za darmo. Jest lot, jest spanie. Zastanówmy się więc gdzie…

5. Zjeść
Nowy Jork ma wszystkie kuchnie świata. Tysiące restauracji. Większość drogich, ale… W tym okropnie drogim mieście możemy zjeść za dolara. Nie mówię tu o przytułku dla bezdomnych tylko o pizzerii. „1 Dollar Pizza” to coś bardzo charakterystycznego dla Nowego Jorku. Za jednego dolara dostaniemy kawałek podstawowej pizzy. Duży kawałek. 4 zł i jedziemy dalej. Przed wyjazdem zajrzyj też na Groupon. W Polsce to już trochę zmarginalizowany biznes, ale w USA jest sporo ofert. Kiedyś kupiłem na Grouponie ogromne buritto w świetnej knajpie na Harlemie za 5 dolarów. Na Grouponie możesz też przejrzeć oferty na spędzanie wolnego czasu i hotele. Do tego w samym centrum Manhattanu znajdziesz sklepy „Jacks 99 cent store”, gdzie większość rzeczy (też spożywczych) kupisz za dolca. Wiadomo, że na dłuższą metę żywienie się rzeczami za dolara nie wyjdzie nikomu na zdrowie, ale tydzień organizm nam chyba wybaczy. OK, w Nowym Jorku mamy już praktycznie wszystko – lot, spanie i jedzenie. Dlaczego by więc trochę nie…

6. Pojeździć
Dwie godziny jazdy od Nowego Jorku jest Filadelfia. Cztery godziny Boston i Waszyngton. A autobus do tych miejsc kosztuje… Znów dolara. Jeden dolar za bilet w Megabus, Boltbus czy Greyhound to nic specjalnego, jeśli rezerwujemy odpowiednio wcześniej. Kiedy wybrałem się na dzień do Filadelfii, wydałem 2 dolary na autobus w dwie strony i dolara na kawę w McDonaldzie. Wziąłem ze sobą jakieś kanapki. Za świetny spacer po „downtown” i oglądanie „Independence Hall” nie zapłaciłem zupełnie nic. Wypad na cały dzień za 3 dolce.

7. Podsumowując
Nie odkładaj wizyty w Nowym Jorku daleko na półkę. Poczekaj do najbliższej zimy. Lot możesz kupić za 1000 zł. Jak Ci się poszczęści, to i za połowę tej ceny. Spać możesz za darmo. Jeździć po okolicy prawie za darmo. Jeść prawie za darmo. Trochę trzeba zapłacić za wjazd na Empire State lub Top of the Rock (który moim zdaniem jest lepszy od Empire) – ok. 30 dolarów. Spacer 5th Avenue jest za darmo. Przejście przez Brooklyn Bridge też. Gra w kosza w historycznym Rucker Park też nic nie kosztuje. Przebijanie się przez tłum na Times Square tak samo.

8. A Statua Wolności?
No tak – jeszcze statua. Tu mam dobrą wiadomość. Żeby ją zobaczyć musisz popłynąć promem. Jest jednak taki prom na Staten Island, który przepływa obok Statuy Wolności. Jest zupełnie za darmo. W obydwie strony. Najlepsze jest to, że podobne patenty da się znaleźć praktycznie w każdym miejscu na świecie. Najczęściej w tych najdroższych.

Maciej Sawicki, fot. Monika Woroniecka
Felietony

Chcesz podróżować, najlepiej tanio, ale nie do końca wiesz, jak się za to zabrać? Świetnie. Pokażę Ci propozycję, jak można zacząć. Nie zamierzam pisać, że każdy może podróżować. Nie mam najmniejszego zamiaru mówić Ci jakie to proste, tanie i przyjemne.

Czytaj dalej „Maciej Sawicki, podróżnik: Pierwszy krok do samodzielnych podróży w cenie kilku ciuchów”

Maciej Sawicki, fot. Monika Woroniecka
Felietony

Brak granic? Swobodne podróżowanie na dowód osobisty? Brak kolejek na przejściach granicznych? Gdyby tak wspomnieć o tym dziadkom jakieś 30 lat temu, pewnie by stwierdzili, że popieścił nas prąd. A jednak.

Czytaj dalej „Maciej Sawicki, gapienamape.pl: „Na najgorszych granicach nie sprawdzają paszportów””