Białostocki ratusz nie tylko się uśmiecha, ale też codziennie o dwunastej gra hejnał. Nie mówcie, że nie wiecie kto jest autorem

bialostocki ratusz
Ratusz Miejski w Białymstoku Fot. Maciej Korsan

Poruszający felieton Krzysztofa Szubzdy.

Starsi państwo wychodzą w sierpniowe poranki na rynek i grzeją się jak koty w dostatnich promieniach słońca. Zwykle milczą. Obok tętni młodzież; jedni robią podchody w ramach akcji „Lato w mieście”, inni wyją w ramach akcji „Godzina dla wilka”, albo ustawiają się w różne kształty, flashmoby i challenge, by uświadomić jakąś rangę, skalę lub zagrożenie. Obok pod parasolami szemrze klasa średnia i tylko patrzeć jak szmer spotkań skrystalizuje się w ważne dla naszego miasta sprawy.

A starsi państwo wciąż milczą.

Wśród nich siedzi pan Robert. Przysiadł zmęczony poszukiwaniem białego fraku i twarz pękatą jak antałek wina do słońca nadstawia. Był już w kilku sklepach przy Lipowej, a nawet w galeriach i nic. Czarny smoking jeszcze się jakiś trafi, ale z białym frakiem ma pan Robert straszne utrapienie. A dostał zaproszenie na kolację od samego króla Hiszpanii i boi się, że na madryckim dworze w zwykłym smokingu szyku nie zada.

Parasole wciąż gwarzą ważnymi interesami, młodzież wciąż tańczy dla różnorodności kulturowej lub rysuje wielkie serca przeciwko nienawiści, a pan Robert opowiada mi, że wiezie królowi w prezencie hejnał. Królowa Zofia już swój dostała, a Jego Wysokość Jan Karol I Burbon wciąż czeka. Pan Robert hejnałami obdarzył już setki latynoskich miast i miasteczek, wysp, wysepek i wyspiątek. Ze wszystkimi był tam niegdyś za pan brat. Ściskał rękę Fidelowi Castro i Che Guevarze, gdy tworzył na Kubie państwową orkiestrę. Kiedy kubańscy orkiestranci usamodzielnili się i okrzepli, pojechał z taką samą misją w ogień nikaraguańskiej rewolucji. Zażegnał tam przy okazji wzbierający skandal, bo stał akurat z orkiestrą na lotnisku w Managui, gdy wbrew ustaleniom powitała papieża na wyspie armia sandinistów. Pan Robert zaordynował orkiestrze Mazurka Dąbrowskiego, Jan Paweł II się rozchmurzył, nikaraguańscy watażkowie zdziwili i skandal rozszedł się po kościach.

Potem pan Robert opowiada mi w najgłębszej sekrecie historie o pięknych Nikaraguankach. Historie tak pikantne, że nawet gdybym zdecydował się je zdradzić, portal „Przedsiębiorcze Podlasie” musiałby wyświetlić stosowne ostrzeżenie i zweryfikować wasz wiek. I jakoś tak toczyło się dalej życie pana Roberta, po honduraskich dżunglach, gdzie archiwizował muzykę Indian, w piłkarskich szatniach, gdzie grał zamówione hymny dla klubów futbolowych, czasem zadzwonili organizatorzy olimpiady i trzeba było z dnia na dzień napisać 24 marsze na otwarcie igrzysk, a czasem historia sama podsuwała pomysły, by uczcić hejnałem skok Małysza lub elegią – śmierć księżnej Diany. Dlatego pan Robert jest na ty z ambasadorem Ekwadoru, zna prezydenta Argentyńskiej Federacji Piłkarskiej, połowę dworów królewskich Skandynawii i Beneluksu, ale w Białymstoku nikt go nie zaczepia i mało kto poznaje.

Ból w kolanach minął, pan Robert wstaje. Straszny ambaras z tym białym frakiem. Drobi małymi kroczkami jak typowy staruszek – karmiciel gołębi. Uśmiecha się do zajętej ważną akcją młodzieży, mija parasole, pod którymi wciąż kipi od negocjacji oraz istotnych ustaleń. I choć ledwie powłóczy nogami wciąż wre w nim młoda krew. Opowiada mi, że Ich Królewskie Moście Filip i Letycja mają dwie przepiękne córki, obie śliczne, nieletnie i, co najważniejsze, wciąż bezhejnałowe. Ale niech no to tylko infantki wejdą w wiek stosowny, już im pan Robert wystosuje takie hejnały, że ho-ho!

Uroczy staruszek obdarowuje mnie na pożegnanie sardonicznym uśmiechem i kolebiąc się na krótkich nogach ginie wśród śpieszących się przechodniów.

Wracam na rynek. Właśnie grają hejnał. Autorstwa pana Roberta oczywiście. Na ławkach milczące rady starszych wciąż wystawiają słońcu dojrzałe jak sierpniowe jabłka twarze. Czasem nawet przejrzałe od bruzd i zmarszczek. Twarze, które się już tyle napatrzyły, nadziwiły, napłakały, które już się tyle nażyły. Ciekawe, po co oni przyszli na rynek. Jakie jeszcze niezwykłe historie drzemią w zastygłych na sierpniowym słońcu głowach.

Zdjęcie tytułowe: www.facebook.com/korsanstudio 

Ratusz w Białymstoku Fot. T. Sumiński. Pocztówka RUCH.
Ratusz w Białymstoku Fot. T. Sumiński. Pocztówka RUCH.

Komentarze