Dużo więcej niż „Pani od włosów”. Rozmawiamy z najbardziej znaną białostocką fryzjerką

rudnicka

Bardzo szczery wywiad z Sylwią Rudnicką.

„Jeszcze po pączusie zajechałam, żeby było miło” – mówi rozemocjonowana Sylwia, kończąc zdanie silnym wydmuchnięciem powietrza z płuc. Wchodząc do jej salonu zobaczyłem bardzo emocjonalną wymianę zdań między znaną fryzjerką i jej pracownikiem. Stylistka ceni punktualność i pracowitość, a tym razem jej pracownik mocno się spóźnił. Jednak kiedy tylko Rudnicka usłyszała o problemach rodzinnych kobiety, na własne oczy zobaczyłem jak prawdziwy „wulkan”, zamienia się w troskliwą „matkę”. Każdego miesiąca setki kobiet odwiedza jej salon nie tylko dla profesjonalnych usług fryzjerskich, ale przede wszystkim, aby poprawić sobie samopoczucie i dowiedzieć się „co słychać w Białymstoku?”. Sylwia Rudnicka jest jedną z najbardziej znanych stylistek fryzur w mieście. Współpracowała m.in. z ukraińskim Vogue. W Białymstoku cieszy się dużym zaufaniem kobiet powiązanych z biznesem i mediami. Przez ostatnie miesiące – wraz ze swoim partnerem – pracowała nad otwarciem w mieście muzycznego klubu. To właśnie w nim swoją trasę koncertową po Polsce, postanowiła rozpocząć Anita Lipnicka. Oto rozmowa z Sylwią Rudnicką, która otwarcie i szczerze opowiada mi o swojej pracy i życiu. Towarzyszy nam jedna z klientek – dziennikarka, która co jakiś czas dyskutuje z tym co mówi o sobie Sylwia.

Wiesz dlaczego chciałem zrobić z Tobą wywiad na przedsiebiorczepodlasie.pl?

Dlaczego?

Bo mam wrażenie, że gdyby ktoś chciał zorganizować w Białymstoku kongres przedsiębiorczych kobiet, to nadawałabyś się do tego najlepiej. Po pierwsze ze względu na Twoją charyzmę, po drugie dlatego, że sporo takich kobiet odwiedza salon fryzjerski Sylwii Rudnickiej.

Takimi się otaczam, uwielbiam wyzwania i – chyba każdy może to o mnie powiedzieć – bardzo staram się łączyć ludzi, łączyć kobiety. Bardzo często zapoznaję ze sobą klientki, a one bardzo to lubią. Nie mają problemu z tym, żeby ze sobą rozmawiać, zgłębiac różne tematy. W ten sposób spotykają się ze sobą, a potem współpracują ludzie, którzy nigdy pewnie nie mieliby okazji się poznać. Takich historii jest masa. Codziennie ktoś tu komuś pomaga. Ktoś znajduje pracę. Nawet Ty, Agnieszka (zwraca się do klientki). Poznałyśmy się przy Balu Sportu i zaraz zaczęły się inne eventy, teraz współpraca z Kawelinem. Masa. Masa! To jest jak mafia kobiet! śmiech

fot. Sylwia Rudnicka, Facebook
fot. Sylwia Rudnicka, Facebook

Mafia Sylwii Rudnickiej. Na co dzień przyjeżdża tu dużo kobiet, które załatwiają stale biznesy i pewnie stale rozmawiają przez telefon. Nie denerwuje Cię to? Czy może obowiązuje tutaj zakaz rozmawiania przez telefon?

Absolutnie nie. Życie jest dzisiaj zbyt szybkie, żebym komuś tego zakazywała. Życie się toczy i każda minuta jest cenna. Pozwalam na to także pracownikom, bo rozumiem, że człowiek, który jest dziesięć godzin w pracy, musi mieć kontakt z rodziną. W ogóle mi to nie przeszkadza. Jaram się zaradnymi, samodzielnymi kobietami, które z niczego robią coś. To nie zawsze są jakieś wielkie biznesy. Miałam taką Panią, która siedziała z dziećmi w domu i nie mogła tego znieść. Zaczęła robić jakieś ubrania – czapki, muszki. Przyszła kiedyś z dwoma worami tego i wszystko sprzedała.

Przychodzą do Ciebie babki, które robią poważne biznesy i rozmawiają o nich przy Tobie przez telefon. Muszą mieć spore zaufanie.

Nie zastanawiałam się nad tym wcześniej… Znam miliony tajemnic i nigdy nie zastanawiam się nad tym, że je posiadam. To jest chwila. Ktoś się czasami z czegoś zwierzy. Rozumiem to, bo sama potrafię zwierzyć się u dentystki, a przecież ciężko jest wtedy mówić śmiech

To dużo o Tobie mówi… śmiech Spowiadać się z wiertłem w ustach, to nie są żarty.

Kiedyś leczyła mi zęba i coś mówiłam, a ona na to: „Sylwia, zaczekaj,bo przegryziesz mi palca!”.

Lubisz rozmawiać, prawda?

Lubię, ale nie zawsze.

Bo potrafisz też słuchać.

Był w moim życiu etap, w którym nie mówiłam przez trzy tygodnie – program telewizyjny, który bardzo zniekształcił rzeczywistość. Ale opowiem Ci o tym najwcześniej za rok. Jeszcze wczoraj płakałam z tego powodu.

Czyli wczoraj spotkało Cię coś, po czym wiele kobiet leżałoby trzy dni w łóżku, a Ty dzisiaj od rana przychodzisz do pracy, rozwiązujesz problem z pracownikiem, potem jednocześnie strzyżesz klientkę i udzielasz wywiadu.

Jak strzygę to się uspokajam. Tutaj w salonie, zawsze czuję się bezpiecznie. Dobrze też na początku stwierdziłeś, że otaczają mnie stale ludzie, wydarzenia w dużej ilości. Mój dzień to nie jest słodkie wolne śniadanko i spokojne wyjście do pracy. Nie, zawsze jest intensywnie. Jest hardcore.

Ludzie Cię lubią, ale jesteś przy tym osobą, która potrafi zakończyć zdanie nie tylko kropką, ale też wykrzyknikiem, prawda? Masz mocny charakter.

Nie wszyscy mnie bardzo lubią. Lubią mnie tylko osoby pewne siebie, odważne, bezpośrednie.

Takie jak Ty?

No właśnie tak. Oczywiście nie chodzi o to, żeby ktoś był taką gadułą. Raczej chodzi o to, aby potrafił być szczery i uczciwy wobec siebie i innych. Tacy ludzie są ze mną latami.

Sylwia z Miss Polonia Rozalią Mancewicz fot. Sylwia Rudnicka, Facebook
Sylwia z Miss Polonia Rozalią Mancewicz fot. Sylwia Rudnicka, Facebook

Masz rodzeństwo?

Tak, dwójkę.

Byłaś najstarsza, najmłodsza?

Najstarsza. Byłam zawsze opiekunką i lubię się innymi opiekować. Mam młodszego brata dla którego jestem trochę siostrą i trochę mamą. Gdy się urodził, miałam szesnaście lat. Był bardzo wyczekiwanym dzieckiem. Jest jak moje drzewo, dąb, jest moim wielkim wsparciem. Ta różnica wieku wydaje się dzisiaj dla nas mało istotna.

Jak ma na imię?

Kuba.

Strzyże się u siostry? Wybiera najmodniejsze fryzury czy raczej jest zachowawczy?

Bywa raczej królikiem doświadczalnym śmiech Oboje jesteśmy konserwą – głośni na zewnątrz i dużo spokoju w środku. Ja w środku jestem małą dziewczynką, która często się czegoś wstydzi. Bez problemu ogarnę czyjś problem, pomogę komuś, umówię go do lekarza, ale dla siebie tak nie potrafię.

Ale jak pomagasz innym, to pewnie i oni chętnie pomagają Tobie.

Ktoś mi kiedyś powiedział, że jak się komuś pomaga to się układa swoje problemy w środku. Moje dzieciństwo to była „ostra dyscyplina”… jeśli chodzi o tatę. Może dzisiaj to sobie jakoś odbijam… Ej, ale trafiłeś. Za pół godzinki miałabym makijaż, byłabym piękna i czekała na Ciebie z kawką śmiech (Sylwia prosiła o przełożenie spotkania, ale nie mogłem tego zrobić).

Klientka: Ja wolę Cię dużo bardziej bez makijażu. Dużo młodziej wyglądasz.

Już chyba piąty raz mówisz mi dzisiaj o tym makijażu. Co to za problem?

Śmiech To nie jest dla mnie bardzo ważne, ale zauważ – nikt nie zwraca uwagi na to – że ja i ludzie w moim zawodzie pracują cały dzień naprzeciw lustra.

Ciekawe co powiedziałaś o tym lustrze. Właściwie zwykle jesteś cały dzień czyimś „tłem”.

Dokładnie, w tej pracy skupiam się zawsze na klientce i jej potrzebach.

Ile masz średnio klientek każdego dnia?

Mało kto wie, że jestem oporna matematycznie. Nie prowadzę żadnych statystyk. Moja księgowa mnie nie cierpi. Nie używam karty bankowej, ani bankomatu.

Dziwaczność, którą w sobie lubisz? Lubisz być pod prąd.

Gdybym tego nie lubiła, to bym to w sobie zmieniła. Lubię iść po prąd.

Zapytałem o liczbę klientek, bo Twój salon fryzjerski wydaje się być fabryką, w której pracuje wielu ludzi. Wydaje się, że to dobrze prosperujący biznes. Zdaje się, że liczby też mają tutaj spore znaczenie.

Kiedyś miałam w notesie zaznaczyć dwa dni wolne w kalendarzu. Wpisałam „wolne”, po czym dookoła powpisywałam klientki. śmiech W związku z tym pracownica, która mnie o to poprosiła, doszła do wniosku, że powinnyśmy wyrywać kartki z kalendarza w dniach, gdy mam wolne. Wtedy nie będę mogła ich zapisać w kalendarzu.

Klientka: Kiedyś koleżanka namówiła mnie, aby przyjechać do Sylwii w poniedziałek. Obie wiedziałyśmy, że ma wolne poniedziałki. Gdy przyjechałyśmy na miejsce, okazało się, że oczywiście pracuje.

Wiadomo, jeśli mam zapisanych dziesięć klientek, to pewnie przyjmę dwadzieścia.

fot. Sylwia Rudnicka, Facebook
fot. Sylwia Rudnicka, Facebook

Pracoholizm?

Uzależnienie?

Pracoholizm?

Może brak asertywności. uśmiech

Lubisz bardzo swoją pracę.

Ona mnie nakręca… zaraz wyjdzie, że powinnam się z tego leczyć śmiech

Klientka: Wiem, że Sylwia często ratuje to, co zepsuł inny salon i potrafi to robić nawet dziesięć godzin.

Kiedyś zadzwoniła do mnie w Wigilię zapłakana klientka w ciąży. Wróciła z Wielkiej Brytanii i chciała dobrze wyglądać na spotkaniu z rodziną. Tego dnia ważne jest bycie dobrym i pomocnym, więc to był ten mój dodatkowy „wigilijny talerz”. Przyjechałam do pracy.

Dajesz ludziom dużo dobrej energii na co dzień. Może najbardziej uzależniająca jest ta satysfakcja z zadowolenia klientów?

Gdybym miała pracować w bibliotece, pewnie nie dałabym przeczytać nikomu nawet jednej książki. Siedziałabym i rozmawiała z nimi całymi dniami. Kocham ludzi!

Twój obecny biznes – salon fryzjerski – to już nie jedyny.

Ten drugi – Klub Studio F, to tylko mój pomysł. Właścicielem jest mój partner. Wsłuchuję się w potrzeby moich klientek. Jestem zachwycona znajomymi, młodymi chłopakami, którzy tworzą kapelę, choć nie mają na to kasy. Wszystko zaczęło się chyba od nich. Puszczałam ich piosenki klientkom i wspólnie stwierdziliśmy, że chciałybyśmy posłuchać takiej muzyki na żywo. Chciałabym też stworzyć dla takich młodych, zdolnych ludzi miejsce, w którym będą mogli zarabiać poważne pieniądze i wydawać za nie swoje płyty.

Takich ludzi od kiedy i gdzie będzie można posłuchać na żywo w Białymstoku?

Klub jest otwarty od dwóch tygodni. Nazywa się STUDIO F i w każdy weekend można w nim posłuchać muzyki na żywo.

Lada dzień zaprosicie białostoczan na niezwykły koncert.

Bardzo czekam na ten moment, bo sama uwielbiam Anitę Lipnicką. Wraca i zaczyna swoją trasę od Białegostoku.

Robicie tym klubem biznes czy spełniacie marzenia?

Na razie rozwalamy pieniądze. śmiech Chcemy nauczyć ludzi wychodzenia na coś więcej niż piwo. Wychodzenia, które nas rozwija. Jaramy się gwiazdami z Warszawy, a ja chcę pokazać ludziom, że to tacy sami ludzie jak my. Są na wyciągnięcie ręki. Trzeba po nich tylko sięgnąć.

No wiesz, sukces klubu udowodniłby chyba trochę więcej. Pokazalibyście, że ludzie faktycznie tego potrzebują.

Sukcesem jest też sprawny team, który stworzyliśmy i takie koncerty jak ten Anity. Chcę mieć stałych, określonych odbiorców i podawać im kulturę w wygodny sposób przy drinku.

Początek Twojego dnia nie był łatwy, ale to będzie dobry dzień, prawda?

Będzie. Każdy musi być dobry. uśmiech

fot. Sylwia Rudnicka, Facebook
fot. Sylwia Rudnicka, Facebook

Komentarze