Grzegorz Grzybek: Jednodniowa podróż z Białegostoku do Londynu za 200 zł. Przynajmniej teoretycznie

Grzegorz Grzybek, fot. Monika Woroniecka

Spędziłem jeden dzień w Londynie. Wyleciałem po szóstej rano, do Polski wróciłem przed północą. Na bilety lotnicze wydałem około 200 zł.

To nie będzie dyskusja o tym czy było warto, bo było. Niech galeria zdjęć poniżej rozwieje Wasze niepewności. Chciałbym raczej ostrzec wszystkich przed popełnieniem błędów, które miałem okazję wypróbować na sobie. Najpierw zdjęcia.

A przecież wszystko dokładnie zaplanowaliśmy…

Jest niedziela, 3:00 rano. Wróciłem już z Londynu. Spędzam właśnie trzecią godzinę na lotnisku Chopina w Warszawie. Jest puste. Kilka otwartych sklepów, strażnicy w zielonych strojach odbywający spacer od lewej do prawej i znowu od prawej do lewej długiego korytarza. Pewnie po 8 godzinach w pracy wrzucają na fejsa imponujący raport z Endomondo. Siedzę w Costa Coffee na kawie. Obok mnie do 6:00 rano na busa do Białegostoku czeka mama, tata, siedmioletni syn. Rodzinka. Dzieciak od trzech godzin gra na laptopie w „strzelankę”, której echo słychać wyraźnie chyba nawet w lotniskowych toaletach. Matka z ojcem na zmianę wychodzą na papierosa. Nie odzywają się do siebie ani słowem (przez sześć godzin powiedzieli coś do siebie może ze dwa razy… pod nosem). Siedmiolatek rozbudza moje ospałe, niezażywające od dwudziestu czterech godzin snu powieki sympatycznym bekaniem. Dobrze mu idzie… właśnie próbuje trzeci raz. To chyba jego najbardziej udane beknięcie… Mama czyta w tym czasie jakiś poradnik. Siedzę tu, bo moje pierwsze połączenie autokarowe do Białegostoku, po wylądowaniu tanim lotem z Londynu o dwunastej w nocy, jest sześć godzin później. Noc spędzona na lotnisku – zrealizowałem kolejne marzenie z „listy do spełnienia”.

Lotnisko Chopina w Warszawie. Spędziłem tutaj 6 godzin. fot. GG
Lotnisko Chopina w Warszawie. Spędziłem tutaj 6 godzin. fot. GG

Ta podróż miała znacznie więcej słabych stron. Gdy zwiedziliśmy już niemal wszystko co mieliśmy zaplanowane w Londynie (Big Ben itp.), postanowiliśmy się – w sposób nieplanowany – zgubić. Najpierw w samym centrum kilkumilionowej metropolii, następnie jeszcze troszkę w metrze. Nie potrzebowaliśmy mapy, bo co chwila ktoś mówił nam gdzie mamy iść. Poza tym to Londyn. Zaraz zobaczymy na swojej drodze punkty informacji turystycznej… tak myśleliśmy. Tymczasem nie zobaczyliśmy ani jednego takiego „punktu”, a każda napotkana osoba miała inną opinię na temat tego jak dotrzeć na dworzec, a potem lotnisko Londyn Luton. Tutejsze metro ma kilka linii, a korytarze tyle zaułków i zakrętów, że zgubienie się jest stosunkowo łatwe. Zapytacie dlaczego zdrowo myślący ludzie nie zaplanowali swojej podróży powrotnej. Jasne, że zaplanowaliśmy, jednak podczas niezliczonych rozmów z napotkanymi przechodniami dowiedzieliśmy się, że EasyBus (przewoźnik autokarowy, który miał nas zabrać z centrum na lotnisko) często przyjeżdża po klientów nie trzymając się rozkładu jazdy. W tym momencie obliczamy, że nasz lot powrotny jest zagrożony. Nie możemy ryzykować. Bilety kupiliśmy dwa tygodnie wcześniej za niecałe cztery funty. Wszystko robiliśmy według zasady „wydaj jak najmniej”. Ostatecznie w drodze powrotnej wydaliśmy dodatkowo po 15 funtów na metro i autobus, 13 funtów na pociąg. Na marginesie, płatność kartą okazała się bardziej opłacalna, niż wymiana kasy w kantorze (bank ING). Gdy podliczacie potencjalne wydatki przed wylotem, uwzględnijcie realny kurs funta. Najbardziej niekorzystny był na lotnisku.

Uzupełnię jeszcze swój wstęp o godzinie wylotu i powrotu. Aby wylecieć po szóstej, musiałem wstać rano na busa o 2:15. Do Warszawy z Londynu wróciliśmy około dwunastej w nocy, ale w Białymstoku byłem dopiero około dziesiątej rano następnego dnia. Spałem w tym czasie 2-3 godziny. Jeśli następnego dnia idziecie do pracy, bez problemu znajdziecie w ciągu tej „jednodniówki” 6-8 godzin na sen.

Zwiedziłem kilkanaście stolic państw, ale Londyn jest zupełnie wyjątkowy

Do połowy dnia po Londynie oprowadzała nas spotkana przypadkiem i zapytana o drogę rudowłosa Irakijka. Miała pewnie ponad 70 lat, jednak zwracała uwagę swoją odważną stylizacją (buty ze wzorem pantery) i bardzo luźnym stylem bycia. Zakolegowaliśmy się w ciągu godziny i wymieniliśmy telefonami. Dzielnica, w której ją spotkaliśmy i ubiór wskazują, że mieliśmy okazję oglądać Londyn z bajecznie bogatym człowiekiem, który tego popołudnia miał ochotę zrobić sobie spacer po centrum i docelowo spotkać się na kawie z przyjaciółmi. Jakaś niepojęta fanaberia i ciekawość młodych ludzi ze Wschodu, sprawiły, że opowiedziała im o swoim dzieciństwie, przyjaciołach, ulubionych ekskluzywnych hotelach i wreszcie pragnieniu odwiedzenia Krakowa.

Po co w ogóle wspominam tę kobietę? Zobaczyłem miasto tak bardzo intensywne, wielorasowe, bogate tradycją luksusu ze wszystkich kontynentów, ważne, wielkie, nieskończone, nieskończenie różne za każdym swoim rogiem. Wielokulturowe państwo, które do niczego na świecie nie jest i nie będzie podobne. Owa Irakijka była jak to miasto. Elegancka, ale wyluzowana, bardzo dojrzała i jednocześnie poszukująca w sobie młodości. Bardzo egzotyczna i tutejsza jednocześnie. Imponująca i cały czas poszukująca metody na to jak imponować jeszcze mocniej. Energia tego miejsca jest zupełnie ujmująca.

Urodę i charakter miasta oceniam po przedmieściach. Podróż busem z lotniska (oddalonego kilkadziesiąt kilometrów od centrum) jest okazją, żeby przyjrzeć się czemuś więcej niż Big Benowi z pocztówki. Londyn jest pod tym względem ciekawszy niż Sztokholm.

Wychodzę z założenia, że nie warto podróżować kilkukrotnie do tego samego miasta. Świat jest tak wielki i warto stale poszukiwać czegoś nowego. Do Londynu mam jednak zamiar wracać wielokrotnie i odkrywać to ośmiomilionowe miasto na nowo przy każdej podróży. Korzystając z okazji, polecam felietony Maćka Sawickiego, który zainspirował mnie do częstszych krótkich zagranicznych podróży https://przedsiebiorczepodlasie.pl/autor/maciej-sawicki/

Przedmieścia Londynu, fot. GG
Przedmieścia Londynu, fot. GG
Można w niej użyć swojego smartfona i powiedzieć rodzinie, że dzwoni się z budki...;)
Można w niej użyć swojego smartfona i powiedzieć rodzinie, że dzwoni się z budki…;)

 

Komentarze