Historia z Białegostoku: Jest menelem, był milionerem. „Menel, który czyta książki”

milioner
dav

Lubi przesiadywać na przystankach. Bardzo możliwe, że znasz go i codziennie mijasz na ulicy.

Menel, który czyta książki. Siedzi na przystanku autobusowym pijany, brudny, poraniony, spuchnięty i… czyta. Obok niego leży sportowa torba wypełniona książkami. Od dawna rozbudzał moją ciekawość. Chyba nigdy mu nie współczułem. Był po prostu swego rodzaju układanką w mojej głowie. Układanką, której nie potrafiłem złożyć w całość… Od kilku dni znam jego historię bliżej. Wiem więcej, choć rozumiem jeszcze mniej. „Menel z przystanku” był kiedyś bardzo bogatym człowiekiem.

Na wstępie wytłumaczę się ze słowa „menel”. Tłumaczę się, bo uważam, że każdy człowiek zasługuje na szacunek. Menel jest dla mnie skrótem myślowym, mocno obrazowym określeniem. Samotny, zmarznięty, pozbawiony szacunku innych ludzi. Życie jest podłe – pomyślałem, któregoś razu, przechodząc obok przystanku, na którym siedział jak zwykle mocno przygarbiony. Czułem niemoc. Oczywiście mogłem dać mu pieniądze, ale przecież wydałby je na wódkę. Nie o taką pomoc mi chodzi. Denerwowało mnie nie tylko to, że nie otrzyma ode mnie wsparcia. Wkurzało mnie, że nie potrafię, nie jestem w stanie nic w tej sprawie zrobić.

Częściej czytamy historie typu „od zera do milionera”, niż „od milionera do zera”. Pewnie dlatego, że pierwsza z dróg symbolizuje sukces, a druga porażkę. Porażki spotykają każdego. Upadek to konsekwencja porażki. Wielu z upadku się podnosi, a porażkę obraca na swoją korzyść. On zaczynał od sukcesu i obrócił go w porażkę. Choć ta historia jest bez wątpienia o samotności, nie zrobił tego sam.

Setki razy mijałem go, a on po prostu siedział i czytał. Ostatnio siedział pijany na trawniku po drugiej stronie ulicy. Na nodze miał potworną ranę. Biegłem na autobus, więc poprosiłem znajomą panią z budki warzywnej, aby zadzwoniła po pogotowie. Odpowiedziała, że dzwoni bez przerwy, ale już nie chcą po niego przyjeżdżać. Następnego dnia – podczas porannych zakupów – opowiedziała mi jego historię.

„Jego rodzice dostali pieniądze i zapili się na śmierć. Widzisz te bloki za przystankiem, na którym zwykle siedzi? Cała ta ziemia należała do jego rodziców. Pewnego dnia sprzedali ją. Dostali za nią dwa mieszkania i kupę pieniędzy. Niestety szczęścia im nie przyniosły. Jemu też…” – powiedziała poirytowana bezsensem całej historii. W ciągu dnia potwierdziłem tę relację u osoby, która osobiście znała „pana z przystanku”.

Okazało się, że nawet moi znajomi z pracy słyszeli tę historię (pracujemy kilka metrów od wspomnianego przystanku). Historia w tej dzielnicy przybrała rozmiar legendy, bo opowiadającym mieszały się imiona, wielkości mieszkań i liczba zer na koncie jej bohatera. Zupełnie nie obchodzi mnie czy ta opowieść jest prawdziwa. Dawno temu „pan z przystanku” – jak każdy z nas – posiadał swój „milion”. To było coś znacznie bardziej wartościowego. Posiadał „czyste konto”. Dostał – jak każdy z nas – szansę decydowania o swojej przyszłości. Mógł być prawnikiem lub rolnikiem. Mógł oszczędzać lub inwestować. Mógł podróżować lub założyć… pasiekę na Podlasiu. No, po prostu mógł. Mógł wszystko. Próbuję wyobrazić sobie co doprowadziło go do obecnej sytuacji i podejrzewam, że mogło to spotkać każdego z nas. Każdy z nas miewa w życiu gorsze chwile. Przeważnie obserwujemy ludzi, którzy są dowodem na to ile można mieć, ile osiągnąć. Patrząc na niego można dostrzec jak łatwo i jak wiele można w życiu stracić.

Spytacie: „To koniec historii? Nie porozmawiałeś z nim?”. Próbowałem (czego dowodem są zdjęcia w tym artykule), ale bardzo ciężko trafić na moment jego trzeźwości. A właściwie o co miałbym zapytać? O majątek? Alkohol? Nie wyobrażam sobie tej rozmowy. Jednego jestem ciekaw… jakie książki czyta. Pewnie sporo mogłyby o nim powiedzieć.

KIM JEST STREETWORKER

Jedno zdaje się być pewne. Nigdy nie wiemy jaka historia stoi za człowiekiem, którego w danym momencie widzimy, a czasami bezpodstawnie oceniamy. Jasne, że pomoc dla „pana z przystanku” nie jest łatwa. Być może jednak małe gesty takie jak ofiarowanie ciepłej zupy lub koca, pozwolą mu nie zapomnieć o tym, że jest człowiekiem, że nawet w jego tunelu świeci światełko. 15 kwietnia obchodzony jest Światowy Dzień Trzeźwości. Przy tej okazji, warto wspomnieć o pracy streetworkerów. Streetworkerzy wspierają  ludzi dla których ulica jest domem. Pomagają ludziom takim jak „pan z przystanku” >  Więcej o streetworkerach

Komentarze