Polska to za mało. Oni są już na rynku globalnym

Pewnie mało kto wie, że na Podlasiu funkcjonują firmy, których działalność wykracza daleko poza granice kraju, a ich produkty można znaleźć na całym świecie. Tę tezę zresztą potwierdził w rozmowie z naszym portalem jeden z białostockich wykładowców Wydziału Ekonomii i Zarządzania UwB. Przyznał, że kiedy studenci są pytani o rozpoznawalne na świecie podlaskie przedsiębiorstwa, odpowiedzi nie ma zbyt wiele.

Tymczasem w naszym regionie znaleźć można sporo podmiotów, dla których Polska to za mało. Ba, są to spółki, dla których eksport to podstawa i stanowi on większą część sprzedaży. Ale żeby być graczem na globalnym rynku czy też zwyczajnie prowadzić biznes z zagranicznymi kontrahentami, nie wystarczy po prostu istnieć i mieć innowacyjne wyroby. Trzeba umieć się pokazać. I rodzime firmy to robią. Trudno byłoby zliczyć wszystkie międzynarodowe imprezy targowe – choćby z ostatnich 12 miesięcy – na których „nasi” wystawiali się obok europejskich czy światowych potentatów. Mało tego, są aktywni, oferują wyroby nie ustępujące jakością zachodniej konkurencji, promują Podlasie.

Udział w targach, czy to odbywających się na terenie Polski, czy za granicą, jest dla nas szansą na rozszerzenie rynków zbytu. Tym bardziej, że nasze produkty trafiają już nie tylko do polskich odbiorców, ale i kilku europejskich. Staramy się zatem wykorzystywać jak najbardziej międzynarodowy charakter wystaw – przyznała Monika Rutkowska z firmy Art-Motor.

Współwłaścicielka spółki mającej swoją siedzibę w Solniczkach, nieopodal Białegostoku, podkreśliła, że ceni sobie sobie sprofilowanych rozmówców, którzy trafiają na firmowe stoisko. Tak było np. podczas Hannover Messe 2018 (impreza nr 1 na świecie, jeśli chodzi o targi przemysłowe i kooperacji) czy też tegorocznych Targach Kooperacji Przemysłowej Subcontracting w Poznaniu.

Zawsze istotna jest odpowiednia ekspozycja oferty, co podpowiada potencjalnym kontrahentom, co robimy, jakie są nasze możliwości – dodaje. – Nie mam najmniejszych wątpliwości, że występowanie na odpowiednio sprofilowanych targach przekłada się w późniejszym okresie na konkretne negocjacje handlowe.

Według Moniki Rutkowskiej wśród podlaskich przedsiębiorców jest wielu takich, którzy niczym nie ustępują zagranicznej konkurencji – zarówno pod względem oferty produktowej, jak i technologii czy parków maszynowych. Bez żadnych kompleksów prezentują się obok europejskich gigantów przemysłowych czy liderów konkretnych branż.

Ci, którzy jeżdżą na imprezy targowe, którzy działają na globalnym rynku, nie mają żadnych kompleksów. Wiedzą, jak się zachować w obecnym świecie, jak negocjować i jak osiągać założone cele – to już fragment wypowiedzi Andrzeja Parafiniuka, prezesa Podlaskiej Fundacji Rozwoju Regionalnego, którego pytaliśmy, czy przedsiębiorcy z regionu występujący na międzynarodowych wystawach jego zdaniem nie mają oni „kompleksu” Podlasia, Polski B.

Dlaczego więc taka łatka wciąż funkcjonuje w świadomości wielu mieszkańców regionu? Warto w tym miejscu przypomnieć wypowiedź dr. Mariusza Citkowskiego z Uniwersytetu w Białymstoku. Stwierdził on, że promujemy się jako zielony region, ale zapominamy o promowaniu jako innowacyjne województwo. Jego zdaniem powinniśmy przełożyć punkt ciężkości. Ostatnie raporty dotyczące rynku turystycznego mówią, że owszem, podlaskie jest odwiedzane i liczba turystów rośnie. Jak widać to już zaskoczyło, ale teraz powinniśmy mówić o świetnych podlaskich przedsiębiorstwach, a o tym mówi się niestety niewiele.

Mamy w wielu branżach prawdziwe perły biznesu, eksportujące większość swojej produkcji na cały świat, stosujące i ciągle inwestujące w najnowsze rozwiązania technologiczne. Są to firmy naprawdę konkurencyjne. Ale z jednej strony, rzeczywiście nie ma ich aż tak dużo, a z drugiej – działają w takich branżach, że niemal nic nie sprzedają na rynku lokalnym. Dlatego często o nich nie wiemy. Do tego dochodzi nasza kolejna wschodnia cecha – „cisze jedziesz, dalsze budziesz…” Nie bardzo lubimy się chwalić, pokazywać własne sukcesy, a powinniśmy, bo to podnosi poziom ambicji zarówno w naszych firmach, jak i otoczeniu. Musimy nauczyć się być dumni ze swoich dokonań. Oczywiście i w tym obszarze są wyjątki i firmy, które – tak jak np. Promotech – nic lokalnie nie sprzedają, ale pokazują lokalnie, że są na światowym poziomie i są z tego dumne – tłumaczył Andrzej Parafiniuk, dlaczego podlaskie przedsiębiorstwa nierzadko bardziej znane są za miedzą niż tam, gdzie prowadzą swoje zakłady.

A za miedzą pokazują się chętnie. Niedawno nasza redakcja uczestniczyła w Targach Kooperacji Przemysłowej Subcontracting w Poznaniu, gdzie reprezentacja biznesu z Podlasia liczyła kilkanaście, jeśli nie więcej podmiotów.

Filip Brzeziński z Alex Electro wyjaśniał, że dzięki temu nawiązywane są kolejne kontakty, nabierane jest doświadczenie.

Na takich wystawach możemy pokazać to, co się dzieje u nas w Białymstoku, a staje się coraz bardziej rozpoznawalne w Polsce, Niemczech, Holandii czy Austrii. Poznajemy wiele firm z zagranicy – mówił z kolei Tomasz Płoński.

Kolejny przykład. W ubiegłorocznej misji gospodarczej do Kazachstanu firmy Wschodniego Klastra Budowlanego odbyły szereg spotkań biznesowych. Udział w nich dla niektórych okazał się znaczącym sukcesem. Na bogatej liście przedsiębiorstw wchodzących w skład WKB była między innymi białostocka firma TIS, która w swej ofercie posiada kotły C.O. Do Kazachstanu pojechał jej prezes Tomasz Mańczuk, który bardzo pozytywnie ocenił efekty wyjazdu.

Mamy za sobą kilkanaście wartościowych i obiecujących spotkań. Mam ogromną nadzieję, że misja gospodarcza zaowocuje rozwinięciem naszego biznesu, a w konsekwencji polskie kotły pojawią się na kazachskim rynku – relacjonował. – Na razie jest oczywiście zbyt wcześnie, aby mówić o szczegółach, w odniesieniu do konkretnych dat, zasad czy warunków. Jesteśmy po wstępnych, ale bardzo obiecujących rozmowach.

W tym samym czasie w stolicy Kazachstanu Astanie odbyła się międzynarodowa wystawa EXPO 2017. Zorganizowane zostało też Polsko – Kazachstańskie Forum Gospodarcze, dotyczące perspektyw współpracy z rynkiem Azji Środkowej i Kazachstanem, z udziałem polskich władz.

Kazachstan to duży kraj, o dużych możliwościach i potrzebach – ocenił Janusz Poulakowski, dyrektor biura Klastra Obróbki Metali. – Dynamicznie się rozwija, odbudowuje swoją gospodarkę. W państwie tym istnieje sześć stref ekonomicznych, które są zarazem specjalizacjami gospodarki kraju, uznawanymi za koła zamachowe rozwoju. Jedną z branż jest przemysł maszynowy i rolnictwo. Tutaj pojawiają się szanse na kontakty dla przedsiębiorstw klastrowych.

Podlascy przedsiębiorcy nie mają wątpliwości, że w dużych eventach – czy to za granicą, czy międzynarodowych w Polsce – trzeba uczestniczyć. Poszukiwanie klientów, kooperantów to jedno. Istotne jest też podejrzenie oferty konkurencji, jak i pochwalenie się swoimi produktami i usługami. Tym bardziej, że jest co pokazywać.

Korzyści dla firm z uczestnictwa w tego typu targach jak Subcontracting w Poznaniu to przede wszystkim obecność w gronie najlepszych przedsiębiorstw w Europie i na świecie. Występowanie wspólnie obok sąsiadów, z którymi na co dzień współpracują w ramach klastra, daje im przede wszystkim siłę przetargową. Są bardziej zauważalni występując pod jednym logo, rozpoznawalnym już nie tylko w kraju, ale i w Europie, w związku z tym są bardziej wiarygodne. Druga korzyść to oczywiście możliwość bezpośrednich rozmów z kontrahentami, ustalania szczegółów, czego się wbrew pozorom drogą internetową, za pomocą telekonferencji czy telefonicznie nie da zrealizować. Bo to są negocjacje, punkt startowy do podpisywania później umów, a i być może w trakcie targów kontraktów rzędu milionów euro – powiedział w 2017 roku dr Mariusz Citkowski.

W 2018 imprez targowych z udziałem podmiotów z Podlasia było już co niemiara w kraju i za granicą – m.in. wspomniane targi Subcontracting, ale i Midest w Paryżu czy Hannover Messe. I wymieniliśmy jedynie część wystaw, w dodatku dedykowanych wyłącznie branży przemysłowej i kooperacyjnej. Po Hannover Messe Janusz Poulakowski skomentował, że każdy, kto myśli o rozwoju, szuka nowych kontaktów, zleceń, chce poznawać nowe technologie i rozwiązania dla branży, powinien być obecny na tej imprezie: tyczy to zarówno ugruntowanych graczy na rynku, jak i mniejszych, rozwijających swoje działania.

Artur Kolejkowicz, dyrektor techniczny w spółce Promostal z Czarnej Białostockiej, komentował prosto z Hanoweru, że założeniem udziału w targach było pozyskanie nowych kontrahentów i zleceń. Na podstawie odbytych rozmów i spotkań w czasie wystawy można przypuszczać, że ten cel w znacznej części zostanie osiągnięty, nie tylko w odniesieniu do klientów z Niemiec, ale i innych rynków, których przedstawiciele odwiedzali stoisko.

Wystawianie się na targach jest najlepszą metodą prezentacji własnych produktów, szczególnie na tak prestiżowych jak Hannover Messe, które kreują trendy w branży – zauważył Marcin Pogorzelski z Podlaskiej Fundacji Rozwoju Regionalnego. – Dla niektórych firm to wręcz obowiązek. Działają według zasady: jeżeli nie ma cię na tej imprezie, to nie istniejesz.

Nie ma wątpliwości, że podlascy producenci czy wykonawcy istnieją na rynku globalnym, w świadomości zagranicznych kontrahentów. Szkoda tylko, że nierzadko są bardziej znani właśnie w Europie niż u siebie. Zgodnie z przysłowiem „cudze chwalicie, swego nie znacie, sami nie wiecie co posiadacie”.

Jak podał kilka dni temu podczas konferencji prasowej Tomasz Kozłowski, prezes Wschodniego Klastra Budowlanego, w ostatnich 12 miesiącach firmy członkowskie pod szyldem organizacji były obecne na 58 targach i na każdej z tych imprez promowały i województwo, i miasto.

Czas na to, by – przypominając słowa dr. Mariusza Citkowskiego – postawić na wewnętrzny PR, a ponadto promować region nie tylko jako „zielony”, ale też innowacyjny. To już jednak życzenie nie tyle do firm (bo te sobie radzą, o ile im się nie przeszkadza), a do polityków, samorządowców czy działających na Podlasiu szkół wyższych.

Piotr Walczak, fot. PFRR – stoisko podlaskich firm na Hannover Messe 2018

Komentarze