Sylwia: Jak zostać superbohaterem?

Sylwia Świsłowska, fot. Monika Woroniecka

Kiedy byłeś dzieckiem z czterech poduszek potrafiłeś zbudować piracki statek i podbijać nim wszystkie morza. Kiedy byłaś dzieckiem, jedna lalka wystarczyła Ci by być najlepszym doktorem, prowadzić skomplikowane operacje, organizować czas dla pacjenta i kompleksową opiekę. Kiedy byłeś dzieckiem latałeś w kosmos, budowałeś zamki w piaskownicy, umiałeś gotować obiady i organizować życie rodzinne dla całej rzeszy misiów. Wszystko było tak ciekawe, że zasypiając nie mogłeś doczekać się już poranka i gdyby nie obowiązek jedzenia śniadania, obiadu, kolacji oraz mycia zębów, zabawa trwałaby nieprzerwanie.

Małe dziecko śmieje się w ciągu dnia 400 razy, dorosły średnio 8. Dlaczego zatem nie działamy jak dzieci? Przecież kiedy mieliśmy kilka lat, takie pojęcie jak „praca” kojarzyło nam się z tym, że tato rano wychodzi w bliżej nieznane miejsce, robić nie do końca wiadomo co (o ile Twój tato nie był policjantem lub strażakiem) i wraca kiedy jest już późno.

Czy Twoi rodzice mówili Wam, że „muszą pracować” czy raczej opowiadali o tym co robią jak o zabawie w piracki statek. Pytanie jest oczywiście retoryczne.

Co takiego jednak sprawia, że dziś większość z nas nie uśmiecha się 400 razy dziennie, nawet nie 100, a niektórzy nawet nie 10 razy? Przecież słyszymy zewsząd od mądrzejszych od siebie „rób to co kochasz”, „pracuj z pasją”, ale kiedy ktoś spyta Cię co właściwie robisz, to co odpowiesz?

Prowadzę zajęcia taneczne? Prowadzę zajęcia w przedszkolu?

A może inaczej. Czy może dzięki temu co robisz jesteś dla dzieci odkrywcą i przewodnikiem w zabawie? Czy dzięki temu co robisz sprawiasz, że dzieci uczą się wystąpień na dużej scenie i choć z pozoru wydaje się błahe to jak pokazują badania strach przed wystąpieniami publicznymi jest zaraz po strachu przed śmiercią tym czego ludzie się w życiu najbardziej boją. Zatem być może kiedy któryś z Twoich podopiecznych, dzięki temu, że nauczyłaś go jak występować przed kilkusetosobową publicznością bez problemu sam poprowadzi później konferencję, szkolenie albo przedstawi kierownictwu firmy swoją prezentację. Być może dzięki temu łatwiej awansuje, zostanie lepiej oceniony, a może po prostu łatwiej przyjdzie mu nawiązywanie nowych znajomości, bo nie zje go trema i stres. Bo Ty pokazałaś mu jak miał 4 lata, że na wielkiej scenie się bawimy. To Ty sprawiłaś, że słowo „stres” do dziś brzmi dla niego nieco obco i abstrakcyjnie. Czy zatem dalej uważasz, że prowadzisz „zajęcia w przedszkolu” czy po prostu zmieniasz… czyjś świat na lepszy. Brzmi lepiej, dumnie prawda? Jeżeli to co robisz nie daje Ci odpowiedniej satysfakcji to być może Twój szef albo Ty sam nie wytłumaczyłeś sobie dostatecznie dobrze jaki większy sens stoi za tym co na co dzień robisz.

Jestem przekonana, że każdy z nas robi, a na pewno ma potencjał, by robić coś co będzie zmieniać świat, otoczenie lub życie danej osoby na lepsze. Oczywiście możliwy jest też taki wariant, że mimo całego trudu jaki włożysz, stwierdzisz, że to co robisz nie ma większego sensu, ani nie stoi za tym żadna większa idea. Jeżeli tak, zmień to. Po prostu.

Przypomnij sobie, kiedy byłeś dzieckiem – nie pozwoliłbyś sobie na robienie czegoś, w czym nie widziałeś dobrej zabawy. A głęboko wierzę, że w każdym z nas jest dziecko, które potrafi się śmiać 400 razy dziennie.

Ps. A jeżeli znasz kogoś, kto chce zmieniać świat dzieci i poprowadzić „zajęcia w przedszkolu” napisz do mnie.

Dział Felietony wspiera Partner Sieńko i Syn Sp. z o.o. Autoryzowany Dealer Volkswagen. Przeczytaj kolejny na  https://przedsiebiorczepodlasie.pl/felietony/  Zdjęcia: Monika Woroniecka – fotografia biznesowa

Komentarze