Właśnie teraz miała być w dżungli, ale z powodu pandemii musiała przełożyć wyprawę na styczeń. W kwietniu planuje jechać do Peru i Boliwii. O swoich fascynacjach podróżniczych, zdrowej kuchni i pracy w mediach opowiada, w rozmowie z naszą redakcją, opowiada znana podróżniczka Beata Pawlikowska.
Piotr Walczak, Przedsiębiorcze Podlasie: Mówiąc o sobie podkreśla Pani, że kocha życie. Czuje się Pani spełniona w tym, co robi?
Beata Pawlikowska: Tak. Czuję się spełniona i uważam się za jednego z najszczęśliwszych ludzi na Ziemi. Piszę, rysuję, podróżuję, fotografuję, myślę, czuję, ciągle uczę się czegoś nowego. Czuję, że się rozwijam, zmieniam na lepsze, staję się coraz bogatsza wewnętrznie i to daje mi poczucie sensu.
Radio, telewizja, podróże… Proszę powiedzieć, jak zaczęła się Pani przygoda z mediami.
– To stało się przez przypadek, choć właściwie w życiu nie ma przypadków, jest tylko przeznaczenie 😊 Pewnego dnia słuchałam radia, mieszkałam wtedy jeszcze w Koszalinie, udzielałam korepetycji z angielskiego. Pomyślałam, że w gruncie rzeczy ja też mogłabym przygotowywać wiadomości dla turystów po angielsku. Zadzwoniłam do radia, zostałam zaproszona na spotkanie i zaproponowano mi współpracę. To było ponad 30 lat temu 😊
Promuje Pani zdrową kuchnię, a dziś zdrowe odżywianie i budowanie odporności nabiera wyjątkowego znaczenia. Co poleca Pani w tym jesienno-zimowym okresie?
– Polecam warzywa na ciepło, krótko duszone pod przykryciem we własnym sosie z dodatkiem łyżki oleju kokosowego. I rozgrzewające zupy, na przykład moją ulubioną zupę harira pochodzącą z Maroka. To zupa z dodatkiem ciecierzycy i soczewicy, bardzo pomidorowa, syta, idealna na zimę. Oto mój przepis: https://youtu.be/8g7j5ozHU9k
Jest jakieś miejsce na Ziemi, które Pani odwiedziła i zapadło szczególnie głęboko w pamięci?
– Tym miejscem jest dżungla amazońska w Ameryce Południowej. Po raz pierwszy pojechałam tam ponad 25 lat temu i od tamtej pory wracam tam co rok, czasem częściej, co kilka miesięcy. To bardzo trudne, niebezpieczne i nieprzewidywalne miejsce, królestwo owadów, pająków i wielu innych niezwykłych stworzeń. W dżungli panuje wilgotny, tropikalny klimat, jest gorąco, mrocznie, tajemniczo. Trzeba znaleźć w sobie siłę, odwagę i wytrwałość. I to jest najpiękniejsze, bo na zawsze zmienia człowieka.
Jakim kluczem kieruje się Pani przy wyborze kierunków podróży?
– Słucham mojego serca. Czasem wpadam na pomysł z dnia na dzień. Czasem życie samo podpowiada mi kierunek, na przykład wszędzie dookoła siebie widzę znaki, które dokądś mnie prowadzą – obrazek na ścianie, zdjęcie w gazecie, napis na opakowaniu w sklepie, zdanie w przypadkowo otwartej książce – tak jakby chciało mi zwrócić uwagę na coś ważnego. Tak było w przypadku wyprawy do Urugwaju kilka lat temu. Czasem postanawiam zrealizować jakieś od dawna odkładane marzenie podróżnicze – tak było z podróżą na Tahiti rok temu.
Skąd się wzięła fascynacja Ameryką Południową?
– Prawdę mówiąc nie wiem. Zawsze o tym marzyłam. Zawsze, odkąd byłam dzieckiem. Pisałam opowiadania o dżungli i wyobrażałam sobie, że spotykam Indian, dotykam wielkich zielonych liści, czuję na skórze amazoński deszcz, płynę czółnem po rzece. Zawsze tego pragnęłam. I wciąż czuję tak samo. Uwielbiam tam wracać.
Proszę zdradzić jeszcze plany na kolejną wyprawę.
– Właśnie teraz miałam być w dżungli, ale z powodu pandemii musiałam przełożyć tę wyprawę na styczeń. W kwietniu planuję zorganizować otwartą wyprawę do Peru i Boliwii. Zabiorę wtedy małą grupę Polaków do mojego drugiego ukochanego miejsca – w Andy, do Machu Picchu, nad jezioro Titicaca i na wielką solną pustynię Uyuni.
Dziękuję za rozmowę.
Fot. arch. pryw. Beaty Pawlikowskiej