Brakuje rąk do pracy, a Białorusini lądują na kwarantannie. Podlaski biznes cierpi i chce jej zniesienia

Kwarantanna dla obywateli państw spoza Unii Europejskiej dotyka przedsiębiorców zatrudniających – co się tyczy szczególnie naszego regionu – Białorusinów. Każdego tygodnia w biurze Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorców w oddziale w Białymstoku pojawiają się sygnały w tej sprawie, a problem – jak wskazują przedstawiciele biura – ma doniosłe znaczenie, zwłaszcza w funkcjonowaniu firm z województw podlaskiego i lubelskiego. Analiza zaistniałej sytuacji wykazała, że dotyczy to często pracowników, którzy pracują w Białymstoku lub miastach bliżej położonych granicy polsko-białoruskiej. Wcześniej, przed tzw. lockdownem, Białorusini pracowali w tygodniu u polskich pracodawców, zaś na weekendy wyjeżdżali na Białoruś, by tam – w gronie rodziny i znajomych – spędzić wolny czas. Taki model życia pracowników był elementem świadomego wyboru pracy w niedużej odległości od miejsca życia ich rodzin. Teraz ten model został bardzo poważnie zachwiany, przy tym poważnie godząc w interesy przedsiębiorców.

Adam Abramowicz (na zdj. z lewej), Rzecznik MŚP, wystosował apel do władz centralnych, m.in. prezesa Rady Ministrów Mateusza Morawieckiego, o zniesienie obowiązku odbywania kwarantanny przez obywateli Białorusi przyjeżdżających do Polski, w tym pracujących tu na stałe.

– Część mieszkańców Białorusi czy Ukrainy, którzy przyjeżdżają do naszego kraju pracować, świadomie dokonała wyboru miejsca pracy nieodległego od ich miejsca zamieszkania – nierzadko to jedynie kilkadziesiąt kilometrów. I tak wcześniej było, że przyjeżdżali tutaj do pracy, a na weekendy wyjeżdżali do siebie: do domów, żeby z rodzinami spędzić czas – mówi Szczepan Barszczewski (na zdj. z prawej), dyrektor białostockiego biura i pełnomocnik Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorców w województwie podlaskim.

Przedsiębiorcy i przedstawiciele organizacji zrzeszających podlaskie firmy popierają zniesienie kwarantanny dla obywateli Białorusi, pracujących w Polsce.

Wojciech Strzałkowski (na zdj. w środku), prezes Podlaskiego Klubu Biznesu, właściciel i szef rady nadzorczej Zakładów Przemysłu Sklejek Biaform SA, podkreśla, że problem jest istotny, dotyczy nie tylko przedsiębiorców z północno-wschodniej polski, ale właściwie całego kraju. Jak zaznaczył, nie chodzi wyłącznie o Białorusinów, a także o obywateli Ukrainy. Bo np. w białostockim Biaformie pracują również Ukraińcy.

– W przedsiębiorstwach produkcyjnych jest kłopot z zatrudnianiem polskich pracowników, a Białorusini chętnie tę pracę podejmują i są to dla nas niezwykle cenni pracownicy. I teraz w sytuacji, kiedy mają oni te 10-dniowe kwarantanny po powrocie ze swoich krajów, zwiększa się ilość absencji, przez co zmniejsza się produkcja, sprzedaż, a w związku z tym zwiększają się obciążenia dla państwa – tłumaczy Wojciech Strzałkowski.

Dodaje, że kiedy firmy nie produkują i nie sprzedają, to korzystają z pomocy państwa. Jego zdaniem jest to bezsensowna sytuacja. Jedną decyzją administracyjną powoduje się zwiększanie obciążeń dla poszczególnych przedsiębiorstw, a następnie budżetu państwa.

– Tak że apelujemy do rządu, do pana premiera, do odpowiednich ministerstw o to, aby z rozwagą zwrócili uwagę na problem pracowników innych krajów (głównie Białorusinów i obywateli Ukrainy – red.), którzy pracują i mieszkają w Polsce. Żeby byli traktowani tak jak Polacy – Strzałkowski.

A chodzi o to, że Polacy, w tym choćby specjaliści, monterzy czy konserwatorzy maszyn i urządzeń, jadą na Białoruś, gdy w którymś zakładzie są potrzebni, przebywają tam kilka dni, załatwiają sprawę, następnie wracają do kraju i nie odbywają żadnej kwarantanny. Zresztą na kwarantannę nie są kierowani też przekraczający zewnętrzną granicę UE obywatele państw członkowskich UE, EOG lub Szwajcarii oraz ich małżonkowie i dzieci, studenci kształcący się w Polsce, cudzoziemcy, którzy są małżonkami albo dziećmi obywateli Polski, osoby wykonujące prace w gospodarstwach rolnych znajdujących się po obu stronach granicy. Kwarantanny nie ma też dla tych, co wjeżdżają do Polski przez wewnętrzną granicę wspólnoty. To tylko przykłady.

Tomasz Kozłowski z Podlaskiego Związku Pracodawców, koordynator Polskiego Klastra Budowlanego, wskazuje, że praktycznie w każdej firmie członkowskiej klastra pracują osoby, które są zza naszej wschodniej granicy.

– To jest dla nas bardzo ważna dla rzecz, byśmy chronili te miejsca pracy. I tak podlascy przedsiębiorcy są bardzo poobijani po koronawirusie. Mamy wiele różnych, innych problemów i gdyby ten (zniesienia kwarantanny dla pracowników ze Wschodu – red.) udało się rozwiązać, to pomoc dla podlaskich przedsiębiorców byłaby naprawdę znacząca. Miejmy nadzieję, że ten zgłoszony postulat zostanie uwzględniony i będziemy mogli tych pracowników mieć i rozwijać nasze podlaskie przedsiębiorstwa – mówi Kozłowski.

Ustaliliśmy, że województwie podlaskim pracuje ponad 12 tysięcy cudzoziemców (nie licząc pracujących na czarno i w oparciu o umowy o dzieło), w tym około 6 tys. Białorusinów i ponad 5 tys. Ukraińców. Są to dane z białostockiego oddziału Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Za te osoby bowiem odprowadzane są składki na ubezpieczenia społeczne.

Adam Abramowicz, rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców, wskazuje, że Polska gospodarka dzięki tarczom i ponad 200 miliardom złotych przekazanych z budżetu na ratowanie firm i ocalenie miejsc pracy przeszła przez trudny okres blokady, ale nadal boryka się z jej skutkami. Zwraca uwagę, że w wielu firmach nie wróciły wcześniejsze obroty, a w przedsiębiorstwach zajmujących się handlem w strefie przygranicznej, wielu hotelach czy restauracjach spadły niemal do zera. Abramowicz postuluje więc zniesienie również wiz dla Białorusinów i umożliwienie im wjazdu do Polski bez konieczności odbywania kwarantanny. Chodzi o klientów polskich przedsiębiorców. Bo rodzime firmy zaczną w końcu padać.

Jednocześnie Rzecznik MŚP zdaje sobie sprawę z trudnej sytuacji epidemicznej, dlatego proponuje, by powyższe ograniczyć do terenów województw podlaskiego i lubelskiego, a jeżeli to zbyt duży obszar, to przynajmniej do powiatów przygranicznych, swego czasu ustawa o małym ruchu granicznym wyznaczała pewną strefę. W razie konieczności, z powodu eskalacji zakażeń, Abramowicz proponuje wyłącznie danego powiatu. Tak by epidemia nie rozprzestrzeniała się na kolejne. Według niego potrzebna jest rozsądna polityka, bo bez silnej gospodarki nie będzie też pieniędzy na służbę zdrowia, a tym samym – walkę z epidemią koronawirusa.

Piotr Walczak

Komentarze