Danuta Kierklo: Amatorzy z telenowel od razu czują się aktorami. W teatrze nie daliby rady

Danuta Kierklo to wybitna aktorka Teatru Dramatycznego. Grała też w spektaklach Teatru Wierszalin i przez wiele lat była związana ze studentami Akademii Teatralnej, gdzie była wykładowczynią. Obecnie jest na emeryturze. O swojej karierze opowiedziała w rozmowie z portalem Podlaski Senior, której fragment publikujemy poniżej.

Danuta Kierklo zna te schody doskonale. Potrafiłaby bezszelestnie wejść na nie, także w absolutnej ciemności, stanąć w miejscu zapadni i zniknąć w teatralnej piwnicy jak zjawa. To są schody na Dużą Scenę Teatru Dramatycznego im. Aleksandra Węgierki. Ale teraz, w pandemii, schody rzadko służą do wchodzenia, wszystko ucichło, jest tylko oczekiwanie na lepszy czas.

Z panią Danutą spotkałam się w jej domu, poprosiłam o to, żebyśmy mogły wyciągnąć zdjęcia i porozmawiać o trudnej sztuce bycia aktorką. Chętnie opowiadała mi o tym, w jakiej roli, anturażu, charakteryzacji robiono jej zdjęcie. Dorzucała też wiele trafnych spostrzeżeń, choć rozmawiałyśmy jakiś czas temu. Zabawne łączyły się z gorzkimi, co zauważała Danuta Kierklo, gdy patrzyłyśmy na fotografie.

– Zajrzałam do takiej książki wydanej z okazji pięćdziesięciolecia teatru i myślałam, że sobie przypomnę, jakie role kreowałam w tym teatrze, ale nic tu nie ma. Nawet zdjęć… – opowiada. – To są wszystko fotografie z poprzednich teatrów, trochę ich było w moim życiu. A właściwie najdłużej byłam w Białymstoku. Osiemnaście lat. Może i ja nie dbałam tak bardzo, a potem to już pomyślałam, czy to ma sens, tyle się tego uzbierało… Tu taka malutka gromadka leży, ale gdybym chciała wyszperać wszystkie, które tam mam, to musiałybyśmy spędzić parę godzin na oglądaniu. Chyba już nie miałam ochoty zbierać, dokumentować. Potem ktoś będzie miał tylko kłopot.

Historia teatru – no właśnie – co pamiętać z tej rozległej, siedemdziesięciopięcioletniej tradycji? Występujących tu aktorów? Premiery teatralne? Wydarzenia, czy anegdoty?

Kto przypomina sobie jeszcze galerię władców nad duszami widowni, reprezentowanych przez Mariana Mellera w 1944 roku, a potem między innymi Irenę Górską, Jerzego Zegalskiego, Bronisława Orlicza, Andrzeja Jakimca czy Piotra Dąbrowskiego?

Kilkunastu dyrektorów, blisko tysiąc premier. Wielusettysięczna widownia, szpargały z przeszłości poupychane w piwnicach i teatralnej bibliotece. Wrażenie ciągłości, choć przerywane odmienną wizją kolejnego dyrektora.

– Kiedyś teatry, w których byłam, nie wszystkie, ale na pewno w Katowicach, to były ogromne zespoły, było tam siedemdziesięciu aktorów. Samych kobiet było trzydzieści. Uśmiałam się dziś, jak policzyłam, że gdy opuszczałam zespół w Białymstoku, było tylko dwadzieścia osób do obsady w spektaklach. Jak przyjechałam z Katowic, to wiele rzeczy mnie zadziwiło, przede wszystkim, jak można obsadzać w takim małym zespole? Jak można się sprzeczać czy walczyć o rolę, gdy jest się pewnym, że zawsze coś się zagra – mówi Danuta Kierklo nalewając herbatę do filiżanki.

Oglądam jej piękne fotosy: Klaudyna, Kleopatra, Ania z Zielonego Wzgórza, Klara, Celia, Haneczka – w strojach z epoki, perukach, współczesnych kostiumach, aż żal, że te zdjęcia widzi już tylko jeden widz. Próżno szukać ich w internecie. Może są gdzieś nad nami, w archiwum teatralnym, kto wie?

– Zaangażowałam się za dyrekcji Zegalskiego. Potem z Białegostoku przeniósł się do Katowic, do mojego dawnego teatru. Ludzie byli tam szalenie zadowoleni. A przecież pan Zegalski nie miał tu, na prowincji, zupełnie uznania. Pamiętam recenzje po „Weselu”, które reżyserował w Białymstoku. Zostaliśmy zaproszeni do Opola na Festiwal Sztuk Klasycznych i na scenę Teatru Narodowego. Wszędzie się ten spektakl podobał, a tutaj krytyka mówiła nie najlepiej. Czy dlatego, że tak dużo tu zawiści? Ktoś powiedział, że w Białymstoku wycina się drzewa, żeby krzaki miały więcej słońca. I coś w tym jest. Jeśli ktoś chce sobie wyobrazić prowincję, to właśnie tak. W dużych ośrodkach człowiek się z czymś takim nie styka.

Siedzimy przy stole rozświetlonym światłem, które wpada przez okno. Gdzieś, za nim, w naturalnej scenerii drzew trwa w najlepsze inny spektakl. Promień południowego słońca rozlewa się na placu, tonuje je cień drzew stojących dookoła bloku.

W roli halabardników matki siedzące na ławkach, zerkające na dzieci (te obsadzone w roli głównej) biegające wzdłuż alej. Reżyser – los dopuszcza wszystkich na teatralną scenę. W pamięć zapadają najlepsi aktorzy. Rozumiem jej gorycz, gdy mówi o tym, że w sztuce tak szybko zapomina się o rolach. Teatr proponuje ciągle nowe spektakle, aktorzy się starzeją, Grają mniej, odchodzą niezauważeniu. Podobnie jest w życiu, ale tu, w rozmowie o scenie, padają duże słowa: misja, powołanie, sztuka.

– Łatwiej odnaleźć się w dużym zespole. W Katowicach pięćdziesiąt lat temu były trzy sceny. Ale nie tylko na nich grałam, bo odkryłam jeszcze jedną – radiową. Nagrałam wiele pięknych słuchowisk. Tam zaczęła się współpraca z Lidią Zamkow, zetknęłam się z aktorami krakowskimi, pamiętam Anię Dziadek. Wie pani kto to?

Oczywiście – to Anna Dymna, młodziutka, śliczna dziewczyna w czasach Danuty Kierklo, debiutowała wtedy w telewizji, była na pierwszym czy drugim roku studiów aktorskich w Krakowie. Teraz kobieta – instytucja, robiąca wiele dobrego wokół siebie.

Kiedy pytam Danutę Kierklo, jak grało jej się w Białymstoku, zamyśla się na chwilę i mówi:

– Dostawałam role, a aktor ma grać w tym, co mu reżyser czy dyrektor przydzielili – raz lepiej, raz gorzej. To nie znaczy, że ja się nie angażowałam, bo z Andrzejem Karolakiem zagrałam w kilku ładnych sztukach, między innymi w „Krzesłach” Ionesco. Miały ogromne powodzenie, ale jakoś nikt poza Białymstokiem nie pokazał tego, nie zauważył tego, że to było bardzo dobre. Zagraliśmy w „Jonaszu i błaźnie” dwa dni przed stanem wojennym w warszawskim Ateneum. Po kilku latach znany recenzent teatralny, potem dyrektor Teatru Dramatycznego w Warszawie, Gawlik, powiedział, że były bardzo, bardzo dobre opinie o tym spektaklu. A u nas nic – uśmiecha się i zawiesza głos.

Jest to tylko część oryginalnego artykułu. Całość można przeczytać, na portalu podlaskisenior.com: Danuta Kierklo: aktorka najwyższej próby. Dla niej teatr był misją i powołaniem

Komentarze