Dziewczyna z Zielonych Wzgórz, która została analitykiem finansowym Chanel w Nowym Jorku

Biuro Chanel w Nowym Jorku fot. Urszula Wiszowata

Imponują nam ludzie, którzy podróżują i pracują dla dużych światowych korporacji. W tej historii największe wrażenie robi na mnie jednak przede wszystkim umiejętność podejmowania trudnych decyzji i słuchania innych wtedy, gdy faktycznie trzeba. Nie słuchanie, gdy mamy świadomość podejmowania decyzji, której konsekwencje dotyczyć będą przede wszystkim nas samych. Ula Wiszowata uciekła kilkanaście lat temu z Zielonych Wzgórz, mając 18 lat. Nikt nie ofiarował jej skrzyni pełnej dolarów oraz znajomości, a jednak po latach została analitykiem finansowym w Nowym Jorku. Jeśli dodam, że swoją wiedzę wykorzystała w jednym z największych domów mody na świecie, historia wydaje się naprawdę ciekawa. Po latach wraca do Polski. Otwiera popularny portal o biznesie modowym fashionbiznes.pl, który co miesiąc czyta 50 tysięcy czytelników. Dzisiaj myśli o otworzeniu szkoły, która nauczy artystów, projektantów, architektów, ludzi kreatywnych jak zamienić swój talent i wiedzę w biznes. Z Ulą Wiszowatą spotkaliśmy się w redakcji Przedsiebiorczepodlasie.pl przy Warszawskiej w Białymstoku.

ula-wiszowata-cytat

Co myślisz o tym, że Donna Kleszczewski (dawniej Wądołowska) – dziewczyna, która kiedyś prowadziła program hip-hopowy w radiu Jard2, wylądowała w nowojorskim Louis Vitton pracując w logistyce i handlu wielkiej międzynarodowej korporacji?

Wydaje mi się, że świadczy to tylko o tym, że każde marzenie jest do osiągnięcia. Bez względu na to skąd jesteśmy i jakie mamy pochodzenie.

Twoja historia to potwierdza. Mówię o Donnie, bo się znacie. Też zajmowałaś się w Stanach modą.

Tak, przez kilka lat byłam w Nowym Jorku analitykiem finansowym Chanel. Bywało tak, że wyskakiwałyśmy z Donną na szybkie lunche do Central Parku, a to że obie jesteśmy z Białegostoku tym bardziej pomogło nam w zawiązaniu fantastycznej przyjaźni.

Czyli Twoje zaufanie wzbudził ktoś pochodzący z miejsca, z którego sama wyjechałaś. Opuściłaś Białystok. Kiedy i dlaczego?

Wyjechałam z Białegostoku w wieku 18 lat i od tamtej pory minęło 15. Wyjechałam z ciekawości świata, ponieważ było mi tu po prostu za ciasno.

Mówiąc krótko, nie mogłaś znieść tego, że wszystko Cię tu bez przerwy ogranicza? Byłaś zbyt kolorowa dla szarych, postkomunistycznych polskich ulic?

Może nie do końca tak, ale faktycznie w Ameryce zrozumiałam, że moja „inność” nie jest „dziwnością” i jest zwyczajnie doceniana. Czułam się w Ameryce też bardziej anonimowa. Poszukiwałam za granicą chyba jeszcze trochę wolności.

Kiedy odkryłaś, że ta „inność” jest „normalnością”?

Musiało minąć kilka lat, bo ja jednak żyłam z takim poczuciem zakompleksienia zwyczajnej dziewczyny z Polski, która ma ogromne marzenia, ale coś ją powstrzymuje od ich realizacji. Niemniej na swojej zawodowej drodze spotykałam fantastyczne osoby. Jedną z nich była moja szefowa, bardzo majętna kobieta w Princeton, która widząc, że ja chyba sama w sobie się duszę, bardzo mnie wsparła. Postanowiła wysłać mnie do coacha. Pracowałam z nim przez rok, żeby porzucić mentalne schematy, które są tylko i wyłącznie w mojej głowie. Niekoniecznie osoby, które mnie otaczały postrzegały to tak samo.

Mocno buntowałaś się na tych spotkaniach?

Bardzo. To tak jak w życiu. Każdy ma swoją strefę komfortu i bezpieczeństwa. Gdy jest nam w niej ciasno i próbujemy spróbować czegoś innego, to w jakiś sposób trzyma nas w takich kajdanach. Chcemy się wyrwać, ale nie wiemy jak, bo to jest nieznane. To nieznane jest jednak znacznie bardziej ciekawe, niż to co jest nam znane. Tak czy siak, on miał rację.

Jak skończyłaś te spotkania z coachem to poczułaś…

Ciągle testowałam nowe ścieżki. On popychał mnie w kierunku próbowania tego co nowe. Myślałam: „Boże kochany, czego on chce? Żebym poznała nowych ludzi? Żebym pojawiła się w nowych miejscach? Żebym zaczęła należeć do różnych grup społecznych?”.

Wtedy już byłaś na studiach?

Tak. To działo się równocześnie. Studiowałam na Fox School of Business w Philadelphii. Miałam tam do czynienia z ludźmi ze świata nauki i biznesu. Kończyłam studia z osobami ze 140 krajów świata. Wtedy zrozumiałam, że moja polskość to cudowna rzecz, a bycie innym to zaleta, a nie przeszkoda. W amerykańskim systemie edukacji bardzo często jest tak, że osoba, która uczy, pochodzi z biznesu, więc ma doświadczenie i osiągnęła bardzo wiele na bardzo wysokich stanowiskach. Dzisiaj swoją karierę wiążą już wyłącznie z edukacją i rozwojem innych ludzi. Praca z altruistami i wizjonerami jest ogromnie motywująca.

Z edukacją wiąże się Twoje dzisiaj? Chcesz edukować polski świat mody.

Spełniam się w edukacji. Mam poczucie misji. Poczucie, że dobro, które mnie spotkało, zobowiązuje. Z drugiej strony ono zawsze wraca. Wierzę, że to moja ścieżka życiowa. Miałam ogromne szczęście poznać ludzi, z którymi założyliśmy Instytut Prawa i Biznesu Mody, gdzie chcielibyśmy realizować cele wymiany edukacyjnej na poziomie światowym. Aktualnie poszukujemy partnerów w Unii Europejskiej i na świecie.

To wszystko w Polsce?

Tak, w Polsce.

Czym ta szkoła będzie się różnić od tego co już jest na polskim rynku?

Szkoła ma być uzupełnieniem edukacji artystycznej osób, które pracują w sektorze kreatywnym – moda, fotografia, grafika, projektowanie ubioru itd. Te osoby zdobywają świetne doświadczenie w działaniach kreatywnych, ale brakuje im nadal biznesowego podejścia do tego co robią. To jest decydujące dla ich sukcesu. My jako instytut skupimy się na edukacji biznesowej czyli co zrobić, aby dać im narzędzia do zarządzania firmą. Chcemy, aby zapewnili sobie w ten sposób bezpieczną przyszłość.

Chcesz powiedzieć, że 16-letnia dziewczyna, która uczy się teraz w jakimś podrzędnym białostockim liceum – może gdzieś na Zielonych Wzgórzach – może w przyszłości pracować w Chanel?

Absolutnie tak. Trzeba mieć oczy szeroko otwarte i bardzo mocno zachęcam wszystkich do ciekawości świata, żeby podglądali, czytali i edukowali się, bo tak naprawdę nie wiedzą gdzie w swoim życiu trafią i czyją rękę uścisną pewnego dnia. Kto by pomyślał, że kiedyś ja wyląduje w takim miejscu, z takimi ludźmi, że mi się to uda… Prawda jest taka, że ciężko na to zapracowałam. Ja kocham swoje Zielone Wzgórza – skąd pochodzę. Jestem bardzo dumna z tego, że jestem z Białegostoku. Uważam, że nasze miasto jest niezwykle piękne, ciepłe i pełne bardzo bogatych wewnętrznie ludzi. 

Uciekłaś w wieku 18 lat z szarych wówczas ulic Białegostoku, Polski do Stanów. Poznałaś świat, w którym można więcej osiągnąć, w którym wszyscy mają więcej. Zobaczyłaś bogate, kolorowe domy i ulice. Wreszcie media, rozrywkę, modę w USA. Potem ktoś Ci pomógł. Mówisz o bogatej kobiecie, która Cię wsparła, coachu. W końcu pewnego dnia wylądowałaś w Chanel. Pamiętasz ten dzień?

Nigdy go nie zapomnę.

Jak się wtedy czułaś?

W momencie gdy ubiegałam się o tę pracę, wiedziałam, że ona jest moja, że ja należę do tej społeczności. Jeszcze na etapie rekrutacji bardzo mocno wierzyłam w siebie i w swoje umiejętności. Była to sprawka skrupulatnego przygotowania i treningu. Najpierw spisałam sobie potencjalne pytania, a potem stałam przed lustrem i ćwiczyłam rozmowę kwalifikacyjną. Wiedziałam, że bardzo tego chcę i jestem do tego przygotowana merytorycznie. Nic nie spada nam samo z nieba.

Do kogo najpierw zadzwoniłaś tego dnia, żeby powiedzieć o nowej pracy?

Chyba do mojej siostry— mojej najlepszej przyjaciółki i najwierniejszego fana! To Ania namówiła mnie do aplikowania, wspierała mnie w całym procesie.

Było dużo łez?

Chyba po prostu niedowierzanie.

Rozmawiałaś z rodzicami?

Tak. Moja Mama to silna kobieta, nie miałam innego wyjścia jak zdobyć szczyty śmiech

Nie spodziewali się, gdy wyjeżdżałaś w wieku 18 lat, że wylądujesz w tak dużej korporacji i na tak elitarnym stanowisku?

Powiem Ci szczerze, że oni bardziej to przeżywali niż ja. Byli ze mnie bardzo dumni. Wiedziałam, że przede mną jest ogromna odpowiedzialność, ogromne zadanie. Oni zwracali uwagę na wielki progres w mojej karierze i byli z tego dumni. Ja natomiast cieszyłam się, że mogłam im sprawić tak ogromną radość.

fot. Urszula Wiszowata

Biuro Chanel w Nowym Jorku fot. Urszula Wiszowata

 

Niełatwo jest 18-letniej dziewczynie, która zostawia kochane rodzeństwo i rodziców… i wyjeżdża.

Tak, to jest bardzo trudny okres, kiedy potrzebujemy siebie nawzajem. Nie łatwo jest wyjechać 18-letniej dziewczynie na drugi koniec świata. Miłość rodziny czuć nawet z drugiego końca świata.

Ale to jest Twoja pierwsza bardzo poważna życiowa decyzja.

Chwila ciszy Wiesz, że dopiero teraz ty mi to uświadamiasz. Kiedy jesteś w akcji, robisz to, to ty to po prostu robisz. Ja to po prostu robiłam. Dla mnie to było naturalne. Ciągle siebie testowałam i nadal testuję. Może ktoś kto obserwuje to z boku, bardziej docenia tę ścieżkę niż ja sama. Naprawdę.

W Chanel sporo się nauczyłaś.

Bardzo wiele.

Ale bez wątpienia nie wystarczy prowadzić ładnego bloga modowego, ładnie dobierać ubrania, zamieszczać selfie na Instagramie, żeby dostać pracę w Chanel. Trzeba się wcześniej sporo nauczyć i sporo pracować nad tym, aby zdobyć wiedzę potrzebną w domu mody?

Absolutnie. Każdy z nas buduje swoje portfolio na przestrzeni dorosłych lat. Co zrobi z praktyką i wiedzą zależy tylko od niego. W moim przypadku okazało się z dnia na dzień, że pracuję z ludźmi, którzy pokończyli najlepsze szkoły świata. Niezwykle ambitnymi i ciekawymi. Tam nie było miejsca ani na słabości, ani popełnianie błędów. W związku z tym to była bardzo ciężka praca od strony zawodowej i merytorycznej, ale też ciężka praca nad sobą. Ubrania i selfie wydają się w tym wszystkim banałem. Nie tak wygląda wielki świat mody. To przede wszystkim biznes.

Na kim więc dzisiaj powinny się wzorować młode osoby zainteresowane światem mody? Skąd brać wiedzę na ten temat?

Bardzo często media kreują wizerunek sukcesu z dnia na dzień. Programy telewizyjne dają młodym osobom poczucie sukcesu instant. Jak kawa. Ludziom się wydaje, że życie jest szybko zrobioną, smaczną kawą. Nieprawda. Nad tym się ciężko pracuje. Młode osoby powinny przede wszystkim otaczać się innymi ambitnymi młodymi osobami, które sprawiają, że jako grupa stają się lepsi i każdy z nich dąży do jakiegoś celu. Każdy kolejny rok ich życia, bądź każdy stopień edukacji, ścieżki kariery jest kolejną cegiełką życia. Blogi modowe i tego typu media to czyste show, rozrywka. Na pewno nie jest to edukacja. Oczywiście nie mam na celu mówienie czy jest to dobre czy złe. Niemniej młode osoby powinny rozdzielić wiedzę, którą jest rozrywka, a merytoryczną wiedzą, która pozwoli im osiągnąć sukces w życiu.

Masz wiedzę, kontakty, aby skutecznie edukować dzisiaj ludzi. Tylko zastanawiam się jaki będzie cel Instytutu. Czy oni maja tworzyć i rozwijać polskie firmy czy mają zainteresować się pracą za granica?

Każdy z nas ma swoją drogę. Biorąc pod uwagę zajęcia, które poprowadziłam dla kilkunastu dziewczyn na przestrzeni ostatnich kilku dni widzę, że każdy ma swoje pasje i ścieżkę. Każdy powinien szlifować swoje najlepsze strony, zamiast koncentrować się na swoich słabościach. Mam na myśli także siebie. Jeśli moją mocną stroną jest pomoc innym w odnalezieniu zawodowej drogi – niezależnie czy to jest w Polsce czy za granicą – to dlaczego nie? Są inne sfery mojego życia, w których ja potrzebuję wsparcia. Ale jeśli mogę kogoś połączyć z odpowiednimi ludźmi, pokazać jak dostać się do pracy w zagranicznej firmie, z jakich stron internetowych skorzystać, jak przygotować dokumenty, jak przygotować się do rozmowy kwalifikacyjnej, to to robię. Pomagam spełniać marzenia. Niekiedy młodzi ludzie nawet nie wiedzą jakie te marzenia powinny być, jakie są. Ja pomagam im spróbować i wyjść z ich strefy komfortu.

Opowiadałaś mi o kobiecie – amerykańskiej businesswoman, u której pracowałaś, a która później Ci bardzo pomogła m.in. zapłaciła za wspomnianego coacha. Jak miała na imię?

Denise.

Zdajesz sobie sprawę, że jeśli uda Ci się wdrożyć w życie projekt, o którym opowiadasz, pomożesz kilku osobom… to będziesz dla nich tym kim dziś dla Ciebie jest Pani Denise?

Ale to zabrzmiało poważnie chwila ciszy i łzy w oczach. Jeśli tak będzie, będę przeszczęśliwa… Wierzmy w siebie i innych ludzi. Chciałabym być „cichą ręką”, która przeciągnie je na kolejny szczebel rozwoju. Pamiętajmy jednak, że szlachetność zobowiązuję. Ile dasz, tyle dostaniesz.

Podejrzewam, że po kilku latach intensywnej współpracy Pani Denise stała się dla Ciebie kimś więcej niż pracodawcą. Ona nie tylko przekazała Ci wiedzę, dała pracę, ale także poczucie bycia kimś ważnym. Zmotywowała Cię, uwierzyła w Ciebie, stała się kimś bliskim.

Więzi międzyludzkie są najcenniejszym co w życiu mamy. W związku z tym pielęgnowanie tych więzi jest bardzo ważne.

Kiedy ostatnio z nią rozmawiałaś?

Widziałam się z nią w czerwcu tego roku.

Jak sobie radzi bez Ciebie?

Dobrze. Moja cudowna ciocia pracuje z nią. Jesteśmy na etapie bycia jedną wielką rodziną. Moja rodzina pomaga jej w kwestiach, w których ona tego potrzebuje i vice versa. Ja jestem jej czwartym dzieckiem, któremu kibicuje, ale gdy trzeba na mnie nakrzyczeć i naprawdę mnie opieprzyć, to też to robi. Na razie bacznie mnie obserwuje, bo nie do końca popiera decyzję o powrocie do Polski. Chyba chce też zobaczyć efekty.

Pani Denise zainwestowała w Ciebie i ma w związku z tym pewne oczekiwania?

Kiedyś ktoś mi powiedział, że jeśli robisz coś dla drugiego człowieka i oczekujesz od niego czegoś w zamian, to popełniasz błąd. Jeśli pomagam, to robię to bezinteresownie. Podobnie działała Denise, która zainwestowała też we mnie swoje emocje. Dla mojego dobra chce się upewnić, że kroki, które stawiam są dla mnie dobre. Zabiega o to, żebym była szczęśliwa. Nie mogę jednak pominąć mojej cioci, która opiekowała się mną jak swoim dzieckiem, dała mi mnóstwo ciepła, schronienie, i to dzięki niej i jej mężowi ukończyłam studia oraz miałam silę aby walczyć w życiu o więcej. Chciałabym, żeby więcej było takich bezinteresownych ludzi na świecie.

Dobry z Ciebie człowiek…

Śmiech Może tak to tylko dobrze brzmi… na pewno szalony. Oby mnie to nie zaprowadziło w jakiś kozi róg. Wiesz, że sprawiasz podczas tej rozmowy, że bardzo dobrze o sobie myślę. Z drugiej strony to bardzo emocjonalna rozmowa…

Mocno trzymam kciuki za to, żeby wszystko poszło zgodnie z planem. Mam nadzieję, że jak będziesz to wszystko, o czym mówisz, wdrażać w życie, to nie zapomnisz o dziewczynach, które w dalszym ciągu mieszkają w Białymstoku. Gdzieś na Zielonych Wzgórzach.

Nigdy. Korzenie mamy tylko jedne. Ja jestem Ulą z Zielonych Wzgórz.

Biuro Chanel w Nowym Jorku fot. Urszula Wiszowata

Komentarze