Filipek wciąż walczy. Urodził się i żyje dzięki m.in. Waszemu wsparciu

Dziecko urodziło się 10 października, a operację przeszło niespełna dwa tygodnie później. Filip przyszedł na świat z połową serca. Operacja w niemieckiej klinice w Munster była bardzo kosztowna. Rodzina potrzebowała kilkuset tysięcy złotych. Udało się zebrać całą kwotę – dzięki wsparciu tysięcy Podlasian, wielu firm i przedsiębiorców.

O sprawie pisaliśmy pod koniec sierpnia: Już w niedzielę festyn „Serce Filipka” w Wasilkowie. Biznes włącza się w akcję ratowania życia dziecka

Przypomnijmy: u Filipa Rafało, znajdującego się jeszcze łonie matki, zdiagnozowana została wada, która eliminuje dzieci bez operacji – HLHS, czyli niedorozwój lewej komory serca. Poruszyło to wielu mieszkańców naszego regionu. Zorganizowana została cała masa licytacji, zbiórek, duży festyn w Wasilkowie. W to ostatnie wydarzenie włączyły się m.in.: Yuniversal Podlaski, Pikles Hurtownia Owoców i Warzyw, Bruno-Tassi, Zakład Gospodarki Komunalnej w Wasilkowie, Wodociągi Białostockie, firma motoryzacyjna RYCAR, mobilna szkoła tańca PAARO, Grupa Ratownicza SRP Medival, Słoneczne Przedszkole, Bubble Soccer. Wsparcia udzieliły salony urody, kosmetyczne, fryzjerskie.

Byliśmy z mężem przeszczęśliwi i mogliśmy odetchnąć z ulgą, że nasz kochany synek będzie miał szansę na życie – mówi w rozmowie z naszym portal Joanna Rafało.

Justyna Nosorowska, która bezpośrednio zaangażowała się w akcję pomocy, dziękuje za każdą pomoc i wsparcie.

Czekałam bardzo na urodziny Filipka, ale z drugiej strony wiedziałam, że im dłużej jest w brzuszku mamy, tym urodzi się silniejszy. Filipek długo nie decydował się na to, żeby przyjść na świat. Kiedy się urodził, pojawiła się radość, że już jest, ale i strach, że teraz dopiero zaczyna się walka o niego. Byłam w kontakcie z mamą Filipka. Wiedziałam o jej strachu i jako rodzic bardzo dobrze ją rozumiem. Nic się w życiu innego nie liczy, gdy choruje dziecko – dodaje Nosorowska.

Dziś Filipek okazuje się małym, wielkim wojownikiem. Walczy o każdą minutę swojego życia i każdą minutę wygrywa. Jego mama mówi tak: – Jednak operacja to tak naprawdę połowa sukcesu. Drugą połowę nasz mały bohater musi sam stoczyć i zaakceptować te zmiany. Cały czas jesteśmy przy nim i widzimy, jakie robi postępy.

Osoby, które bezinteresownie organizowały festyny, licytacje, nakręciły spiralę pozytywnego działania, czekają aż Filipek i jego rodzice wrócą do domu. Łączy ich jedno marzenie, żeby Boże Narodzenie dziecko spędziło już w domu.

Może jak będziemy głęboko w to wierzyć, to się spełni. Na pewno się spełni – podkreśla Justyna.

Na Filipka czekają jeszcze dwie operacje. Drugą należy przeprowadzić, zanim chłopczyk skończy sześć miesięcy. O tym, kiedy ma się ona odbyć, zadecyduje stan dziecka.

Prawdopodobnie trzeba będzie zorganizować drugą zbiórkę. Ale skoro pierwsza akcja się udała, z pewnością uda się i następna.

Piotr Walczak, fot. arch. pryw. rodziców Filipa

Komentarze