Jej marka zdobyła już prestiż i uznanie. Kobiety zachwycają się piękną bielizną z Białegostoku

Po powstaniu w 1956 roku Spółdzielni Pracy Wzorcowa, w Białymstoku nie mieliśmy sobie równych w branży bieliźniarskiej. W dalszym ciągu nasze miasto jest ważnym ośrodkiem tej branży, a powstające tu projekty zachwycają kobiety na całym świecie. O pięknej bieliźnie rozmawiałyśmy z Katarzyną Witkiewicz (na zdjęciu), założycielką marki WHITE RVBBIT.

Katarzyna Witkiewicz wychowała się w domu, gdzie szycie i przerabianie ubrań było na porządku dziennym. Do dzisiaj wspomina, jak jej babcia Łucja pięknie szyła i dziergała. Talent odziedziczyła na szczęście nie tylko jej mama, pani Katarzyna jest w swojej rodzinie przedstawicielką trzeciego pokoleniem kobiet uwielbiających szycie.

Założycielka marki WHITE RVBBIT szyła swoje pierwsze ubrania w wieku 13 lat. Wszystkiego uczyła się metodą prób i błędów. Korzystała z gotowych szablonów, podpowiedzi doświadczonych krawcowych i wsparcia – jaka sama określa – „szyciowej społeczności”, pełnej życzliwych i bardzo pomocnych osób. Jak hobby zamieniło się w dochodową działalność?

Magdalena Ławreniuk, Przedsiębiorcze Podlasie: Obroniła pani doktorat z literaturoznawstwa i nowych mediów, rzuciła pracę na etacie jako PR manager w międzynarodowej firmie produkcyjnej i założyła własną firmę bieliźnianą.

Katarzyna Witkiewicz, właścicielka marki WHITE RVBBIT: Firmę założyłam w czerwcu 2016. Szczerze mówiąc nie po to, by robić wielką karierę w modzie, tylko żeby nadać formę działalności temu, co traktowałam jako „hobby na boku”. Chciałam spróbować sił w rozwijaniu marki koronkowej bielizny, ale bardziej w ramach pasji niż regularnego biznesu, bo moim głównym zajęciem miała być praca naukowa.

Szybko okazało się jednak, że WHITE RVBBIT jest tak dobrze odbierany przez klientki i media, wymaga tak dużego zaangażowania, że nie pozostawia mi zbyt wiele przestrzeni na inną pracę. Uważam, że moim największym sukcesem jest to, że udało mi się stworzyć nie tylko jedną z najpopularniejszych marek internetowych, która praktycznie od początku sama na siebie zarabia, ale też miejsce, do którego codziennie chodzę z przyjemnością.

W WHITE RVBBIT pracuję na co dzień wyłącznie z kobietami i to wcale nie wynika z tego, że chcę w ten sposób wyrównywać szanse czy wspierać swoją płeć. Kobiety są po prostu świetnymi pracownikami, są mądre, kreatywne i odpowiedzialne – i to właśnie zbudowanie swojego zespołu uważam za największy zawodowy sukces.

Obok nazwy pani firmy nie można przejść obojętnie. Od razu kojarzy się ona z uwielbianą przez dzieci, ale i dorosłych „Alicją w Krainie Czarów”.

– Ta nazwa właściwie przyszła do mnie sama. Od dziecka kocham książki, ta miłość doprowadziła mnie na studia literaturoznawcze i to właśnie na nich nauczyłam się dekonstrukcji tekstów, szukania ukrytych znaczeń i patrzenia na dzieło jak na wielowymiarową całość. Chciałam przenieść ten sposób patrzenia na komunikację marki, a „Alicja w Krainie Czarów” wydała mi się idealną inspiracją, bo to przecież oniryczna podróż, w której wszystko może się wydarzyć.

Naszym symbolem jest więc biały królik – przewodnik oprowadzający po koronkowej Krainie Czarów. By jednak było bardziej przewrotnie, literkę A zastąpiliśmy literką V, więc nie „white rabbit”, ale „WHITE RVBBIT”, ponieważ V jest lustrzanym odbiciem A, a więc sugestywnym zaproszeniem na drugą stronę lustra, do świata, w którym oprócz magii jest też odrobina nieporządku i szaleństwa.

Nawiązania do „Alicji w Krainie Czarów” widać także w nazwach produktów czy kolekcji. Nasze dwie główne linie bielizny Mad Cat i Queen of nawiązują do szalonego kota z Chestire i Królowej Kier, a nazwy kolekcji – jak chociażby Impossible Things, One Second czy nasza pierwsza kolekcja sukienek Elsie, Lacie, Tillie – odnoszą się do baśniowych cytatów lub historii zawartych w książce Carrolla.

Założyła pani markę w Białymstoku – bieliźnianym zagłębiu Polski. Czy nie obawiała się pani silnej konkurencji?

– Białystok jest bez wątpienia jednym z najważniejszych punktów na bieliźnianej mapie Europy i myślę, że każda osoba z branży zdaje sobie z tego doskonale sprawę. Ja jednak nigdy nie patrzyłam na WHITE RVBBIT przez pryzmat lokalizacji, bo szczerze mówiąc mam przekonanie graniczące z pewnością, że mogłabym rozwijać markę w dowolnym miejscu na świecie.

Białystok i jego tradycje nie były dla mnie obciążeniem, nie czułam presji związanej z konkretnie tą konkurencją, bo choć mamy tu obecnie kilkanaście firm specjalizujących się w szyciu bielizny, to w przypadku marki sprzedającej głównie online konkurencją jest właściwie każda bieliźniana firma, a to daje zupełnie inną perspektywę.

Siłą tego miasta są za to na pewno wykwalifikowani rzemieślnicy – świetne krawcowe i konstruktorki, co doceniam szczególnie odkąd prowadzę własną pracownię.

Pandemia pokrzyżowała plany wielu przedsiębiorcom. Jak pani firma funkcjonuje w tym nietypowym czasie?

– Mieliśmy w planach otwarcie autorskiego butiku, musieliśmy to jednak przesunąć z uwagi na pandemię. W tej branży trzeba po prostu być elastycznym i umieć szybko reagować na zmieniające się okoliczności rynkowe, co dobitnie pokazały nam ostatnie miesiące. Jako firma możemy szybko reagować na najbardziej nieprzewidywalne zdarzenia losowe, takie jak pandemia i lockdown z początku roku, dzięki własnej pracowni.

W ciągu kilku dni przyłączyliśmy się do akcji szycia maseczek, które najpierw trafiały tylko do medyków, a potem stały się obowiązkowym akcesorium każdej osoby wychodzącej z domu. Równolegle szyliśmy wówczas świetnie przyjętą wiosenną kolekcję bielizny i próbowaliśmy zamknąć letnią kolekcję sukienek. Gdybyśmy korzystali wówczas wyłącznie z zewnętrznych szwalni, to prawdopodobnie żadna z tych kolekcji w ogóle by nie powstała.

Dziękuję za rozmowę.

Komentarze