Jolanta Koszelew, Technotalenty: U nas ludzie po 40-tce czy 50-tce nie wychodzą nawet na miasto…

Jolanta Koszelew, fot. Monika Woroniecka

Po 20 latach pracy na Politechnice Białostockiej, Jolanta Koszelew otworzyła ze wspólnikiem firmę. W swoim felietonie wiele uwagi poświęca przedsiębiorcom 40+ i 50+.

Jolanta Koszelew, Fundacja Technotalenty: Od pięciu lat mam okazję obserwować, a w niektórych przypadkach wspierać, rozwój nowych firm, które są zakładane przez studentów i absolwentów lokalnych uczelni. Większość z nich wytwarza produkty lub usługi cyfrowe albo w  dużym stopniu oparte o rynek cyfrowy.

Slogan promocyjny miasta

Dokładnie 5 lat temu Karol Przybyszewski z białostockiej firmy Qburst powiedział, że mamy tu na Podlasiu potencjał rozwoju Puszczy Krzemowej. Określenie Karola się przyjęło i wielokrotnie powraca w lokalnych mediach jako slogan promocyjny naszego miasta. Czy jednak taka puszcza nam tu faktycznie wyrosła? 5 lat to za krótko jak na puszczę pełnowymiarową, ale wystarczająco długo na wnioski w temacie gatunków drzew, które się w puszczy „zasiały” i całego ekosystemu, w którym puszcza się rozwija.

Przymiotnik „krzemowa” sugeruje, że chodzi o efekt w postaci masy krytycznej  ekosystemu startupów i o takich firmach będzie tu mowa.

Wiele na temat definicji startupu znajdziecie w felietonie Marcina Joki – lidera projektu Photon, ale jakiej definicji by nie przyjąć, to każdy startup spełnia jeden warunek konieczny – ma swój produkt lub usługę, którą sam wytworzył i do której zachował  prawa własności intelektualnej, przynajmniej na początkowym etapie rozwoju.

Startupów nie tworzą zatem np. firmy IT, które produkują i wdrażają oprogramowanie przekazując swoim klientom prawa autorskie, niezależnie od tego, czy jest to wysoce innowacyjne oprogramowania, czy też rzemiosło.

Ile startupów działa dziś na Podlasiu

Ile startupów działa dziś na Podlasiu i czy można już mówić o Puszczy Krzemowej? Nie wiem dokładnie ile, ale wiem, że niewiele. Dość dobrze znam dwa: PHOTON i RiftCat .

Nie można powiedzieć, że te startupy działają. Działać to może firma IT z grubym portfelem klientów, którą stać na opłacenie deficytowych dziś programistów. Startup nie działa. Startup walczy. Pięć lat temu na swoim pierwszym TEDexie w Gdyni usłyszałam od Michała Wroczyńskiego z IVONA Software, że startup to nie wojna, ale fajna zabawa i jak się coś nie uda, to przenosimy zabawki do następnej piaskownicy, czyli do następnego projektu. Wtedy napawało mnie to optymizmem, teraz wiem, że to nieprawda. Startup, zwłaszcza w Europie, zwłaszcza w Polsce, to walka.

Imponują mi młodzi, znani ludzie stąd, czyli z Podlasia, którzy świadomie wybrali walkę zamiast intratnej, spokojnej posady w korporacjach czy w dużych firmach. Imponuje mi ich odwaga, wytrzymałość, zaangażowanie i tempo, w jakim się uczą i wyciągają wnioski, zwłaszcza z negatywnego feedbacku i porażek.

Na szczęście mamy tak już w Polsce rozwiniętą modę na Startup Life, że jest o startupach rodem z Podlasia głośno, są coraz bardziej promowane i doceniane w lokalnych, a nawet krajowych rankingach przedsiębiorczości czy innowacyjności.  Na szczęście też mamy lepsze lub gorsze możliwości finansowania startupów z dodatkiem lepiej lub gorzej dopasowanego mentoringu czy coachingu. Jednak największym szczęściem jest to, że te nieliczne w Puszczy Krzemowej drzewa chcą „zasiewać”, czyli dzielić się swoim doświadczeniem, chcą opowiadać o swojej ścieżce rozwoju stawiając przy niej znaki zakazu, nakazu czy ostrzegawcze.

Te trzy szczęścia sprawiają, że cały czas mamy szansę na Puszczę Krzemową, ale w tempie minionych 5 lat, przy obecnym stanie rozwoju wsparcia dla ekosystemu lokalnych startupów, możemy za kolejne 5 lat nie zauważyć znaczących różnic.

Pytanie jakie tu stawiam brzmi: Czy da się coś więcej zrobić, aby Puszcza Krzemowa rosła w szybszym tempie? Na pewno nie warto dosypywać sztucznych nawozów w postaci dotacji UE. W aktualnej perspektywie jest tego nawozu aż za dużo. Wiedząc, jak dalece nieelastyczne i zbiurokratyzowane są to środki, ryzykuję stwierdzenie, że startup nie powinien wchodzić do sklepu z nawozami. Zwracam uwagę, że nawozem sztucznym nazywam programy dotacyjne a nie inwestycyjne, które coraz częściej są uzupełniane programami akceleracyjnymi, czyli małymi sprytnymi pieniędzmi na fazę inkubacji startupu.

Na pewno warto dążyć do zbudowania grupy lokalnych aniołów biznesu, najlepiej w postaci funduszu inwestycyjnego. Jest tu sporo majętnych firm, które są otwarte na realizację samodzielnego projektu przez startup, w który inwestują i który wspierają swoim doświadczeniem i kontaktami. Wyzwaniem jest „wychowanie” lokalnych inwestorów albo oczekiwanie na czasy, w których nasze pojedyncze drzewa w Puszczy Krzemowej w ramach zmiany pokoleń, po paśmie sukcesów, same podejmą się takiej roli. O ile po stronie startupów edukacja coraz lepiej procentuje dzięki różnego rodzaju wydarzeniom i programom akceleracyjnym, o tyle nie ma programów „kształcących” inwestorów.

Startupy w grupie wiekowej 40+ i 50+

Drugiej szansy na szybszy wzrost Puszczy Krzemowej upatruję w grupie docelowej 40+, która aktualnie jest przekonana o tym, że startupy są dla młodych i jest to hobby raczej, niż poważny sposób na zawodowe życie. Grupa ta jest warta zachodu z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze, jako rodzice, których wsparcie jest czasem kluczowe, zwłaszcza wtedy kiedy córce lub synowi nie idzie w startupie. Gadanie typu idź na etat, najlepiej do urzędu, jest niestety nadal nagminne i nie pomaga młodym ludziom w ich wyjściu ze strefy komfortu. Drugim powodem, dla którego warto zająć się Podlasiankami i Podlasianami po czterdziestce jest niezaprzeczalny fakt, że startupy budowane przez doświadczonych zawodowo ludzi rozwijają się lepiej.

Fundacja Kauffmana przeprowadziła niedawno ankietę wśród 652 szefów amerykańskich startupów, z której wynika, że średni wiek amerykańskich założycieli firm technologicznych, którzy rozwijają swój pierwszy biznes, to 39 lat. Drugi zaskakujący wniosek jest taki, że w ankietowanej losowej grupie było dwa razy więcej założycieli w wieku 50+ niż 25-.

Ludzie nauki często z wiekiem tracą swoje zdolności do generowania możliwie najlepszych wyników badań. Natomiast predyspozycje do przedsiębiorczości rosną, ponieważ z wiekiem rośnie nasze doświadczenie i sieć kontaktów. Na przykład Benjamin Franklin skomercjalizował swój wynalazek bifocals i dorobił się fortuny w wieku 76 lat. Whitney Johnson z Harvard Business Review twierdzi, że przedsiębiorcy są jak czerwone wino – tym lepsi im są starsi.

Nie chodzi o to, aby tworzyć specjalnie nowe formy wsparcia dla startuperów po czterdziestce, tylko o to by przekonać tę fajną grupę, że to hobby jest też dla nich i bardzo odmładza. W akceleratorach amerykańskich czy fińskich można spotkać nagminnie startupy ze średnią wieku powyżej lat 40. U nas ludzie po czterdziestce czy pięćdziesiątce nie wychodzą nawet na miasto, a co dopiero gdy mówimy o wyjściu ze swojej strefy komfortu. Jestem pewna, że da się to zmienić – potrzebna jest odpowiednia aura, kampania i fajne przykłady startuperów 40+. Na początek nawet z zagranicy.

Ostatni aspekt to przywództwo i budowanie zespołu. O ile prawdziwa wojna wymaga generała, o tyle startup jak kania dżdżu potrzebuje lidera, który zbuduje zespół i poprowadzi projekt oraz sam zespół do zwycięstwa. Przywództwo jako przedmiot nie znalazło swojego miejsca na żadnym z poziomów edukacji i do dziś bardzo często mylone jest z zarządzaniem. Student np. Stanford University – bez względu na to czy studiuje medycynę, informatykę czy ekonomię, może wybrać roczny kurs z Leadership czyli z przywództwa. To zespół, a nie projekt jest kluczowym zasobem startupu. To lider buduje, przebudowuje i motywuje zespół. Nie ma urodzonych liderów – jak mawiał Brian Warren, są tylko różne ich typy, które się sprawdzają w różnych projektach i zespołach. Edukacja w tym obszarze jest kluczowa, a praktycznie nie istnieje w Polsce. Potrzebne są też wydarzenia i wsparcie w poszukiwaniu członków zespołów. Świetną inicjatywą jest HACKLAG. Bardzo kibicuję tej przestrzeni.

Moja własna firma

Od prawie dwóch lat prowadzę swoją firmę. Na razie nie jest to startup, choć do tego dążymy. Razem ze wspólnikiem zaczęliśmy od zleceń i konsultingu, bo chcieliśmy się nauczyć „pływać” chociaż „pieskiem” na rynku, po 20 latach spędzonych na uczelni. Świat zleceń IT jest prosty i właściwie gdybyśmy w nim pozostali, to mielibyśmy dziś niezłą sumkę na koncie. Nam jednak zachciało się wyzwań i od pewnego czasu pracujemy nad swoim produktem. Zanim się zdecydowaliśmy na rozwój tego właśnie produktu minął rok, rok intensywnej pracy nad poprzednimi pomysłami, w których namiętnie szukaliśmy słabych stron i zawsze potrafiliśmy je znaleźć. Przez ten rok bardzo dużo się nauczyliśmy o projektowaniu produktów pod kątem potrzeb użytkownika. Dużo też dowiedzieliśmy się o sobie. To, czego zazdrościmy takim firmom jak RiftCat czy PHOTON, to szybkie i zdecydowane wejście na rynek. My się za długo krygujemy. No, ale ma się swoje lata i naszym poczynaniom przyglądają się przecież nasze dorosłe lub wkrótce dorosłe dzieci.

Gala Finałowa Technotalenty 2016, fot. PP
Gala Finałowa Technotalenty 2016, fot. PP

Dział Felietony wspiera Partner Sieńko i Syn- Autoryzowany Dealer Audi. Przeczytaj kolejny na  https://przedsiebiorczepodlasie.pl/felietony/  Zdjęcia: Monika Woroniecka – fotografia biznesowa

Komentarze