Karol Rutkowski: Wozić się trzeba „umić”

sdr

Lato nieśmiało majaczy na horyzoncie, machając z oddali na pożegnanie. Powoli wchodzimy w najbardziej znielubiony okres roku, wypełniony żółtymi liśćmi, chłodnymi porankami i powszechnym uczuciem irytacji. Zostały tylko wspomnienia, perspektywa skrobania szyb i wymiany opon na zimówki. Czy tak być musi? Nie, absolutnie! Świat się zmienia jak życie Foresta Gumpa. Nauczmy się korzystać z dobrych stron naszych czasów. Wciśnij „Start”, wrzuć bieg i wciśnij gaz do dechy! W końcu to twoje marzenia.

Żyć trzeba „umić”… z dystansem

Masz czasem tak, że jakiś utwór chodzi za tobą w kółko, nie dając chwili odpoczynku zmysłom? Nucisz go bez przerwy. Czy to pod prysznicem, czy w samochodzie. Niekiedy nie rozumiesz nawet, o czym śpiewa wykonawca. To normalne. Chyba że akurat chodzisz po cmentarzu i śpiewasz pod nosem „Kiedyś Cię znajdę” z repertuaru Reni Jusis. Wówczas inni mogą poczuć się niezręcznie. Nie polecam tego rodzaju pranków. To prawie tak bezmyślne, jak kradzież Porsche z policyjnego parkingu – uda się tylko, jeśli te zaparkowało gdzieś pod komendą w Augustowie. Tamtejsi funkcjonariusze na pewno nie zauważą.

Każdy ma inne poczucie humoru i gust, a jak wiadomo, o gustach się nie dyskutuje.

Tak oto minionego lata wszyscy nucili pod nosem Розовое вино (czyt. Rozovoye Vino) duetu Feduk & Allj. Oponenci lata z radiem znienawidzili kontrowersyjnego Allj’a i Feduka bujającego się na tle białego Merca. Niezliczone masy pokochały jednak singiel tej dwójki. Co tam, że znajomość rosyjskiego w dzisiejszych czasach kończy się na zwrotach z kreskówki „Masza i Niedźwiedź”. Popowy hit moskiewskiego Drake’a i Quebonafide z Nowosybirska znają wszyscy.

Ja również.

Miłą dla ucha linię melodyjną pod koniec sierpnia wyparł inny utwór. Utwór, o którym celowo wspominam w motoryzacyjnym felietonie, gdyż to on zainspirował jego tytuł. Nagrana przez rapera Wojtka Sokoła reinterpretacja utworu „Chcemy być wyżej” to nie tylko banger realizowany w ramach projektu „Tymczasem”, przy wsparciu EB. To swego rodzaju kop motywacyjny dla zapominalskich. Kop na przypomnienie, że „żyć trzeba umić”. Nie. Nie jest to tylko pusty slogan.

To było dobre lato

Będę miło wspominał minione lato. Wakacje się udały, pogoda dopisała. Chociaż dawno uświadomiłem sobie, że pieniądze są drogą do celu, a nie samym celem, dopiero w tym roku dostrzegłem ludzi, którzy swoje mniejsze lub większe fortuny przekuwają na marzenia. Sokół jest jedną z nich. Człowiek, który otarł się o bezdomność, dorobił się na muzyce sporych pieniędzy. Jak sam przyznaje, większość z nich wydał. Pomijając egzotyczne podróże, sporą część budżetu współzałożyciela marki PROSTO pochłania jego Range Rover, pod którego maską drzemie mocarne 4,4 litra. Dlaczego? Bo jak sam powiedział w jednym z wywiadów: „Lubię komfort. Lubię wysoko siedzieć, mieć dobry sprzęt do słuchania muzyki”. Dodatkowy komenatrz do cytatu będzie zbędny.

Wróćmy jednak z warszawskich blokowisk na białostockie podwórka. Paradoksalnie, dopiero pod koniec sezonu letniego miałem okazję uczestniczyć w dwóch fajnych eventach. W dodatku tydzień po tygodniu. Pierwszym z nich był zorganizowany przez Caroseria Autodetaling „Dzień Detailera”. Tydzień później wylądowałem na dziedzińcu tykocińskiego Zamku, gdzie fani motoryzacji spotkali się podczas IV Auto Cafe.

Wyjątkowe samochody, zapachy unoszących się w powietrzu oktanów i kawy, lśniące lakiery oraz… ludzie! Ludzie, którzy zamiast mrozić pieniądze na kontach, postanowili spełniać marzenia. Przynajmniej te motoryzacyjne. Niby pieniądze szczęścia nie dają. Są od tego pewne wyjątki, bo jeśli przyjdzie nam płakać, to lepiej ronić łzy w Ferrari niż w Multipli.

Żyć trzeba „umić”, bawić się i wyjść z twarzą

We wrześniu stuknęła mi trzydziestka. Niby niedużo, ale z racji kontaktowej natury poznałem w tym czasie naprawdę różnych ludzi. Znam przedsiębiorcę spędzającego każdą wolną chwilę na oglądaniu telewizji. Co ciekawe, facet jeździ roboczym busem, chociaż nawet spalanie Vipera nie nadszarpnęłoby jego sakwy. Znam też pasjonata amerykańskich aut, który własnymi rękoma odrestaurował egzemplarz unikalny w tej części Europy. Zrobił to będąc zwykłym ziomkiem z blokowiska. Na swój sposób każda z tych postaci jest niesamowita. Niby każdy decyduje o swoim życiu oraz tym, jak chce je spędzić. Szanuję to.

Można być szczęśliwym podróżując Mercedesem za kilka baniek. Precyzując: zielonym Mercedesem komunikacji miejskiej. Nie namawiam nikogo do sprzedawania nerki i kupowania auta, przez które jego partner złoży papiery rozwodowe. W słowach „żyć trzeba umić, bawić się i wyjść z twarzą” chodzi o coś zupełnie innego. To więcej niż sentencja wyrwana z kontekstu, z utworu, o którym za kilka miesięcy mało kto będzie pamiętał.

Jeśli masz już oszczędności na wymarzonego klasyka, to go w końcu kup. Marzyłaś, aby przejechać się Ferrari? Pozwól sobie na przejażdżkę po torze autami od Devil Cars. Będąc na plaży, patrzysz z podziwem na skuter wodny? Wynajmij go! Zastanawiasz się, czy wyskoczyć gdzieś na weekend, ale żal ci pieniędzy na paliwo? Spoko. Siedź dalej w domu i dalej narzekaj. Pamiętaj tylko, że jedynie koty mają po siedem żyć. My mamy po jednym. Wykorzystajmy sprzyjające czasy, aby się nim cieszyć.

PS.
Celowo wrzucam podglądowe zdjęcie z G-Klasse w tle. Zrobiłem je w Petersburgu. Ciut bardziej zamożni Rosjanie wiedzą, jak się bawić. Spełniają też swoje motoryzacyjne marzenia, chociaż podatki na auta z importu naprawdę odstraszają. Rosjanie, jak nikt inny, zdają się wiedzieć, że żyje się raz. Straconych chwil nie odzyskasz żadnymi środkami z lokaty.

Karol Rutkowski

Komentarze