Kombinat Fasty. Kiedyś gigant tętniący życiem, dziś obiekt w ruinie [ZDJĘCIA]

24 czerwca Fundacja DOM oraz Stowarzyszenie Edukacji Kulturalnej Widok zorganizowały historyczny spacer po Fastach. Wspominano lata świetności i upadku BZPB Fasty, trzeciej co do wielkości fabryki włókienniczej w PRL. Przewodnikami po dawnym kombinacie byli jego byli pracownicy.

Dzisiaj teren dawnej fabryki przy ul. Przędzalnianej zajmują magazyny, firmy i sklepy. Część budynków jest w ruinie. Odwiedzane są czasami przez młodzież uprawiającą urban eksploration, czyli badaczy miejskich pustostanów.

– W zasadzie zatarła się już pierwotna funkcja wielu z nich. Dzisiaj nazwy poszczególnych fabrycznych działów: składalnia, wykańczalnia, brakarnia, rachuba, niewiele mówią. Mało kto wie, czym zajmowała się pruczka, przewijarka, cewiarka, klejarka czy smarowaczka. Dlatego wyjaśnienia i informacje fastowiaków będą nieocenione – mówi Urszula Dąbrowska ze Stowarzyszenia Edukacji Kulturalnej Widok.

Spacer to część projektu pt. „Fasty moja miłość”, realizowanego od początku roku przez dwie organizacje: Dom i Widok, dzięki funduszom norweskim. W jego efekcie powstaną wideo nagrania rozmów z fastowiakmi, zdigitalizowane zostaną dokumenty i pamiątki dotyczące fabryki, znajdujące się dziś w prywatnych rękach. Odbędą się też studyjne wyjazdy i integracyjne spotkania byłych pracowników kombinatu, a także warsztaty, których kanwą będzie tkanina. Będą mogli wziąć w nich udział wszyscy chętni. Kulminacją projektu ma być wystawa o Fastach w Galerii im Sleńdzińskich w Białymstoku. Zaplanowana jest na wiosnę przyszłego roku.

– Na razie zbieramy materiały i jesteśmy coraz bardziej podekscytowani – mówi Anna Skorko z Fundacji DOM, koordynator projektu. – O ile przedwojenna włókiennicza historia Białegostoku była badana, o tyle ta późniejsza, jako komunistyczna i zbyt świeża, szybko poszła w zapomnienie. To jest przedziwne, że o gigantycznym kombinacie, który działał jeszcze w latach 90., a w szczytowym momencie dawał pracę nawet 7 tysiącom ludzi, tak niewiele dziś wiadomo. Chcemy się zbadać, jak się potoczyły losy fastowiaków, jak wspominają zakład, jakie było jego znaczenie dla miasta. Jest jeszcze czas, by te historie spróbować zebrać i zarejestrować. Nasze odkrycia będziemy publikować na stronie internetowej http://fasty.fd.org.pl/, którą niedawno stworzyliśmy.

Jak szacuje Jerzy Jamiołkowski, dawny pracownik kombinatu, z którym przeprowadzono już wywiad, przez fabrykę w przeciągu pół wieku przewinęło się ponad 35 tys. ludzi. Przez wiele lat zakład pracował na trzy zmiany i ciągle potrzebował ludzi, głównie kobiet, obsługujących krosna. 70 proc. załogi stanowiły kobiety. Przyjeżdżały do pracy z okolicznych wsi: Dobrzyniewa, Fast, Choroszczy, Knyszyna. Codziennie przed fabryczną bramą zatrzymywało się nawet 30 autobusów pełnych „chłoporobotników” – jak się mówiło w PRL na pracowników Fast. Ich udział i wpływ na to, jaki Białystok jest dzisiaj, nie został wystraczająco zbadany ani doceniony.

– W ramach tego projektu chcemy przybliżyć realia największej białostockiej powojennej fabryki włókienniczej. Oddamy głos wszystkim chętnym: od dyrektora po prządkę. Każdy zapewne inaczej zapamiętał Fasty i co innego dołoży do zbiorowej pamięci białostoczan – mówi Anna Skorko.

Red. PP, fot. mat. pras.

Komentarze