Komora potrafiąca działać cuda. Trudny czas na inwestycje okazał się wiatrem w plecy

– Hiperbaryczna komora tlenowa to jedyny legalny doping dla sportowców, dopuszczany przed zawodami – mówi Marek Szubzda, współwłaściciel 02Med, Podlaskiego Centrum Terapii Hiperbarycznej, które oferuje usługę tlenoterapii na Podlasiu. Rozmawiamy z nim o popularyzacji metody wspomagającej leczenie, która jak się okazuje, znana jest od lat.

Hiperbaryczna komora tlenowa to nie jest jakiś nowy wynalazek. Efekty tlenoterapii w leczeniu różnych schorzeń znane były już sto lat temu. Tlen jest pierwiastkiem niezbędnym do życia większości organizmów na ziemi. Negatywny wpływ zanieczyszczeń powietrza odbija się na zdrowiu całego organizmu. Spowalnia się praca krwiobiegu, obniża odporność, spada siła budulca kości i elastyczność skóry. Tlenoterapia hiperbaryczna jest odpowiedzią na problemy cywilizacyjne, takie jak anemia, cukrzyca, udar mózgu, zawał serca i wiele innych dolegliwości. Dlaczego zatem nie jest powszechna?

– Może dlatego, że takie leczenie byłoby nie na rękę koncernom farmaceutycznym? – zauważa retorycznie Marek Szubzda, współwłaściciel O2Med Podlaskiego Centrum Terapii Hiperbarycznej, które powstało w Białymstoku po to, by uzupełniać w organizmie niedobory tlenu.

Mimo że w miejscu tym można wspomagać leczenie niemal wszystkich chorób, zaczynając od problemów krążeniowych, po zakwasy, oparzenia, kończąc na stopach cukrzycowych, w środku nie poczujemy się jak u lekarza, a jak w przytulnym domowym salonie.

– Zależało nam na tym, by zachować wystrój domowy, by nie stwarzać surowego gabinetu. Naszymi pacjentami często są dzieci z dysfunkcjami, one muszą tu się dobrze czuć – zaznacza Marek.

Podczas zabiegu w komorze hiperbarycznej ciało zostaje wprowadzone w warunki podwyższonego ciśnienia, przy jednoczesnym spokojnym oddychaniu skoncentrowanym tlenem. Sesja oddychania jest nieinwazyjna, bezpieczna. Efekty wzmocnienia i reakcji organizmu czuć już po pierwszej sesji hiperbarycznej.

Komora potrafi działać cuda ze zdrowiem ale, co ciekawe, to nie jest jakieś skomplikowane urządzenie, rodem z filmów science fiction. Składa się ze sprężarki, filtra powietrza i chłodziarki. Sama komora to pompowany namiot, który „rośnie”, gdy znajdziemy się w środku. Jest tam tak dużo miejsca, że z powodzeniem w tlenowym seansie jednocześnie mogą wziąć udział dwie osoby.

– My jednak nie zalecamy tego rozwiązania, ponieważ wtedy trzeba dzielić dobroczynny tlen. Najlepsze efekty uzyskuje się przy jednej osobie w środku – tłumaczy właściciel.

Dodaje jednak, że działaniu tlenu nie przeszkadza dziecko, które można ze sobą zabrać. Zresztą, w przypadku terapii dla dzieci zalecane jest wchodzenie do komory razem z nimi, po to, by się nie przestraszyły. Można mieć ze sobą zabawki, książki i to, co uatrakcyjni czas spędzony w komorze. Są i tacy, którzy przychodzą na seans z laptopem i by nie tracić czasu, w jego trakcie pracują lub oglądają ulubiony serial.

Dozwolone jest wszystko, czym nie uszkodzi się namiotu komory. W środku można usiąść lub wygodnie się położyć i potraktować ten czas jako najlepszy relaks.

Seans trwa godzinę. Dyskomfort odczuwa się tylko przez chwilę, gdy zmienia się ciśnienie w komorze. To takie uczucie, jak w przypadku startu samolotu. Tylko krócej trwa i nie jest nieprzyjemne. Potem można dosłownie się rozpłynąć. Po seansie czujemy się trochę tak, jak po długim spacerze w lesie. Dotlenieni, ale nieco zmęczeni. Ten ostatni efekt szybko mija.

– Jedynym skutkiem ubocznym jest dobry sen. Znaczna część naszych klientów zaznacza, że w nocy po seansie spali bardzo dobrze – podkreśla Marek.

Komora w Białymstoku pojawiła się na przełomie roku. Mimo że funkcjonuje tylko kilkanaście tygodni, już nie da się skorzystać z terapii „z marszu”. By się dotlenić, trzeba się umawiać. To cieszy pomysłodawców stworzenia O2Med.

O tej inwestycji założyciele myśleli od dawna. Od lat bliska jest im społeczna odpowiedzialność biznesu, połączona z zainteresowaniem alternatywnymi metodami leczenia i sposobami oddychania. Przeniesienie tych pasji na mapę Białegostoku było kwestią czasu. Moment, w którym rozpoczęli działanie w branży, mimo iż trudny, dla nich okazał się wiatrem w plecy. Terapia tlenowa bowiem staje się bardzo popularna w leczeniu pocovidowym. Niestety, w trakcie zarażenia wirusem, nie można z niej korzystać. Ale później, już tak.

– Dobroczynne działanie tlenu można wymieniać bez końca. Cieszę się, że coraz wyraźniej dostrzegane są przez społeczeństwo i mam nadzieję, że już wkrótce będziemy mogli uruchomić kolejne komory – mówi z dumą pomysłodawca.

Ewa Bochenko

Komentarze