Konstruuje i buduje rowery elektryczne. Pasja młodego białostoczanina przerodziła się w biznes

Damian Orzechowski studiuje na Wydziale Elektrycznym Politechniki Białostockiej. Jego kanał na YouTube stał się ważnym źródłem wiedzy, nie tylko technicznej. Prowadzi własny startup CAT-EBIKES, w którym konstruuje i buduje rowery elektryczne. Ma też czas na działanie w studenckim kole naukowym IO.

Damian Orzechowski swój pierwszy, w pełni elektryczny rower skonstruował jeszcze przed rozpoczęciem studiów, będąc uczniem Technikum Elektrycznego w Białymstoku. Od tej pory skonstruował kilka rowerów – dla siebie i dla znajomych. W jego warsztacie powstają też akumulatory na zamówienie do takich pojazdów.

Już na I semestrze studiów o kierunku elektronika i telekomunikacja na Wydziale Elektrycznym Politechniki Białostockiej Damian Orzechowski zapisał się do studenckiego Koła Naukowego IO.

– W kole naukowym mamy możliwość rozwijania naszych pasji, między innymi wnioskujemy o dofinansowanie na różne projekty – wyjaśnia Orzechowski. – W ostatnim czasie zgłosiliśmy wniosek o dofinansowanie roweru do Ministerstwa Edukacji i Nauki, ponieważ mam ambitny plan zbudować jeszcze lepszy, jeszcze bardziej innowacyjny rower niż ten, który jest.

Damian jest bardzo zadowolony ze studiów na Wydziale Elektrycznym.

– Studiowanie na Politechnice Białostockiej na pewno pozwala rozwijać pewne umiejętności związane z konstruowaniem urządzeń, rozwiązywaniem problemów technicznych i takim analitycznym myśleniem – wylicza. – Wiedza specjalistyczna jak najbardziej się przydaje, mimo to trzeba jednak po godzinach rozwijać swoje pasje, dlatego właśnie gorąco zachęcam wszystkich, by znaleźć i rozwijać to, co kochacie.

Student postanowił spróbować swoją pasję skomercjalizować.

– Moja pasja do rowerów elektrycznych i do elektroniki przerodziła się także w biznes – zdradza Damian Orzechowski. – Postanowiłem, że chciałbym prowadzić na początku startup, a później większą firmę w branży rowerów elektrycznych i elektroniki. I tak powstał mój startup CAT-EBIKES. Składamy w nim rowery na zamówienie, a także robimy akumulatory czy też mniejsze części do takich rowerów.

Jaka jest recepta studenta na start startupu?

– Uważam, że jeśli ktoś naprawdę odnalazł swoją pasję, czuje się w tym dobry i chce się rozwijać, to też powinien pomyśleć o komercjalizacji swoich pomysłów – mówi z przekonaniem Damian Orzechowski. – Warto, zwłaszcza jeśli to jest coś naprawdę innowacyjnego. W wieku dwudziestu paru lat głowa jest pełna pomysłów, nie mamy jeszcze poważnych zobowiązań, a więc nie mamy też za dużo do stracenia. Do tej decyzji przekonali mnie także ludzie, którzy mijali mnie gdzieś na ścieżce rowerowej czy w mieście i pytali, co to jest za rower, jakie to ma osiągi, jaki zasięg. Zdarzało mi się również „przyłapać” kierowców, którzy z zaciekawieniem wpatrywali się w moją konstrukcję zza szyby samochodu. Zainteresowanie ludzi wzbudza na pewno duże emocje. Stwierdziłem, że warto iść tą drogą. W końcu przecież o to w biznesie chodzi, aby zostać zauważonym.

Przedsiębiorca przekonuje, że przede wszystkim należy uwierzyć w swój pomysł i potencjał, a najczęściej również zaryzykować – zarówno pieniądze, jak i czas. Podjęcie takiego wyzwania oznacza mnóstwo wyrzeczeń. Z pewnością należy zrezygnować z bezproduktywnego spędzania wolnego czasu na rzecz rozwoju oraz zmienić sposób myślenia o finansach tak, aby mniej konsumować, a więcej inwestować. Skoro już o pieniądzach mowa – warto wcześniej postarać się o różnego rodzaju stypendia i wykorzystać je jako źródło finansowania startupu (przynajmniej na początku).

Damian od niemal dekady jest aktywnym YouTuberem. Swój kanał sygnuje po prostu imieniem i nazwiskiem.

– W internecie jesteśmy coraz mniej anonimowi, więc ukrywanie się pod pseudonimami nie ma większego sensu. Zwłaszcza w czasach, kiedy budowanie swojej marki osobistej jest bardziej istotne niż kiedykolwiek wcześniej. Na moim kanale poruszam głównie tematy związane z elektroniką, pomagam objaśniać niektóre zagadnienia i też często ludzie dziękują mi za wytłumaczenie czegoś – opowiada Orzechowski. – Ludzie informują mnie, że dostali piątkę z kolokwium, piątkę z klasówki, że w końcu zrozumieli coś, co wcześniej było niejasne. Ostatnio dowiedziałem się, że pewni studenci zaliczyli kolokwium poprawkowe na piątkę i pochwalili się, że oglądali moje filmy. Cieszę się, że te filmy naprawdę komuś się przydają, że pomagają, i że to dzieje się nie tylko gdzieś tam w Polsce, ale też tu, na Politechnice Białostockiej. Dowiedzieć się o tym, to super uczucie! Lubię ludzi uczyć, lubię przekazywać wiedzę, lubię robić to w inny sposób niż jest to w tradycyjnym systemie edukacji. Zawsze stawiam na praktykę i staram się to pokazywać. Taki model edukacji czerpałem z pierwszej książki o elektronice, która trafiła w moje ręce w wieku 13 lat, mianowicie „Elektronika. Od praktyki do teorii” Charles’a Platt’a. Mój potencjał doceniły duże przedsiębiorstwa. Obecnie dwoma największymi partnerami w mojej działalności internetowej są firmy: TIM SA, z którą przygotowuję materiały na temat elektrotechniki i automatyki oraz chińska firma JLCPCB, która wspiera mnie w dziedzinie projektowania i produkcji urządzeń elektronicznych.

Damian Orzechowski właśnie kończy studia inżynierskie na Wydziale Elektrycznym. Oczywiście zamierza rozpocząć studia magisterskie na tym samym wydziale na Politechnice Białostockiej. Czy to będzie koniec edukacji?

– Wiele osób namawia mnie na studia doktoranckie, ale jeszcze muszę się zastanowić- mówi z uśmiechem. – To niewykluczone.

Student prezentuje lakierowany na biało rower elektryczny stworzony do jazdy za miastem.

– Jest dosyć ciężki, dosyć szybki i całkiem mocny! – mówi z entuzjazmem Damian Orzechowski.

W tylnym kole konstruktor ukrył silnik i wyposażył pojazd w dość pojemny akumulator. Solidna konstrukcja waży około 50 kilogramów.

– Z takim napędem tej masy nie czuć – przekonuje. – Oczywiście, jeśli ktoś się przesiada ze zwykłego roweru, na pewno musi się na nowo nauczyć jeździć na takim sprzęcie, bo jest to trochę inne odczucie, ale naprawdę idzie to bardzo szybko i jest mega, mega frajda z takiej jazdy.

Pierwsze, co się rzuca w oczy w konstrukcji Orzechowskiego, to jest zupełnie inna rama – nie jest jak w typowym rowerze, jest to rama typu skrzynka.

– W środku mamy dużo miejsca na różne rzeczy: akumulatory, sterownik, elektronikę i całe okablowanie – wyjaśnia Orzechowski.

Akumulator ma pojemność około 2 kilowatogodzin i pozwala na przejechanie około 100 km. Pojazd osiąga prędkość nawet 60 km/h. Silnik zintegrowany z tylnym kołem jest rozwiązaniem wyjątkowo mało awaryjnym. W porównaniu do zwykłego roweru konstrukcja musi mieć dużo mocniejsze elementy, hamulce hydrauliczne, odpowiednie tarcze. Z przodu zamontowany jest sportowy amortyzator dwupółkowy. Tylny amortyzator został wykorzystany z osprzętu motocyklowego.

– Jest dłuższy, mocniejszy, można sobie śmiało na takim rowerze skakać – przekonuje Orzechowski.

Szerokie opony to nie tylko efekt wizualny, ale zdecydowanie większa wytrzymałość na uszkodzenia podczas jazdy czy efektownych manewrów.

– Przy wąskich oponach bardzo szybko można przebić dętkę na różnych nierównościach – przypomina konstruktor. – Miałem z tym dosyć dużo przygód i to jest właśnie sprawdzone rozwiązanie, żeby opony były jak najszersze.

Opisywany biały rower powstał od 2017 roku i miał dużo różnych form.

– Najpierw był zwykłym rowerem, później zrobiłem go na takiej dedykowanej ramie – wspomina student Wydziału Elektrycznego. – Dużo było eksperymentów, przeróbek, dużo zabawy. Na tym rowerze tak naprawdę uczyłem się robić różne rzeczy związane z pojazdami elektrycznymi. Mam też drugi rower, troszeczkę mniejszy, lżejszy. To przeróbka roweru zwykłego na elektryczny i to jest dobra alternatywa dla osób, które chciałyby mieć taki rower do miasta: lżejszy, tańszy, bo dla wielu osób barierę stanowi cena i masa takiego roweru jak mój biały. Dlatego proponuję alternatywę – rower o mniejszej masie, oczywiście o mniejszym zasięgu. Nie można sobie na nim polatać w lesie, ale taką przeróbkę można dostać w cenie do 5 000 zł. Dla wielu osób to jest też dosyć wysoka kwota, ale warto zauważyć, że taki rower szybko się zwraca w sezonie na jakichś dojazdach do pracy, na uczelnię.

Rower ładuje się przez gniazdo ładowania – takiego jak w zasilaczu komputerowym. To rozwiązanie uniwersalne – byle mieć przy sobie odpowiedni przewód. Ładowarka znajduje się wewnątrz roweru.

– Koszt jednego ładowania to jest około 1,40 zł, ale da się taniej – na przykład z odnawialnych źródeł energii – podpowiada Orzechowski. – Jeśli ktoś ma instalację fotowoltaiczną to można by powiedzieć w dużym skrócie, że jeździ za darmo. Wpadliśmy w naszym kole naukowym IO na Wydziale Elektrycznym na pomysł, aby skonstruować stację ładowania pojazdów elektrycznych z użyciem paneli słonecznych. Dostaliśmy dofinansowanie na ten projekt i jest już w trakcie realizacji. Mam nadzieję, że już niedługo stanie taka stacja przed Wydziałem Elektrycznym i będziemy widzieć przy niej dużo pojazdów elektrycznych, które się ładują.

Agnieszka Sakowicz-Stasiulewicz, fot. Paweł Jankowski/PB

Komentarze