Koszelew: Nowa ścieżka kariery naukowca, która prowadzi do tytułu Professor of Practise

Jolanta Koszelew, fot. Monika Woroniecka

Dlaczego Polska wlecze się w ogonie wszystkich rankingów innowacyjności mimo już wydanych i nadal wydawanych gigantycznych środków UE na innowacje właśnie. Powodów takiej sytuacji jest wiele ale pozwolę sobie w niniejszym felietonie rozłożyć na czynniki pierwsze jeden z nich – moim zdaniem kluczowy. Skupię się na innowacjach opartych o wyniki rozwiązań naukowych i technologicznych, które z sukcesem zastosowane w produktach, usługach lub procesach dają potencjalnie największy i najszybszy skok w rozwoju firmy, która je wdrożyła.

Ten kluczowy powód słabych wyników Polski w zawodach europejskich i światowych pt. „Innowacyjność” to moim zdaniem brak motywacji naukowców i wynalazców pracujących na polskich uczelniach oraz w instytutach badawczych do współpracy z biznesem.

Model kariery polskiego naukowca zakłada awans i możliwość kontynuacji pracy w jednostce badawczej na stanowisku naukowo-dydaktycznym lub naukowym tylko wtedy gdy pracownik uzyska stopień doktora a potem doktora habilitowanego. Jeden i drugi etap awansu jest oparty w decydującym stopniu na wynikach pracy naukowej a jej rezultaty oceniane są na podstawie publikacji i rozpraw. Nic więc dziwnego, że cała motywacja naukowca, który chce awansować w miejscu pracy skupia się na publikowaniu i wymyślaniu problemów oraz ich rozwiązań, których odbiorcami są recenzenci będący takimi samymi naukowcami.

Ważne jest tylko to ile punktów ma publikacja i na której tzw. liście ministerialnej jest, a nie to do czego i czy w ogóle można zastosować opublikowane w niej wyniki. Oczywiście nie piszę tu o badaniach podstawowych w dziedzinach takich jak na przykład matematyka, gdzie najpierw muszą być wykonane teoretyczne badania, aby za jakiś czas powstały zastosowania rozwiązań. Piszę tu o badaniach aplikacyjnych, które prowadzą na przykład naukowcy z uczelni technicznych.

Taki stan rzeczy utrwalany przez kilkadziesiąt lat spowodował, że rozwinęła się na uczelniach groźna choroba, którą nie tylko ja nazywam PUNKTOZĄ (Punktoza od punktów, które ciuła od oceny do oceny pracownik uczelni). Punktoza jak każda poważna choroba ma swoje poważne objawy. Oprócz wspomnianego już braku motywacji do współpracy z biznesem, punktoza wprowadziła naukowców wręcz w stan bojaźni przed weryfikacją ich umiejętności w realnym świecie problemów, które wymagają rozwiązania. Punktoza nie tylko zamknęła naukowców na kontakty z biznesem, ale również sprawiła, że aktualny system kształcenia studentów i doktorantów nie zawiera elementów, które efektywnie podnoszą kompetencje w takich ważnych aspektach jak: planowanie i realizacja projektów B+R we współpracy z przemysłem, współpraca w zespołach multidyscyplinarnych czy prace przedwdrożeniowe i wdrożeniowe. Oczywiście punktoza nie wszystkich dopadła, ale ta garstka osób, która się oparła tej pladze albo już nie pracuje na uczelni, albo za chwilę przestanie, bo na przykład nie naciułała punktów na habilitację.

I co teraz? Czy da się jakoś punktozę leczyć i jej zapobiegać – zwłaszcza w grupie młodych pracowników naukowych? Na pewno tak, ale potrzebne są przede wszystkim zmiany systemowe w modelu kariery naukowców. Postulaty środowisk akademickich w tym zakresie Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego zna. Jesteśmy w przededniu reformy szkolnictwa wyższego na bazie tzw. Ustawy 2.0., która za chwilę stanie się faktem. Pojawiły się lepiej lub gorzej oceniane przez środowisko akademickie propozycje ministerstwa typu doktoraty wdrożeniowe i habilitacje wdrożeniowe. Czas pokaże czy te rozwiązania będą skuteczne.

Moim zdaniem dopóki nie pojawi się odrębna, nowa ścieżka kariery dla naukowców, którzy na co dzień, a nie tylko incydentalnie współpracują z biznesem, będzie nadal rozwijał się efekt odpływu kadry, która realizuje badania aplikacyjne z uczelni do przemysłu. Na pewno odbędzie się to z korzyścią dla samych pracowników i firm, ale czy również dla uczelni?

Załóżmy jednak optymistycznie, że taka nowa ścieżka w modelu kariery naukowca, która prowadzi do stanowiska/tytułu „Profesor Praktyczny” (ang. Professor of Practise) pojawia się w Polsce, tak jak powiła się ładnych parę lat temu w wielu krajach Europy (Niemcy, Holandia, Finlandia) i dawno temu w USA.
Same zmiany systemowe moim zdaniem nie wystarczą. Jeżeli motywacja naukowców zostanie systemowo pobudzona to potrzebna będzie jeszcze intensywna edukacja zarówno w warstwie kształtowania postaw jak i nowych umiejętności. Naukowiec, który prowadzi badania dla biznesu powinien znać i akceptować potrzeby tego świata czyli patrzeć na proces i wyniki badań jako na rezultat komercyjny, a nie tylko badawczy. To swego rodzaju empatia, której potrzebę można i trzeba uświadomić, a potem wykształcić. Czy mamy w Polsce grupę dobrze przygotowanych edukatorów/ mentorów/ coachów, aby zrealizować ten cel? Czy naukowcy są gotowi na taką nową wiedzę?
Sądzę, że akurat w tym aspekcie jesteśmy na dobrej drodze.

Zaczęło się od tego, że Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego w latach 2012-2016 wysłało za pieniądze z UE pięćsetkę młodych (co najmniej duchem) i zmotywowanych pracowników uczelni oraz instytucji otoczenia biznesu na staż do najlepszych w komercjalizacji wyników badań uczelni na świecie, takich jak Stanford University i University of Berkeley w USA, Oxford University i Cambridge University w UK w ramach programu Top 500 Innovators (www.top500innovators.org). Choć znaleźli się krytycy, którzy podsumowali ten dwumiesięczny program tak, że były to niezłe wakacje za publiczne pieniądze, to pozwolę się z nimi nie zgodzić. Absolwenci programu Top 500 Innovators są dziś szefami i pracownikami spółek celowych, centrów i biur transferów technologii powołanych przez uczelnie do komercjalizacji, spółek akademickich czyli startupów założonych przez naukowców i próbują wdrożyć w polskich warunkach to czego się nauczyli w czasie stażu – stażu, który na pewno nie był urlopem

Trzymam kciuki za całą pięćsetkę, aby się nie wypaliła i wytrzymała w miejscach, w których działa zawodowo na polu transferu technologii i komercjalizacji, aby nie dała się barierom mentalnym, biurokracji i ograniczeniom systemowym, które trawią polskie uczelnie. Bardzo szanuję to co robicie. Kropla po kropli drążycie skałę, a raczej uczelniany beton i choć widzę często Waszą frustrację to błagam – ducha nie gaście i róbcie swoje. W Białymstoku działa kilkanaścioro „topowiczów”, a kompletną mapę polskiej sieci Top 500 Innovators znajdziecie tutaj.

To bardzo efektywna sieć, która uruchomiła już mnóstwo wspaniałych projektów edukacyjnych, społecznych i badawczo-rozwojowych. To właśnie po powrocie ze stażu założyłam fundację Technotalenty, realizuję projekt edukacyjny MELES, którego efektem jest program nauczania przedsiębiorczości dla studentów uczelni technicznych i złożyłam firmę akademicką (www.uplogic.pl), która od 1 czerwca realizuje w konsorcjum naukowo-przemysłowym największy w Polsce projekt badań aplikacyjnych (www.aval-project.pl) uznany przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju za innowację przełomową w dziedzinie transportu morskiego.

Dużym krokiem naprzód w dziedzinie edukacji naukowców w opisanych wyżej obszarach będzie też projekt Inkubator Innowacyjności +, który jest realizowany w całej Polsce i m.in. przez trzy białostockie uczelnie: Politechnikę Białostocką, Uniwersytet w Białymstoku i Uniwersytet Medyczny w Białymstoku. Znam ten zespół siłaczek i siłaczy, którzy realizuje ten projekt w naszym mieście:
Karino, Andrzeju i Tomku – trzymam mocno zaciśnięte kciuki za Was i za rozwój projektów oraz naukowców, którzy otrzymają wsparcie inkubatora. To inkubator bez murów i biur, za małe pieniądze, ale jakże potrzebny, aby wydostać naukowców z punktozy i pokazać im inne możliwie efekty ich pracy naukowej niż tylko publikacje. To inkubator z narzędziami wsparcia właśnie dla naukowców, którzy zechcą i odważą się przekonać co do tego komu potrzebne są wyniki ich badań.

Czy zmotywowani systemowo naukowcy otworzą się na taką nową wiedzę i empatię? Jestem pewna, że tak. Mam próbkę tego otwarcia na warsztatach, które prowadzę dla naukowców z planowania, pozyskiwania finansowania i realizacji projektów B+R we współpracy z przemysłem.

Nie chcę abyś drogi Czytelniku pomyślał, że dzielę naukowców na niedobrych „starych” Profesorów Teoretycznych i lepszych nowych – Praktycznych. Nie twierdzę też, że pisanie publikacji nie ma sensu i nie jest potrzebne, ale aktualnie absolwent uczelni, który chce związać swoją karierę z nauką, nie ma wyboru – musi publikować, aby awansować, a taki wybór ma naukowiec w wielu krajach w Europie i na świecie, które w rankingach innowacyjności plasują się bardzo wysoko.

Dział Felietony wspiera Partner Sieńko i Syn Sp. z o.o. Autoryzowany Dealer Volkswagen. Przeczytaj kolejny na  https://przedsiebiorczepodlasie.pl/felietony/  Zdjęcia: Monika Woroniecka – fotografia biznesowa

Komentarze