Krzysztof Szubzda o tym, że przedmioty lubią oszukiwać, a my lubimy być oszukiwani

Prezenter TVP próbuje zdefiniować prawdę. A może rozszyfrować?

Krzysztof Szubzda: Każdy z nas lubi widok błękitnych granulek w śnieżnobiałym proszku. Nasza intuicja podpowiada nam, że dzięki nim pranie będzie jeszcze bielsze. Tak jak na widok żółtszego żółtka, wydaje nam się że kura była zdrowsza, a kupiwszy droższy bilet, mamy skłonność bardziej docenić słabego artystę. Rynek chętnie na to reaguje i dosypuje odpowiednie preparaty do kurzych pasz i winduje ceny biletów na coraz słabsze koncerty.

Mój znajomy produkuje w Hiszpanii właśnie te niebieskie granulki do proszku. Nie mają one żadnego działania, ani sensu, oprócz tego, że lepiej się sprzedają. Ludzie lubią przepłacić za coś, co nie pierze, by mieć mniej proszku, który pierze. To znaczy, specjaliści od PR wymyślają im super naukowe nazwy i animacje ich piorącej mocy. Szef fabryki granulek parska ze śmiechu w seszelański drink, a sprytne gospodynie szukają detergentów z czynnikiem TEAD super white plus.

Kiedy opowiadam o tym znajomym, wszyscy podziwiają jego operatywność. Ok, zgadzam się, ale tak na boku: wyobrażacie sobie taką ściemę za czasów naszych dziadków. No dobra, może przynudzam, ale pozwólcie na ostatnie sentymentalne pytanie w tym tekście. Nie tęskno wam do czasów, kiedy komoda była w stu procentach komodą, mleko – mlekiem a nauczyciel –nauczycielem? Dziś zawartość drewna w komodzie jest śladowa i wciąż szukamy pomysłów jak ją zmniejszyć. Byłem kiedyś na wystawie mebli przyszłości i królowała tam ładnie zdobiona dykta, a nawet karton. Mleko mlekiem już nawet nie pachnie, jest płynem, często pozbawionym tłuszczu i innych typowo mlecznych składników, który z sentymentu barwimy jeszcze na biało, ale i to może się zmienić. Zwyczajne mleko by się już nie sprzedało. Kiedyś wypiłem prawdziwe mleko i skończyło się na szpitalu. Mój organizm nie toleruje już aż takiej naturalności. Na szczęście ciągle jeszcze trawię ser. Tylko, coraz dalej muszę szukać tego prawdziwego. W sklepie, w miejscu sera coraz częściej leżą produkty uznawane przez większość klientów za ser. Producenci zanim wyprodukują ser, muszą zbadać, jak ów ser widzą odbiorcy. Trochę się obawiam, że pokolenie naszych wnuków może uznać, że ser powinien zawierać niebieskie granulki z proszku do prania i producenci nie będą mieli wyjścia. Śmiejecie się? Są już walentynkowe jajka, z żółtkiem prawie czerwonym o przekroju serca i wędliny dla dzieci z konturem myszki Miki na każdym plasterku.

Z jednej więc strony, dzięki googlowi mamy wszystko pod ręką, z drugiej zaś – prawdziwy ser i proszek do prania znaleźć dziś o wiele trudniej niż kiedyś. Ale dzięki temu wciąż mamy swoje Graale, których możemy nieustannie szukać i życie nie przestaje być fascynujące.

Komentarze