Szubzda w grudniu: O dwunastu w kolejce i że Noe to nie Nemo

Szubzda przedsiebiorczepodlasie.pl

Przed Wami historia o dwóch najbardziej zrelaksowanych grupach zawodowych na Podlasiu: emerytach i tych paniach z okienka na poczcie. True story z życia Krzyśka. Świetne.


Moja poczta mieści się w centrum Białegostoku i ma aż 14 okienek. Co prawda jedno jest na stałe zamurowane, osiem zwykle nie działa, dwa okienka prowadzą ważne czynności nie związane z obsługą klienta, jedno ma nawet dwie funkcje: kiosk i usługi filatelistyczne, a ostatnie przyjmuje tylko paczki wielkogabarytowe. Wczoraj siedziała w nim wielkogabarytowa kasjerka w białym swetrze z angory i rozwiązywała tysiąc krzyżówek panoramicznych. Wyglądała trochę jak wielki zmutowany królik angorski. Oprócz mnie, było na poczcie jedenastu klientów, wybitnie zrelaksowanych – wszyscy emeryci. Najbliższa pilna sprawa w ich kalendarzu to była prawdopodobnie Wigilia, ale przyszli właśnie dziś. Trudno podejrzewać ich o złośliwość, ale jednak.
Trudno też podejrzewać o złośliwość maszynę do wydawania numerków, ale czemu wypluła mi numerek 467? Czterysta sześćdziesiąt siedem!!! Trzy razy przeliczyłem wszystkich obecnych na poczcie. Było nas w kolejce dwunastu! Tyle co potraw wigilijnych, tyle co znaków zodiaku. Skąd ta astronomiczna liczba? No ale co robić? Uzbroiłem się w cierpliwość. Normalnie byłem tak uzbrojony!!! Byłem Koreą Północną cierpliwości, a i tak szlag mnie trafiał, bo na wyświetlaczu ciągle było: 457.

To patrzę dalej. Przy „460” wpadłem na pomysł, że może by zapłacić rachunek u filatelisty. Podszedłem, zagajam go klasycznie, czy może wyemitowano już „sól” w kolekcji minerały polskie. Filatelista mówi, że w obiegu jest już i sól i gips – pełna seria. To mówię, że super, bo ja właśnie potrzebuję soli i gipsu a do tego jeszcze, tak świetnie się składa, że mam rachunek za wodę, hę?
Po chwili wróciłem do kolejki z gipsem i solą i… rachunkiem.

Patrzę na wyświetlacz dalej. Przy 464 wpadłem na pomysł, żeby zaatakować zmutowanego królika angorskiego. Więc zagajam, czego tam pani nie wie w krzyżówce? Krewniak żyrafy na pięć liter czy likier jajeczny?

No właśnie nie pasuje mi tutaj właściciel słynnej arki, na N, bo wpisuje NEMO, a tu są tylko trzy kratki.
No to mówię, jej że nie Nemo tylko Noe i że tak w nawiązaniu do potopu może by przyjęła rachunek za wodę.
Ale baba-królik mówi, że ona jest tylko od wielkich gabarytów.
Rachunek za potop by przyjęła, no ale nie mój.
Po kolejnych 40 minutach, byłem już pierwszy w kolejce. Przede mną na wyświetlaczu ostatnie sekundy wyświetlania 466, gapiłem się z napięciem jak na ostatnie sekundy starego roku. Już chciałem normalnie otwierać szampana, podnosić ręce do góry, a tu nagle 468.
No jak można skonstruować system kolejkowy bez 467 numeru. To się chyba sprawdza te liczby, czy wszystkie są, a dopiero potem odpala system. Tłumaczę to babie-królik. A ona mówi, że musieli otworzyć dodatkowe okienko i tak przy okazji, czy wiem co to jest „Na kółkach, ale nie auto” kończy się na el”. Byłem trochę zdenerwowany więc powiedziałem, że „debil” kończy się na el. I pobiegłem szukać dodatkowe okienka, które czekało z numerem 467. Oczywiście ruszyłem nie w tę stronę. Bo to drugie okienko nie było drugie tylko siódme, więc obiegłem całą pocztę. Wreszcie znalazłem. Udało się!

Tylko, że przy okienku stoi już klient z numerem 469 i bezczelnie się śmieje, bezczelnie i bezzębnie. A ja stoję jak głupek z numerem 467, który dawno przestał wyświetlać. W drugiej ręce trzymam niezapłacony rachunek i jeszcze te znaczki z gipsem i solą.

Odwracam się w poszukiwaniu ratunku. Ale ratunku nie ma. Jest tylko czerwona na twarzy klientka w berecie, rozkłada ręce i pokazuje mi jak fucka numerek 470.
Ręce mi opadły. Baba-królik spojrzała na mnie wesoło.
– To jest po prostu burdel – powiedziałem jej i wyszedłem.
– No jasne, że „burdel” – przytaknęła baba-królik – przecież „debil” nie jest na kółkach.

Komentarze