Marcin Sawicki: Etat? Wolałem sam dla siebie być szefem [NASZ WYWIAD]

Kiedy był małym chłopcem, chciał zostać żołnierzem, generałem. Po skończeniu szkoły średniej doszedł do wniosku, że praca na etacie zabija w nim kreatywność i postanowił założyć własną firmę. Najpierw była spółka, teraz prowadzi swój indywidualny projekt – sklep internetowy. O swojej koncepcji prowadzenia biznesu opowiada nam Marcin Sawicki z Białegostoku.

Piotr Walczak, Przedsiębiorcze Podlasie: Jako dziecko marzyłeś, by w przyszłości być… Nie mów tylko, że na pewno przedsiębiorcą.

Marcin Sawicki, TVPromo.pl: Gdy byłem małych chłopcem, chciałem zostać żołnierzem. Po wypadku, który wymagał sześciu lat rehabilitacji, układając swoją trzytysięczną armię żołnierzyków, wyobrażałem sobie, że jestem generałem, Aleksandrem Wielkim lub Napoleonem.

Twój obecny projekt to sklep internetowy ze wsparciem call center. Nie ukrywam – włączam telewizor i widzę program, gdzie przez 20 minut reklamują super ekstra produkt. Przełączam.

– Kiedyś miałem podobnie. Widząc pierwsze reklamy TV marketów z kosmodyskiem czy pajączkiem reagowałem tak samo, kwitując: kto to kupuje?! Dzisiaj wiem, że po prostu nie jestem grupą docelową takich promocji. Łatwiej sprzedać samochód kierowcy niż komuś bez prawa jazdy. Tutaj podobnie, tylko że mowa o gospodyniach i ich mężach w wieku 50-70 lat.

W jaki sposób sprzedajecie – bierzecie do ręki książkę telefoniczną i dzwonicie po ludziach?

– Teraz koszty pracy są tak duże, że żadne call center nie przetrwa miesiąca, realizując jakąkolwiek kampanię za pomocą książki telefonicznej. My reklamowaliśmy się w prasie – np. prześlij przepis czy gazetach telewizyjnych. Obecnie głównie współpracujemy z naszymi stałymi klientami i szukamy innych efektownych form ich pozyskiwania.

Siedzimy przed komputerem, patrzymy w historię zamówień klienta i dzwonimy do niego lub on dzwoni do nas, a my proponujemy mu różnego rodzaju produkty. Często klient posługuje się papierowym katalogiem, który dołączamy do paczki.

OK, a co właściwie można znaleźć w Twoim sklepie internetowym?

– Za odpowiednią opłatą możesz znaleźć wszystko! Wprowadzenie nowego produktu do oferty zajmuje nam trzy dni. Bywało, że sprzedawaliśmy wykrywacze metali i watrówki, a zdarza się, że klient potrzebuje 43-calowy telewizor. Ważne, by wiedzieć, że taka usługa – nazwijmy to „Allegro przez telefon” – jest odpowiednio droższa, stąd młodzi, sprawni ludzie posługujący się biegle internetem i mający dużo wolnego czasu na zakupy nie są naszym targetem.

Kiedy właściwie w głowie zaświtała Ci myśl, by nie pracować na etacie, a przejść na swoje?

– Prowadzić firmę chciałem od momentu skończenia szkoły średniej. Prowadziłem też działalność w trakcie studiów. Firma na poważnie i decyzja o jej założeniu pojawiła się, gdy obejrzałem na Youtube TEDx film – mowę Jacka Walkiewicza „Pełna moc możliwości”. Doszedłem do wniosku, że firma, w której pracuję, blokuje moją kreatywność, więc założyłem swoją.

TVPromo.pl nie jest Twoim pierwszym biznesem. Coś nie wyszło w poprzednim?

– Najpierw był handel na Allegro galanterią skórzaną. Ogólnie to nie miałem pieniędzy, byłem za mały, a rynek się zmieniał. Hurtownie aktywnie wchodziły na Allegro. Obecnie tam znajdziemy tylko drobnych handlarzy, którzy faktycznie mają coś ciekawego i wielkie hurtownie bezpośrednio importujace z Chin.

Z kolei współprowadzona przeze mnie spółka jest obecnie w trakcie zamykania. Gdy rozstałem się z partnerką i wspólniczką prywatnie, w firmie wszystko zaczęło się sypać. Stąd doszliśmy do wniosku, że nie tylko żyć, ale i prowadzić firmy razem nie możemy.

Przy tysiącach sklepów internetowych… Da się z tego żyć?

– Tak, ale tylko dlatego, że my nie jesteśmy typowym sklepem internetowym. Nasza grupa klientów jest wąska, sprzedaż z wysoką marżą i ściśle uzależniona od umiejętności naszych handlowców.

Prezes dużej firmy z Białegostoku powiedział mi kilka dni temu w wywiadzie, że kto w biznesie nie wprowadza innowacji, stoi w miejscu, potem się cofa. Jaki jest Twój pomysł na rozwijanie swojego projektu?

– Moi pracownicy często się śmieją, że prowadzę zarządzanie poprzez zmianę. Czasem odnoszę wrażenie, że mam aż za dużo pomysłów. Głównie interesują mnie różne formy reklamy i działania skierowane do klientów w sposób jak najbardziej stargetowany. Kolejna sprawa, to że w przypadku pojawienia się inwestora lub większego kapitału natychmiast zainwestowałbym w produkcję wyrobów opartych o własne brandy.

Właśnie – zatrudniasz ludzi. Czujesz się za nich odpowiedzialny jako właściciel firmy?

– W czasie gdy prowadziliśmy spółkę, w szczytowym momencie było to aż 60 osób, własny magazyn, dział sprzedaży, obsługi klienta, księgowość, rekrutacja i szkolenia. Dzisiaj zespół liczy 20 osób, z którymi pracuję kilka lat. To moi weterani. Można powiedzieć, że znamy się jak łyse konie, a może nawet oni znają mnie lepiej niż ja sam siebie.

Odpowiedzialność za taki zespół to jest coś, co jest trudne do zrozumienia, kiedy się tego nie przeżyło. Jest ciężar decyzji, gdy wiesz, że w firmie nie idzie lub podwykonawca w postaci firmy kurierskiej nie wpłaca ci kilkudziesięciu tysięcy złotych przez co brakuje pieniędzy na wypłaty.

Ja kocham swój zespół i za każdym razem, gdy będzie to możliwe, prędzej sprzedam meble z domu niż kogoś zwolnię ze względu na chwilowy brak gotówki. Moja załoga wielokrotnie mi udowadniał, że w osiągnięciu sukcesu najważniejszy jest człowiek. Osoby, które u nas pracowały, często spotykam chodząc po mieście i zawsze witamy się serdecznie.

Myślę, że gdybym pracował od początku swojej kariery zawodowej, czyli 2006 roku w takich firmach jak moja, nigdy bym nie założył własnej.
Korzystając z okazji – chciałbym pozdrowić cały zespół TV Promo, a szczególnie Beatkę, Wiolę, Maćka, Tomka, Karolinę, Kamila, Madzię, Rafała, Marzenkę, Damiana, Anetkę, Paulę, Justynkę, Mateusza, Krzysia.

Dziękuję za rozmowę.

Marcin Sawicki z wykształcenia jest politologiem i technikiem elektronikiem. Lubi grę w szachy i na saksofonie tenorowym, uwielbia śpiewać.

Komentarze