Odnalazła kosmetyczne niebo i otworzyła je dla innych

Dziś system MLM (marketing wielopoziomowy) cieszy się raczej złą sławą. Sylwia Mojsiuk udowadnia, że ważniejsze od branży zarobkowania są chęci do pracy. Ona odnalazła się w tej związanej z rynkiem kosmetycznym. Zaczynała trzy lata temu, teraz dochody jej firmy są głównym utrzymaniem rodziny. Kosmetyczne Niebo, bo tak nazwała swoją markę, jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych w naszym regionie. Ale jak podkreśla założycielka, wymagało to od niej dużo zaangażowania, z nieba nic nie spadło.

– Wydawać by się mogło, że rynek kosmetyczny jest przesycony, ale to tylko pozory. Tu zawsze znajdzie się jakaś luka. Mamy społeczeństwo starzejące się, które – paradoksalnie – chętnie poddaje się trendowi antyageing. Chcemy być młodsi, wyglądać ładniej, więc ta branża zawsze będzie elastyczna – uważa 31-letnia białostoczanka, Sylwia Mojsiuk, właścicielka firmy Kosmetyczne Niebo.

Na rynku działa od trzech lat, jest żoną i mamą trójki dzieci. Życie miała idealnie zaplanowane. Wiedziała, kiedy urodzi potomstwo. I to, że będzie chciała łączyć macierzyństwo z pracą. Nie spodziewała się tylko, że będzie zajmowała się zmienianiem wizerunku kobiet.

– Skończyłam hotelarstwo, byłam kierownikiem sali w restauracji hotelowej. Ciągle coś się wokół mnie działo, non stop miałam kontakt z ludźmi. Pierwsze dziecko, choć zaplanowane, było zderzeniem z rzeczywistością. Nagle zorientowałam się, że mój świat zamyka się w czterech ścianach. Zaczęło mi brakować ludzi – wspomina pani Sylwia.

Od początku tego okresu była bardzo przedsiębiorcza, szukała pomysłów na siebie. Wszystkie kończyły się fiaskiem, ale nie poddawała się. Zrozumiała wtedy, że nawet najlepsza wizja będzie tą najgorszą, jeśli nie będzie połączona z motywacją w postaci wsparcia innych osób.

– Może to brzmieć górnolotnie, ale czyjeś dobre słowo jest na początku drogi biznesowej cenniejsze niż pieniądze – podkreśla.

Na ogłoszenie o poszukiwaniu kobiet do współpracy wpadła przypadkiem, na jednym z serwisów dla mam. Wtedy jeszcze anonsy typu „praca w domu, kilka godzin dziennie”, nie wzbudzały takich podejrzeń, jak dziś.

– I to mnie uratowało – śmieje się.

Przyznaje, że gdyby wiedziała wtedy wszystko to, co złego mówi się o branży MLM, nie miałaby dziś firmy.

– Nie myślałam o tym, co to za system. Interesowały mnie możliwości, jakie mi daje – opowiada Sylwia Mojsiuk.

A te pozwalały na spróbowanie swoich sił w sprzedaży, bez inwestycji. Niczego nie ryzykowała. Musiała tylko znaleźć sposób dotarcia do klienta. Założyła, że będzie sprzedawać tylko to, co faktycznie działa – i u niej się sprawdziło. Postawiła sobie za cel promocję w mediach społecznościowych, poprzez pokazywanie efektów, a nie tubek. Chciała, żeby klienci chcieli mieć jej towar nie dlatego, że ona im go „wciska”, tylko dlatego, że widzą efekty działania.

– Pamiętam, jak wprowadzałam do swojej oferty urządzenie do modelowania brzucha, które daje szybkie efekty. Wymyśliłam, że jego działanie będę pokazywać na filmach, w których będę modelką. Po ciążach mój brzuch nie wyglądał ładnie i bardzo się go wstydziłam na pierwszym nagraniu. Jednak uznałam, że promowanie produktów przy pomocy efektów, jakie osiągnęły zwykłe kobiety, bardziej trafi do klientów niż wykorzystywanie do promocji wymuskanych modelek. I to był strzał w dziesiątkę – tłumaczy.

Chodzi bowiem o to, że jesteśmy zalewani pięknem idealnych kobiet. Patrząc na nie trudno uwierzyć w działanie reklamowanych ich twarzami nowych specyfików do poprawiania urody. Zwykli ludzie wzbudzają większe zaufanie. I Sylwia na nich bazuje. Tym bardziej, że firma, w której kupuje produkty, ogranicza promocję sieciową marki. Przedsiębiorcza kobieta musiała więc nauczyć się reklamować swoją markę, a nie markę produktów, które oferuje.

– Było to wyzwanie. Uczyłam się jednak podpatrując innych, bardzo pomocna okazała się też moja kreatywność i odwaga. Na początku produkty trafiały do znajomych. Dziś wysyłam je nawet za granicę. A nazwę „Kosmetyczne Niebo” kojarzą już chyba wszystkie kobiety na Podlasiu – mówi z dumą.

Przyznaje, że nie spodziewała się, iż tak szybko rozwinie skrzydła i że nie każdy nadaje się do takiej pracy. Jednak nie żałuje decyzji podjętych kilka lat temu. I co ciekawe, jej firma mieści się w… laptopie.

– To ogromna, a może i największa zaleta branż MLM. Nie trzeba płacić za powierzchnie magazynowe, czynszu za lokal, czy martwić się o zapasy produktów z krótkimi terminami ważności. To bardzo zmniejsza koszty prowadzenia działalności – wyjaśnia.

Mimo że osiągnęła już wiele, współtworzy między innymi markę „Kobiecy biznes online”, wspierającą kobiety chcące zajmować się biznesem, Sylwia nie otwiera szampana i nie uważa się za kobietę sukcesu.

– Nie spoczywam na laurach. Mam mnóstwo planów na przyszłość, związanych z rozwojem mojej firmy. Kiedyś bałam się marzyć. Bo jak się nie ma pieniędzy, trudno spełniać marzenia. Dziś to się zmieniło. One są coraz odważniejsze – śmieje się.

Chciałaby kompleksowo pomagać kobietom. Nie tylko oferując im produkty do poprawy wyglądu, ale też świadczyć usługi związane z wizażem i stylizacjami odzieżowymi.

– To odległe plany. Wierzę, że się zrealizują, bo mam trzy najważniejsze rzeczy potrzebne w biznesie: wsparcie, determinacje i nie boję się pracy – stwierdza.

Ewa Bochenko

Komentarze