Przedsiębiorcza geodetka firmę założyła w wieku 50 lat. By nigdy nie pracować już na czyjś sukces

Z Anną Rakieć z Dobrzyniewa, absolwentką Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie (Wydział Geodezji i Systemów Informacji Przestrzennych) oraz Wydziału Prawa Uniwersytetu w Białymstoku, rozmawiamy o rozpoczynaniu działalności w późnym wieku. Swoją firmę – Przedsiębiorstwo Geodezyjno-Kartograficzne ARhektAR – założyła mając 50 lat. Dziś, po kilku latach, zatrudnia dwie osoby, wspiera też ludzi zagrożonych ubóstwem przez działalność Fundacji Geodezja Podlaska.

Ewa Bochenko, Przedsiębiorcze Podlasie: Jest pani geodetą, to zawód kojarzący się z mężczyzną. Skąd taki pomysł na życie?

Anna Rakieć: Zawód geodety, jak pani zauważyła, często kojarzy się z mężczyzną. Być może dlatego, że jest to ciężka praca fizyczna, ale też wymagająca ogromniej wiedzy z wielu dziedzin: budownictwa, geologii, gospodarki nieruchomościami, prawa cywilnego, prawa administracyjnego. Geodetą zostałam trochę przez przypadek, a właściwie dzięki mojemu starszemu bratu, który zainteresował mnie tym zawodem. Dziś to już pasja, a wcześniej była to walka z samą sobą. Bo trudno mi było opanować techniczną wiedzę i swoje wątpliwości, że może sobie nie poradzę. Ale pokochałam ten zawód, choć jest naprawdę trudny do wykonywania. On daje też satysfakcję i radość, zwłaszcza wtedy, gdy można komuś pomóc.

Mając 50 lat założyła pani swoją działalność. Co panią kierowało? Zwykle mówi się, że życie zaczyna się po 40-tce…

– Tak, działalność założyłam w dość poważnym wieku, ale trzeba podkreślić, że na początku lat 90. prowadziłam już działalność gospodarczą. Potem pracowałam na etacie, tak się wszystko poukładało, że niemal z dnia na dzień stałam się osobą bezrobotną. Nie chcę teraz mówić o powodach, bo jeszcze boli mnie poczucie niesprawiedliwości, jakie mnie dotknęło. W każdym razie, po goryczy porażki, musiałam się podnieść i jakoś żyć dalej. Mam dzieci, dla których muszę być przykładem i dowodem, że wszystko można, jeśli tylko znajdzie się w sobie odpowiednią motywację. Czy życie zaczyna się po 40-tce? Moim zdanie rozpoczyna się w dowolnym okresie, gdy tylko uświadomimy sobie, czego tak naprawdę od niego potrzebujemy. Ja wiedziałam jedno: nigdy więcej pracy na cudzy sukces! I to sprawiło, że nie miałam wyjścia. Otworzyłam własną działalność, Przedsiębiorstwo Geodezyjno-Kartograficzne ARhektAR.

Korzystała pani z jakiejś dotacji, wsparcia?

– Otrzymałam dotację z powiatowego urzędu pracy na rozpoczęcie działalności, potem ze wsparcia tarczy.

Nie bała się pani konkurencji, walki o rynek z młodymi ludźmi, którzy sprawniej obracają sieciowymi narzędziami marketingowymi?

– Nie myślałam o młodych ludziach jako o konkurencji. Nigdy nie patrzę na ludzi jak na moją konkurencję. W opanowaniu narzędzi marketingowych pomogli mi młodzi ludzie. Prowadzę social media, swoją stronę internetową, a wszystko to dzięki pomocy właśnie młodych ludzi.

Czy gdyby mogła pani cofnąć czas, założyłaby pani działalność wcześniej? Żałuje pani, że nie zrobiła tego trzy dekady temu, czy po prostu na wszystko musi przyjść odpowiedni czas?

– Nie wiem, czy zrezygnowałabym z moich zdobytych z wielkim trudem doświadczeń. Gdyby nie praca w urzędzie marszałkowskim na stanowisku geodety województwa, nie poznałabym tak wielu ciekawych i mądrych ludzi, z którymi utrzymuję kontakty do dziś. Od nich wiele się nauczyłam. I bardzo jestem wdzięczna za te doświadczenia. Oczywiście, niektóre rzeczy chciałabym zmienić, nie spotykać złych, perfidnych i wyrachowanych ludzi, ale tak ma każdy z nas, bo świat nie składa się tylko z miłych i dobrych rzeczy. Gdybym wcześniej zrezygnowała z pracy na etacie, pewnie moje życie teraz by wyglądało inaczej, lepiej. Bo firma by działała dłużej, może by była większa. Ale to tylko przypuszczenia. Bo tak jak pani powiedziała, na wszystko jest w życiu odpowiedni czas.

Z perspektywy czasu, jakie widzi pani różnice bycia na etacie i „na swoim”?

– Praca na etacie, to pewnego rodzaju ubezwłasnowolnienie. Godzimy się na pewne warunki, tracąc część swojej swobody. A praca na własny rachunek, to praca na własny sukces. Jeśli zapracujesz, to osiągniesz sukces. I obojętnie o czym myślimy: pieniądze, kontrakty, sukces czy szacunek, na wszystko trzeba zapracować. Bardzo lubię swoją pracę. Wstaję rano i wiem, że to następny dzień, w którym mam szansę zrobić coś dobrego. Mam wielu klientów, którzy potrzebują rady, podpowiedzi. I z tego też czerpię wielką radość.

Co jest najtrudniejsze w zaczynaniu na swoim w pani wieku?

– Obawa, że jeśli się nie uda, to trzeba będzie znów być na etacie.

A co jest najlepsze?

– Radość, że możesz robić to, co lubisz. To jest właśnie moja pasja. Ja swoją firmę i fundację prowadzę z pasji do geodezji, bo wiem, że można jeszcze wiele naprawić.

Jak pani dociera do klientów?

– Moi klienci najczęściej pochodzą z rekomendacji. Poza tym, zainteresowanie swoimi usługami zdobywam przez internet oraz z BNI (organizacja rekomendacji biznesowych opierająca swoją działalność na efektywnym networkingu – przyp. red.). Każdy możliwy sposób jest dobry, a ja próbuję wszystkich możliwości.

Co by pani poradziła osobom w pani wieku, zastanawiającym się czy pójść pani drogą?

– Jeśli ktoś jest nie szczęśliwy w tym co robi na co dzień, musi to zmienić, bo szkoda życia na pracę, która wyniszcza. Nie ma odpowiedniego wieku na zmiany, istotne jest tylko prawidłowe odczytanie własnych potrzeb. Są ludzie, którym nie są potrzebne zmiany, bo są szczęśliwi tam, gdzie są i z tym, co robią. Są też tacy, którzy boją się podjąć ryzyko. No cóż, ja też się bałam, ale los zdecydował za mnie. I jestem mu za to wdzięczna.

Ma pani jakieś marzenia?

– Tak, chcę rozwinąć działalność mojej Fundacji Geodezja Podlaska, założyłam ją w 2020 r. Tak, aby każdy młody człowiek, który chce rozpocząć przygodę z poznaniem geodezji mógł znaleźć miejsce w Fundacji.

Dziękuję za rozmowę.

Komentarze