Przyjazne państwo – czy hasło staje się właśnie prawdą? Państwo wprowadza nowe prawo restrukturyzacyjne.

slider

Państwo wdraża kompleksową strategię gospodarczą, mającą chronić przedsiębiorców, miejsca pracy i tzw. kapitał intelektualny. Upadłość może ogłosić już nie tylko firma, ale także osoba prywatna (osoba fizyczna). „Polityka nowej szansy” to perspektywa przyjaznego Państwa i prawo lepiej przystosowane do życia. O nowym prawie restrukturyzacyjnym rozmawiamy z syndykiem Jackiem Kondratowiczem.

W Polsce zaczyna funkcjonować nowe prawo restrukturyzacyjne. Od tego roku obowiązuje także tzw. „upadłość konsumencka”. To zupełnie nowa perspektywa nie tylko dla firm, ale także osób nie będących przedsiębiorcami.
Ustawodawca postanowił wyjść naprzeciw oczekiwaniom osób fizycznych, ludzi którzy są tak zadłużeni, że nie będą w stanie przez całe swoje życie spłacić zobowiązań wobec wierzycieli. Państwo postanowiło dać im drugą szansę, aby nie musieli ukrywać się przed wierzycielami i po spłacie jakiejś części zobowiązań, mogli się od nich uwolnić – spłacić tylko to co sąd ustalił, że jest realne do spłaty. Maksymalny proces upadłościowy trwa 36 miesięcy, a w niektórych przypadkach nawet 54 miesiące. Dla osób fizycznych, sąd może ustalić, że rata miesięczna to np. 100 zł. Jeśli ktoś jest zadłużony na 200-300 tysięcy, to w ten sposób uwolni się od długów. Dla ludzi, którzy mają przeciętne zarobki to jest furtka do normalności.

W jakiej sytuacji są wierzyciele?
Wierzyciele – jak zwykle – są w sytuacji nieciekawej, bo dostaną tylko cześć swojej należności. Intencją ustawodawcy jest to, aby ludzie nie żyli do końca swojego życia w długach. Nie mi oceniać, czy jest to sprawiedliwe.

Czy prawo staje się bardziej życiowe?
Staje się bardziej życiowe, ale czy bardziej sprawiedliwe, nie wiem. Jeśli ktoś zadłuży się na milion złotych, a spłaci 50 tysięcy… Sądy zbyt szybko nie sięgają po te rozwiązania. Jeśli z przyczyn obiektywnych osoba fizyczna nie jest w stanie spłacić zobowiązań, to sądy godzą się na to rozwiązanie. Natomiast jeśli takiej osobie towarzyszy beztroskie życie, to nie ogłaszają upadłości. Jest tu wiele subiektywizmów. Będziemy uczyć się tego prawa jeszcze chwilę aż powstanie jednolita wykładnia.

Czy nowe prawo restrukturyzacyjne to wielka rewolucja? Pan – jako syndyk – jest zadowolony z tych zmian?
Rewolucja dla dłużników jest, bo nowe prawo dopasowuje się do indywidualnych potrzeb firmy, która chce takiej restrukturyzacji. Tych procesów jest tam aż cztery, więc można zawrzeć układ z wierzycielem m.in. tzw. „przyspieszony”. Jest restrukturyzacja sanacyjna, czyli dopasowanie kondycji finansowej dłużnika do swoich własnych potrzeb. Można dobrać syndyka i badać jego kompetencje. Ci, którzy najwięcej tych procesów upadłościowych doprowadzają do szczęśliwego zakończenia, będą pożądani na rynku. Syndyk będzie musiał też być biznesmenem, aby pomóc upadłemu.

Przyjmijmy punkt widzenia zwykłego Kowalskiego – mikroprzedsiębiorcy. O ile nowe prawo restrukturyzacyjne jest dla niego bardziej przyjazne?
Syndyk, sąd i sami wierzyciele będą dążyli do tego, aby przedsiębiorstwo poradziło sobie z trudnym kryzysem finansowym. Do tej pory przedsiębiorca ogłaszał upadłość i jego majątek – mówiąc kolokwialnie – szedł pod młotek. To co zostało z tego majątku, było dzielone między wierzycieli. Teraz wszystkie strony będą zainteresowane tym, aby dłużnik przeżył te „operację” i dalej mógł po tym procesie funkcjonować. Do tej pory postępowania układowe w 80 procentach nie dochodziły do skutku. Prawo staje się bardziej elastyczne. Pojawia się m.in. prawo udzielania kredytów dla firmy, która będzie w restrukturyzacji. Wcześniej tak nie było. Teraz rada wierzycieli może podjąć taką decyzję.

Upadłość firmy zawsze równa się końcowi biznesu?
Znam firmy, które upadły 10 lat temu, a po takiej nauczce świetnie dziś sobie radzą.

Dziękuję za rozmowę.

Jeśli chcielibyście zapoznać się ze szczegółami nowego prawa restrukturyzacyjnego, możecie to zrobić na stronie internetowej sejm.gov.pl.

Komentarze