Razem w domu, razem w pracy – na podbój branży fitness

Mąż z żoną razem na co dzień i w pracy? Paulina i Adam Bartosiakowie (na zdjęciu) udowadniają, że rodzinny biznes to świetne połączenie. Działają w branży fitness. Oboje są trenerami personalnymi. Na treningi do Adama ustawiają się kolejki. Paulina prowadzi swoje podopieczne z domu, online. Wspólnie budują swoją markę, opierając się na pasji. To, że są małżeństwem, jest dodatkowym atutem biznesowym, bo się uzupełniają.

Na początku bałam się, że wspólny biznes będzie rodził konflikty. Zupełnie niepotrzebnie. Różnice naszych charakterów przekuwamy w zalety tego układu, a nie w wady. Wypracowujemy dzięki temu najlepsze rozwiązania podnoszące jakość naszych usług. Naprawdę świetnie nam się razem pracuje – zaczyna ze śmiechem Paulina Bartosiak z Białegostoku, założycielka fanpage’a „Zalatana mama”, który jest częścią teamu jej męża Adama.

Para z powodzeniem, mimo pandemii, rozkręca swój biznes. Zajmują się pokazywaniem podopiecznym, jak zdrowo żyć. Treningi personalne, diety układane indywidualnie czy tak zwane prowadzenie online dla tych, którzy z jakichś powodów nie mogą korzystać z siłowni, transmisje ćwiczeń – to ich sposób na życie.

Zaczęło się od Adama. Paulina do jego teamu dołączyła kilka miesięcy temu, ale już ma duże grono zainteresowanych jej usługami. Jej mąż markę Bartosiak Team buduje od kilku lat. Mimo że rynek w branży fitness wydaje się być nasycony z każdej strony, im udało się znaleźć wolne pola do jego eksploatacji. Adam twierdzi, że konkurencyjność zapewniają sobie jakością wykonywanych usług, okraszoną ogromną pasją. Bo kochają to, co robią i się na tym znają.

On nie jest rodowitym Podlasianinem. Do Białegostoku przyjechał z Anglii. Z okolic miasta bowiem pochodzi jego żona. Ich drogi połączyły się za granicą. Tam założyli rodzinę. Kiedy zdecydowali, że chcą wracać z emigracji, uznali, że na Podlasiu będzie im najlepiej. Zanim udało im się tu urządzić, próbowali dwa razy. Za pierwszym razem nie mogli znaleźć pracy. Po kilku miesiącach, gdy skończyły się zaoszczędzone pieniądze, wrócili na zagraniczne, stare śmieci. Postanowili zapomnieć o powrocie do Polski, kupić dom na Wyspach i tam zapuścić korzenie. Splot niesprzyjających okoliczności zmusił ich do weryfikacji tych zamiarów i do spróbowania jeszcze raz w Polsce.

Adam doświadczenie w swoim fachu, o jakie niełatwo w Polsce, gromadził w Anglii. Zdobył pierwszy tytuł trenera personalnego. I to takiego, który pozwalał mu prowadzić treningi w Europie.

Chodzi o to, że wszystkie szkolenia i kursy, które można zrobić w Polsce, zamykają się w kilkudziesięciu godzinach. Mój pierwszy trwał tysiąc godzin – tłumaczy.

Dzięki temu właśnie jest on konkurencyjny na rynku, co zauważył właściciel jednej z białostockich siłowni.

Na początku nie chciał ze mną rozmawiać. Mam tatuaże, które w jego ocenie dyskwalifikowały mnie z pracy z wymagającymi klientami. Ale dał mi szansę, bo finalne stwierdził, że mam większe przygotowanie niż wszyscy inni jego trenerzy razem wzięci – przypomina ze śmiechem. – To dzięki niemu jestem teraz tu, gdzie jestem.

Na początku był pracownikiem siłowni, ale postanowił zaryzykować i założyć własną działalność, z siłownią jedynie współpracując. Dziś jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych trenerów na Podlasiu. Tłumaczy, że składa się na to kilka czynników. Bardzo ważna jest promocja, ale ważniejsze podejście do klienta.

Trening musi być po prostu terapią. A czas spędzony na siłowni ma być najlepszą godziną dnia. Wypracowałem już u moich podopiecznych to, że to oni mnie pytają, czy po skończonym pakiecie, mogą go przedłużyć. To nie ja o nich zabiegam – mówi.

Przyznaje, że cieszy się z takiego obrotu sytuacji, ale podkreśla też, że ogromną zasługą są tu nie tylko jego umiejętności, ale też pokazywanie efektów pracy w sieci. Sam prowadzi swój fanpage na portalu społecznościowym. Inwestuje w sprzęt do nagrywania wideoblogów, na których podpowiada, jak być fit. Kiedy któryś z kolegów po fachu pyta go, jak odnieść taki sukces jak jego, prosi ich by oni pokazali efekty swojej pracy. Zwykle wtedy następuje cisza. Podkreśla też, że nie mała jest w tym też zasługa jego żony, która odciążała go w obowiązkach domowych, wspierając w ten sposób jego rozwój. A tych nie brakuje, mają dwóch synków. To z nimi Adam najbardziej odpoczywa. Starając się poświęcać im cały wolny czas. W zasadzie od tego zaczęła się współpraca z Pauliną.

Doceniałem jej poświęcenie na rzecz mnie i dzieci. Ale nie chciałem, żeby stała w miejscu. Zależało mi na tym, by się rozwijała. Widziałem jej potencjał i nie myliłem się – opowiada.

W swojej pracy zauważył też, że wiele kobiet zniechęca się do usług oferowanych przez zawodniczki fitness, że wolą korzystać z usług mężczyzn trenerów, a nie właśnie profesjonalnych zawodniczek.

Stąd pomysł, aby pokazać działalność Pauliny, która – mimo że jest matką dwójki dzieci – znajduje czas na to, żeby o siebie zadbać, by być atrakcyjną kobietą. Ćwiczy, zna się na tym. Potrafi dzielić się swoją wiedzą. Pomyślałem, że w połączeniu z pokazywaniem jej codzienności jako matki, zwyczajnej kobiety, może dać innym to, czego potrzebują, takiej alternatywy. Sam zresztą nią jestem od trenerów, zawodników i widzę, że ma to rewelacyjny odbiór – wyjaśnia Adam.

Okazało się, że miał rację. Co prawda początki współpracy z żoną przypadły na moment pandemii, ale i to udało im się obejść. Wiedzieli, że jeśli nie znajdą sposobu na siebie, zostaną bez środków do życia na bliżej nieokreślony czas. Niewiele zastanawiając się, postawili wszystko na jedną kartę. Zainwestowali w reklamę w mediach społecznościowych i promowali prowadzenia online: diety, plany treningowe, wsparcie.

Bali się odbioru, bo czas był bardzo niepewny. Liczyli się z tym, że ludzie mogą ostrożniej wydawać pieniądze niż zwykle, co było dodatkową motywacją do dania z siebie maksimum. Dziś, w trakcie odmrażania gospodarki, zgodnie mówią, że pandemia dla nich była dobrym czasem. Zacieśnili więzy rodzinne i zdobyli nowych klientów. Nie boją się patrzeć w przyszłość, bo już wiedzą, że nawet z takiego kryzysu, jaki dotknął kraj, są w stanie wyjść obronną ręką. Zapowiadają, że to dopiero początek działania ich teamu, bo czas spędzony ze sobą zrodził też wiele pomysłów do realizacji w najbliższym czasie.

Jednego przepisu na sukces nie ma. Dziś jego składową jest reklama: na Instagramie, YouTube, Google, TikToku, Facebooku. Tworzę grupy i wydarzenia bez względu na czas. Pandemia mi w tym nie przeszkadza. Łączę wiele firm i branż w swojej działalności, dzięki temu wymieniamy się zasięgami i odbiorcami naszych usług. Nie zapominam przy tym, że mówić pięknie to jedno, ale trafić do słuchaczy to drugie. Dodatkowo, nawiązując z każdą poważną firmą współpracę, umacniam swoje logo i markę w coraz szerszych kręgach – podkreśla Adam.

Co ciekawe, dzięki tym działaniom w ostatnich tygodniach ich profile na Facebooku, sportowy Adama i profil Pauliny, nie tylko powiększyły grono potencjalnych klientów. Zauważają zainteresowanie ich działalnością również szkoleniowców.

Zaczęliśmy dostawać propozycje na różne konferencje biznesowe online, a teraz – po kwarantannie – wezmę udział w takiej konferencji live, gdzie opowiem o mojej drodze do sukcesu. Chociaż wcale nie czuje się jeszcze człowiekiem sukcesu. To dopiero przede mną. Właściwie przed nami, bo mamy oboje z Pauliną nadzieję, że dzięki naszym nowym pomysłom, uda nam się tak rozwinąć skrzydła, by nie martwić się o przyszłość naszych dzieci – podsumowuje Adam.

Ewa Bochenko, fot. arch. pryw.

Komentarze