Na Podlasiu powstało 120 szkół motywacyjnych dla dzieci. Twórców możecie kojarzyć z TVN

Rodzina Świsłowskich

Pamiętacie oświadczyny białostoczan w Mam Talent? Dzisiaj to jedno z najbardziej przedsiębiorczych małżeństw na Podlasiu

3500 rodziców zaufało Sylwii Świsłowskiej, posyłając swoje dziecko do szkoły PAARO. Choć dzisiaj jest piękną kobietą i sprawnym przedsiębiorcą, opisując siebie sprzed lat, mówi o otyłej, zakompleksionej dziewczynie z małej podlaskiej miejscowości. Uwielbiała marzyć, ale nic nie zapowiadało, że te marzenia mają szansę na realizację. Przełomowym momentem wydaje się dzień, w którym poznała swojego przyszłego męża. Miesiąc później ona i cztery miliony widzów programu Mam Talent usłyszeli z ust Marcina: “Proszę o czwarte tak. Czy wyjdziesz za mnie?’. Agnieszka Chylińska oszalała z radości. Sylwia – choć mocno zszokowana i wzruszona – powiedziała swojemu chłopakowi TAK.

Miłość z telewizyjnego show TVN

Cała ta historia dla jednych nosi znamiona kiczu i bujdy, dla innych to romantyczna historia jak z bajki. Wiem jedno, rozmawiałem przez godzinę z dwójką bardzo mądrych ludzi, którzy robili wrażenie świetnego teamu. Są małżeństwem od czterech lat i mają dwoje dzieci.

Marcin jest właścicielem popularnego w Białymstoku biura Lwy Nieruchomości. Od pierwszych dni znajomości łączy go z obecną żoną, wspólne zainteresowanie – rozwój osobisty. Ich historia pokazuje, że coaching, który dla wielu jest tematem żartów, potrafi realnie zmienić ludzkie życie na lepsze. Ona jest nie tylko jego żoną. Jest jego fanką – ufa mu i z zainteresowaniem wsłuchuje się w jego rady. On szukał w swoim życiu dokładnie takiej dziewczyny jak Ona. Szkoła tańca, którą stworzyli ma przede wszystkim budować w dzieciach poczucie własnej wartości i akceptację. Poznajcie intrygujące małżeństwo – Marcina i Sylwię Świsłowskich.

Sylwia (S): Oświadczył się mi po dwóch tygodniach znajomości

Marcin (M): Nieee

S: Bycia razem. 20 czerwca spotkaliśmy się na śniadaniu dla przedsiębiorców w Białymstoku, organizowanym przez BNI. 1 lipca byliśmy razem. 14 lipca Marcin mi się oświadczył na castingach Mam Talent.

Grzegorz Grzybek: Wiemy już, że go upiłaś… i co było dalej?

S: Dłuugi śmiech Nie, jeśli już to on mnie upił kilka dni wcześniej. Nikomu nie chciałam mówić, że jadę do Mam Talent, ale po kilku kieliszkach mu powiedziałam. On wysłał SMS ze zgłoszeniem, że chce być w publiczności i mi o tym nie powiedział. Pojechał razem ze mną i jak mnie odprowadzał wcześniej na próbę był jeszcze w koszulce i spodenkach.

fot. screen z „Mam Talent” TVN

Znamy już tę historię z telewizji. Dlaczego jesteście razem?

S: Mamy podobne flow. Gdy się poznaliśmy byliśmy młodzi i piękni. Chcieliśmy robić coś ekstra, rozwijać firmę, poznawać nowych ludzi. Codziennie powtarzaliśmy sobie wzajemnie, że wszystko nam sprzyja. Jak widzisz, znamy się cztery lata, mamy dwójkę dzieci.

M: To jest kwestia podejścia. Mieliśmy podobne flow. Czasami pada deszcz i możesz powiedzieć: Ooojej, pada deszcz albo powiedzieć: Pada deszcz! Fajnie, pójdźmy do knajpy na kawę. Przynajmniej nie pali nas słońce. Nakręcamy się wzajemnie pozytywnie.

S: Jak się poznaliśmy mieliśmy jednoosobowe firmy od kilku miesięcy. Byliśmy wtedy na podobnym etapie. Marcin miał swoje biuro Lwy Nieruchomości, ja nie byłam do końca określona.

Wtedy zajmowałam się tańcem brzucha. Chciałam połączyć ruch z głową, taniec z rozwojem osobistym. Tancerka brzucha, która prowadzi zajęcia motywacyjne dla dzieci? Nie, to niemożliwe. To nie trzymało się kupy. A jednak udało się! Odnalazłam w tym ogromną pasję. Mówiłam dzieciom w swojej szkole, że mogą, że im się uda. Dawałam im pozytywną energię. Jak udało Ci się tutaj, uda Ci się też w innych kwestiach.

Niezły potencjał na matkę…

S: śmiech Tak, teraz mamy pod sobą 3500 dzieci.

M: Musisz wiedzieć, że Sylwia bardzo szybko osiągnęła poziom mistrzowski w tańcu brzuchem. Zajęło jej to raptem rok. Jak zaczęliśmy się spotykać, zacząłem jej dużo rzeczy podpowiadać. Uważałem, że połączenie szkoły tańca dla dzieci i szkoły rozwoju osobistego to bardzo dobry pomysł. Byłaby pierwsza. Dzisiaj coaching jest bardzo popularny. W rozwój osobisty inwestują trzydziesto, czterdziesto i pięćdziesięciolatkowie. Zadaliśmy sobie pytanie: Po co inwestować w tym wieku w rozwój osobisty, jeśli od dziecka można budować w człowieku poczucie własnej wartości. W wielu naukowych publikacjach można przeczytać, że rozwój charakteru, osobowości człowieka w 60% kształtuje się do czwartego roku życia, a w 80% do szóstego. To glina, którą można fajnie kształtować. Wiadomo, dzieci uczą się poprzez zabawę.

Z mojego punktu widzenia ciekawsze jest to, że Sylwia poczuła, że ktoś ją wspiera i w nią wierzy.

S: Jestem z małej miejscowości Nowych Piekut. Może to typowa historia, ale kiedyś marzyłam, że będę wielką tancerką, będę występować na największych scenach świata. Moich rodziców nie było na to stać.  Zawsze pragnęłam tańczyć. Kiedyś byłam też grubsza. Tymczasem Marcin zawsze powtarzał, że mi się uda. On był moim cieniem, który pchał mnie do przodu. Zawsze wiedziałam, że dam radę.

A Ty pewnie potrzebowałeś kogoś kto będzie Cię słuchał, obserwował, uczył się od Ciebie…

S: Tak!

M: Nieeee…

S: On jest kreatorem. Stale coś wymyśla.

Myślę, że czujesz się silny tą siłą, którą dajesz innym…

M: Jestem stale zaangażowany w biznes Sylwii. Pójdę na jej zajęcia, poobserwuję, doradzę.

S: Jak rodzic.

M: Ja jestem od sprzedaży. Oceniam proces. Patrzę na to jak ocenia to klient. Czy prowadzisz zajęcia dla dzieci, czy prowadzisz spotkanie z dziećmi, cały czas sprzedajesz.

S: To było połączenie mojej pasji i miłości do dzieci. Pieniądze są w tym biznesie tak naprawdę efektem ubocznym. Najważniejsze jest, gdy wchodzę na salę, wchodzę na zajęcia i biegnie na mnie radosny tłum dzieci, krzycząc: Pani Sylwiaaa!!!

M: Dzieci cię obiegają i przytulają. To bardzo miłe. Patrzyłem na to na początku  z boku i mnie to urzekło. Na co dzień prowadzę firmę. Mam typowo komercyjny biznes.

Powiedzmy wyraźnie, do Ciebie klienci się raczej nie przytulają… śmiech

M: Może się do mnie nie przytulają, ale emocje są bardzo duże. To jeden z najważniejszych zakupów w życiu. Kupują swój dom. To jest duże przeżycie, ale nie do porównania z tym, co przeżywają dzieci.

S: Dzieci są autentyczne. One albo Cię lubią, albo nie. Powiedzą albo, że piosenka była fajna, albo nudna.

M: Sylwia prowadzi zajęcia w przedszkolach i szkołach. Przemycamy dzieciom takie rzeczy jak: uwierz w siebie, przybij piątkę…

Rozumiem, że chcecie aby do 4-6 roku życia w dzieci wpoić jak najwięcej dobrej energii i sprawić by w przyszłości były dobrymi, szczęśliwymi ludźmi. Bardzo dużo mówicie o tym co Sylwii daje Marcin, ale znacznie mniej o tym co Marcinowi daje Sylwia.

M: Z jej oczu bije dobro. To mnie urzekło. Jest normalną dziewczyną, ale bardzo ambitną. Wcześniej miałem do czynienia z dziewczynami, które nie miały takiej chęci rozwoju. Ciągnęły mnie w dół. Z kolei jak studiowałem na SGH w Warszawie tej ambicji u dziewczyn  było wręcz zbyt wiele. Dziewczyny chciały być lepsze od chłopaków i ta ambicja zabijała taką normalność, zwykłość…

Kobiecość?

M: Może trochę tak. Chciałem czegoś pośrodku. Kogoś ambitnego, ale też takiego z kim można normalnie pogadać, pobawić się. Po BNI umówiliśmy się na pierwsze spotkanie. Wtedy wymieniliśmy się tylko wizytówkami. Pierwsze spotkanie było w Savonie. Opowiadała mi o tym jakich audiobooków słucha. Okazało się że oboje czytaliśmy Bryana Tracy. Mnie to bardzo kręciło. Wreszcie poznałem dziewczynę, która miała na to zajawkę. Ma firmę, zajawkę na rozwój osobisty.

Jesteście cztery lata w związku. Macie dzieci. Jak każdy, chwile zmęczenia i zwątpienia za sobą. Przerobiliście już pieluchy, ciężkie chwile z dziećmi, a patrzycie na siebie tak jakbyście byli razem od dwóch tygodni.

Śmieją się. Patrzą na siebie ze zdziwieniem.

S: Dużo pracujemy. Rzeczywiście czasami jest ciężko, ale z rana wstaliśmy, wypiliśmy razem kawkę, pogadaliśmy…

M: Wiadomo jak to jest w biznesie i życiu. Nawet największy coach, mistrz ma zły dzień. Tu ci nie idzie, to cię denerwuje, ale jak ktoś powie ci dobre słowo, pomoże, to człowiek się nakręca. Raz ja jej, raz ona mi. Nasza wspólna wizja tego co chcemy robić za pięć lat, jak wychowywać dzieci, jak ma wyglądać nasz dom jest podobna.

S:Napisaliśmy to sobie na kartce po trzech tygodniach znajomości.

Rodzina Świsłowskich

Wyobrażam sobie, że w tym momencie dla osób które czytają ten wywiad, staje się on irytujący. Jesteście dla siebie tacy kochani, wszystko Wam się udaje. Powiedzmy sobie jasno, każdy ma słabsze momenty i słabsze chwile. Wy również.

M: Oczywiście, bardzo często. Bywamy wybuchowi. Chodziliśmy na wiele szkoleń ogólnorozwojowych, psychologicznych. To klasyczny przykład szklanki do połowy pełnej, do połowy pustej. Od Ciebie zależy jak widzisz problemy, wyzwania…

Te szkolenia są dzisiaj raczej przedmiotem żartów. Na każdym rogu coach i niemal każdy jest już dzisiaj coachem. A przecież nie wystarczy mieć aparat w telefonie, żeby być fotografem.

M: Pojechaliśmy w 2013 roku na pierwsze wielkie szkolenie w Polsce, na którym było około 2000 ludzi. Przyjechał Harv Eker. Mega duże, trzydniowe szkolenie. Dało nam pozytywnego kopa i inspirację do działania.

Pewnie ze szkolenia skorzystało w swoim życiu nie więcej niż 10% z tych widzów.

M: Trudno powiedzieć. Mi na pewno bardzo to pomogło, ale jest wielce prawdopodobne, że u części osób mogło się nic nie zmienić.

To dlaczego akurat Ty byłeś wśród osób u których szkolenie dało efekt?

M: Poziom szkoleń i coachingów jest naprawdę różny. Więc warto dwa razy zastanowić się czy dane szkolenie będzie mi potrzebne. Odpowiadając na Twoje pytanie, czemu szkolenie dało efekt, to wydaje mi się, że przez wiele miesięcy po szkoleniu stosowałem się do jego zasad i wszystko zaczęło się fajnie układać.

Ale pewnie gdybyście nie wzięli udziału w tych szkoleniach nadal byście siebie wzajemnie szanowali, byli na etapie na którym jesteście. Kluczem nie jest ta energia, którą każdy człowiek w sobie ma, albo nie?

S: Nie byłoby między nami takiego zrozumienia. Marcin jest analitykiem. Gdy kupujemy samochód sprawdza dziesięć różnych ofert. Jest wybuchowy. Gdy jest zdenerwowany robi BUCH! Ja jestem bardziej romantyczna, czasami popłaczę. Kupuję emocjami. Podoba mi się kolor? Biorę! Nie patrzę tak solidnie na tabelki i statystyki. Gdy sprzedawca wydaje mi się dobrym człowiekiem, zaufam mu i kupię coś od niego.

M: Są pewne schematy, które powielasz w biznesie, w relacjach z innymi i w związku. Szkoleń jest dużo, ale gdy wyłowisz dla siebie kilka rzeczy i będziesz z nich korzystał, to daje bardzo wiele. Gdy się z kimś kłócisz, ktoś Cię denerwuje, warto mieć świadomość dlaczego tak się dzieje. To właśnie świadomość jest podstawą wszelkiej zmiany. Gdy masz świadomość, że jesteś w czymś dobry, rób to. Wzmacniaj to co jest w Tobie dobre. Inne rzeczy oddaj, oddeleguj.

S: To jest pamiętnik przyszłości na 2017 rok. Sylwia pokazuje mi kalendarz z Ewą Chodakowską na okładce Co miesiąc piszemy co chcemy o sobie przeczytać za miesiąc, za rok. Napisałam sobie co chce o sobie przeczytać 1 marca i to zrealizowałam. Teraz mam zapisane co chcę o sobie przeczytać 31 grudnia. Oboje motywujemy siebie do działania, aby to się spełniło.

Pamiętacie pierwszy moment, kiedy pomyśleliście, że potrzebujecie szkolenia.

M: Tak, to był taki moment kiedy u mnie słabo szło w firmie, byłem niezadowolony i wtedy Sylwia mnie z tego wypchnęła.

Niezadowolony z siebie?

M: Niezadowolony z siebie i firmy. To był maj 2013 rok. Firma mi się trochę posypała, pracownicy odeszli… To był taki dołek.

S: Pojechaliśmy w podróż poślubną. Marcin wrócił i wcale nie dodało mu to energii.

I wtedy uznałeś, że szkolenia Ci pomogą?

M: Nie, to Sylwia mnie wypchnęła. Ja sam bym się nie zapisał. Wtedy jeździłem sporo na merytoryczne szkolenia. A to było pierwsze szkolenie motywacyjne. Przekonał mnie kolega Sylwii

S: On jest tancerzem. Wtedy bardzo dużo ludzi mówiło mi przed wyjazdem na Mistrzostwa Polski: To jeszcze za wcześnie, nie masz jeszcze techniki. Moja krawcowa powiedziała: Pracuj ciężko,ćwicz, wyobraź  sobie, że trzymasz ten puchar w dłoniach. I tak zrobiłam. Owszem, była wtedy kontuzjowana moja największa konkurencja, ale może tak musiało być. Wygrałam. Wtedy nie znałam Marcina i mój chłopak powiedział, że miałam szczęście. Pomyślałam: Co? Szczęście? Za rok pojechałam i wróciłam z pięcioma pucharami. Mówię: Patrz, to jest szczęście.

Dlaczego nauczyciel w polskiej szkole zmuszają dzieci, żeby odrobić pracę domową z chemii, fizyki, biologii, a zupełnie nie starają się nauczyć ich pracy w grupie, akceptacji samych siebie, wzajemnej akceptacji?

S: Może dlatego, że nie potrafi. Polacy często uważają, że są gorsi. Uważają, że nie warto się chwalić. O naszych zaręczynach w Mam Talent ludzie mówili, że to szopka, a my wiedzieliśmy, że to jest prawdziwe. Imponowało mi, że mężczyzna nie bał mi się oświadczyć przed milionami ludzi, powiedzieć: Chcę, żebyś była moja. Nie spałam całą noc.

Pamiętacie siebie jak mieliście 6 lat? Z tego co opowiadasz straciłaś sporo kilogramów, ale zyskałaś pasję i dużo szczęścia.

S: Jak wiele musiałam przepracować swoich strachów z dzieciństwa, ile wydać kasy, włożyć w to energii, żeby wygrać, być tym kim jestem dzisiaj.  A gdybym dała to dzieciom od początku, zmieniłoby się ich życie. Ktoś Ci kiedyś powiedział, że nigdy nie będziesz śpiewać, więc tego nie robisz. Chcę powiedzieć swoim dzieciakom, że jeśli potrafią dobrze wykonać krok na zajęciach z tańca, potrafią też rozwiązać zadanie z matematyki. Dlatego dzieci tak lubią te zajęcia, bo wierzą, że mogą być w tym dobre, że mogą wszystko.

M: Dzieci dostają bransoletkę mocy. Świeci w nocy. Jest na niej napis: Możesz wszystko. Gdy w coś zwątpisz, możesz w nią “strzelić”, żeby Cię zabolało, żebyś wybił sobie z głowy tę myśl. Jeśli Twoja mama, tata, nauczyciel, ktoś z otoczenia całe życie powtarzał: życie to nie bajka, pieniądze są złe, pomyśl 10 razy zanim coś zrobisz… jeśli ktoś CI powtarzał to 10 razy, to w to uwierzyłeś.

Jak Was słucham, to myślę, że kluczowe jest danie sobie samemu w życiu szansy.

S: Gdy zaczęłam prowadzić swoje zajęcia wstydziłam się. Marcin widział, że efekty są dobre, ale ja uważałam, że nie wypada się chwalić. Powiedział: CO byś zrobiła gdybyś wiedziała, że wszystko Ci się uda. Pomyślałam: Poszłabym do wszystkich dyrektorek szkół i przedszkoli i opowiedziała o tych zajęciach.

M: Dzisiaj jest we wszystkich przedszkolach.

S: Bardzo wierzę w to wszystko co robię. Muszę, żeby przekonać do tego innych. Najgorszy jest chyba gruby dietetyk, który mówi Ci, że masz schudnąć. Mam też siedemnaścioro świetnych instruktorów.

M: Mówimy: Dzieci zasługują na to co najlepsze. Nie sposób się z tym nie zgodzić.

Życzę Wam, żeby Wasze dzieci były wspaniałymi, szczęśliwymi ludźmi. Poznać Was to była wielka przyjemność.

W dzieciństwie rodzice Sylwii mówili: Z tańca chleba nie będziesz jeść. W ubiegły weekend szkoła PAARO zorganizowała turniej tańca dla swoich uczniów i spotkanie dla rodziców. W wydarzeniu wzięło udział 5 tysięcy osób.

Dziecięcy Przegląd Taneczny Zumba Kids 2017. Wzięło w nim udział 1700 uczestników. Na sali zasiadło w sumie 5000 osób.

Komentarze