Szubzda: Jak zwęszyć manipulację?

Od pewnego czasu szwendając się po galeriach handlowych miałem pewne podejrzenia, ale prawda jest zwykle tak niewiarygodna, że człowiek łatwo porzuca prawdziwe tropy. Nie wiem, czy też to zauważyliście, ale sklep Stradivardius pachnie zawsze intensywnie i bardzo podobnie każdego dnia. Delikatna kwiatowa woń unosi się w każdej Zarze, Orsey kusi zapachem białej herbaty, Triumph i Mohito trąca wanilią, a w Massimo Dutti ma tak zwany barbershop note czyli świeżo-mydlany zapach amerykańskiej golarni.

Okazuje się, że to nie moja paranoja. Sklepy w galeriach pachną i to nie przypadkowo. Najzwyczajniej w świecie wraz z klimatyzacją rozpylane są kuszące aromaty zaprojektowane pod konkretną grupę odbiorców. Zapach staje się znakiem rozpoznawczym, równie ważnym jak wizualne obrandowanie sklepu. Zresztą pierwsze firmy zaczynają już zastrzegać swoje zapachowe logo. Tak oto na naszych oczach, a mówiąc precyzyjniej, na naszych nosach, rodzi się aromamarketing.

Właściwie to nic nowego. Mój znajomy agent nieruchomości już dawno opowiadał mi o tricku polegającym na dodawaniu zapachów do nowych mieszkań. Klienci chętniej kupują wnętrze, które już w stanie deweloperskim pachnie pieczonym ciastem lub cynamonem. W fabrykach samochodowych planuje się już nie tylko wygląd detali, ale i zapach świeżości, który ma nami zawładnąć zaraz po wejściu. Taki zabiegi stosują niektóre linie lotnicze czy sieci hoteli, pisma dla kobiet, a nawet wydawnictwa płytowe czy książkowe. Są już w Polsce specjaliści od aromatyzowania wydarzeń, kongresów, wesel, akcji promocyjnych i spotkań biznesowych.

Okazuje się, że tak jak przez żołądek do serca, tak przez nos najłatwiej trafić do mózgu. Sygnały zapachowe odbierane przez komórki węchowe docierają wprost do kory węchowej mózgu. Tak bezpośredniej komunikacji z mózgiem nie ma żaden inny zmysł. Dlatego odpowiedni zapach błyskawicznie wpływa na szybkość tętna krwi, może wywołać senność, odprężenie, agresję lub podniecenie seksualne. Z kory mózgowej sygnał zapachowy pędzi do hipokampa zawiadującego pamięcią, oraz jądra migdałowatego odpowiedzialnego za emocje. To tłumaczy tak silny związek między zapachami, pamięcią a emocjami. Już wiecie, dlaczego wspomnienia, które pachną utrzymują się najdłużej.

Handlowcy też chcą, żebyśmy pamiętali o nich jak najdłużej, dlatego marketing nie mógł sobie odmówić zawładnięcia naszym najintymniejszym ze zmysłów. Jeśli myślicie, że to nic strasznego, że to fajnie, że w sklepach wreszcie pachnie cytrusami, a nie dzianiną męską, to opowiem Wam o moim znajomym trocinkarzu. Jego robota polega na tym, że rozkłada feromonowe pułapki na korniki. Dzięki temu miliony korników wabione syntetycznym zapachem samicy frunie bezwolnie ku samozagładzie. Dla drzewostanu to zbawienne, ale skoro tak łatwo możemy obrócić instynkt kornika przeciwko jemu samemu, to skąd wiemy, że ktoś kiedyś nie użyje takiej manipulacji przeciwko nam. A może to się właśnie zaczęło? I przyjęło elegancką nazwę aromamarketing. Szamani już od dawna wprowadzali ludzi w odpowiednie stany paląc w ognisku różne zioła. Sekty stosowały i stosują różne inhalanty, by sterować swymi podopiecznymi. Zastępy specjalistów od reklamy, czy PR-u, to tacy współcześni szamani. Ich sennym marzeniem jest przejąć kontrolę nad naszymi zachowaniami, więc nie wierzę, że nie pracują nad naszym powonieniem. A co jeśli niebawem nauka będzie w stanie syntetyzować zapach, dzięki któremu da się nie tylko zatrzymać nas dłużej przy zakupach, ale przejąć kontrolę nad ludźmi, tak jak przejęliśmy ją nad kornikami. Może wkrótce ktoś zdobędzie władzę, dzięki sprawnemu manipulowaniu zapachem. Może już ktoś testuje feromon uległości, feromon posłuszeństwa. Brzmi to strasznie…. kusząco.

Jeśli nie wierzycie jak potężną siłą może być ulotny zapach, przypomnijcie sobie Jana Baptystę Grenouille’a z „Pachnidła”, który w obsesyjnej pogoni za idealnym zapachem zaczyna mordować.

Na razie w pogoni za zapachem zaczynamy coraz więcej kupować. Warto wiedzieć, że to może nie śmiertelna, ale też jakaś pułapka.

Powiedzmy sobie szczerze. Pryskając się codziennie (a nawet kilka razy dziennie) perfumami za kilkaset złotych sami też uprawiamy naszą małą manipulację zapachem. Chcemy pachnieć luksusem, powabem, czarem, by zrobić na kimś wrażenie. Za pomocą syntetycznych destylatów podnosimy swój swój status, zdobywamy czyjeś serce lub przynajmniej uznanie. Czemu to robimy? Być może instynktownie przeczuwamy, że wspólne zainteresowania, bicie serc, czułe słówka to jedno, ale i tak w gruncie rzeczy wciąż zwąchujemy się jak samce i samice zwierząt, wciąż jak psy węszymy, czy w powietrzu nie wisi jakaś okazja.

Powonienie to cudowne dziedzictwo naszej zwierzęcej proweniencji. Nasza najintymniejszy zmysł i ostatnia ochrona. Nie pozwól nim manipulować!

Pilnuj własnego nosa!

Komentarze