Okiem eksperta

Co czwarta polska organizacja pozarządowa w ogóle nie podejmuje współpracy z innymi podmiotami trzeciego sektora, a 60% czyni to okazjonalnie. Stale współpracuje ze sobą tylko jedna na pięć jednostek.

Indywidualistyczne tendencje dominujące wśród NGO’sów odzwierciedlają trendy panujące w całym społeczeństwie – Polska jest krajem o bardzo niskim poziomie wzajemnego zaufania, co przekłada się na zachowania instytucji. Organizacje obawiają się kradzieży pomysłów, przechwytywania co wartościowszych członków, a także nieuczciwości w rozliczaniu wspólnych działań. Wiele podmiotów trzeciego sektora od lat pracuje na własną markę i nie chce jej utracić w kontakcie z nierzetelnym partnerem.

Rywalizacja dotyczy przede wszystkim tzw. 1%. Organizacje pożytku publicznego (OPP) mogą ubiegać się o przekazanie im przez osoby fizyczne 1% podatku dochodowego. To jeden z takich obszarów, gdzie nie ma mowy o współpracy ex definitione – każda organizacja „gra na siebie”, zwłaszcza, że jedynie 12 milionów podatników przekazuje 1% na wsparcie trzeciego sektora. Z tego źródła wpłynęło w 2014 r. do OPP 500 milionów zł, więc jest o co konkurować. Większe, zamożniejsze organizacje pozarządowe przygotowują specjalne kampanie medialne, nakłaniające do udzielenia im wsparcia, co sprawia, że gros pieniędzy trafia do stale tych samych podmiotów (około 70). Potencjał danej organizacji oddaje fakt, że darmowe programy do wypełniania deklaracji PIT automatycznie „proponują” konkretnego odbiorcę 1%. W takim przypadku przekazanie części podatku jest więc raczej dziełem przypadku. Utworzyły się więc dwa obozy: „duzi” i „mali”. Problem z zaistnieniem w szerszej świadomości społecznej stawia na straconej pozycji niewielkie, lokalne organizacje.

Drugim silnym polem rywalizacji są granty i dotacje. Dotyczy to w największym stopniu środków publicznych, także przekazywanych ze źródeł UE lub przez duże fundacje. Większość polskiego trzeciego sektora uzależniona jest od pieniędzy budżetowych, których zapas się kurczy, więc konkurencja będzie się zaostrzać. Rekordowy okazał się 2007 r., kiedy to ministerstwa przeznaczyły na finansowanie zadań publicznych realizowanych przez podmioty działające w obszarze pożytku publicznego ponad 3,3 mld zł. W 2008 r. było to już trzykrotnie mniej funduszy, a w 2011 r. tylko 0,3 mld zł.

W przypadku organizacji, specjalizujących się w walce z problemami społecznymi czy chorobami widać zjawisko silnej konkurencji, a wręcz wzajemnego zwalczania się. Nie dość, że każdy podmiot na własną rękę organizuje akcje promocyjne, kampanie społeczne, prowadzi doradztwo i wydaje broszury informacyjne, to często uważa się za jedyny wiarygodny, za którym stoi większe doświadczenie, tradycje czy wiedza. Wynika to w dużej mierze z konfliktów personalnych wśród założycieli oraz odmiennych wizji działania. Ale przyczyną może być także fakt, że organizacje pozarządowe nie chcą oddawać komuś innemu szansy na zdobycie pieniędzy. Ich celem jest bowiem coraz częściej samo utrzymanie podmiotu.

W przypadku NGO o charakterze lokalnym zakres działań jest na tyle wąski i mający konkretnego adresata, że podmioty mogą po prostu nie mieć potrzeby realizowania wspólnych projektów z innymi organizacjami. Powodem braku współpracy może być lęk przed zatraceniem własnej tożsamości, wchłonięciem przez większą organizację lub utraceniem („wrogie przejęcie”) beneficjentów. Często nie dochodzi też do kooperacji z bardzo prozaicznego powodu: organizacja nie wie o istnieniu podmiotu, z którym mogłaby połączyć siły i nie rozumie, że współpraca przyniosłaby jej więcej korzyści.