tookapic nie będzie drugim Instagramem, ale musi namieszać. Białostocki Lord Vader stworzył świetną aplikację

tookapic

Pamiętacie Pawła Kadysza? Kilka miesięcy temu cała Polska mówiła o jego sesji w masce Lorda Vadera. Wraca, aby opowiedzieć o swojej nowej aplikacji, która ma już ponad 14 tysięcy użytkowników.

Lubię poznawać ludzi, którzy stanowią jakąś tajemnicę. Paweł nie przyszedł wprawdzie na wywiad w masce Lorda Vadera, ale – po spędzeniu z nim kilku godzin – zdecydowanie udało mi się zdjąć maskę poważnego front-end developera. Jakiś czas temu na swoim blogu napisał: „Swoją kreatywność wymuszam regularnie”. Przypomniał, że robienie rzeczy niebanalnych i niecodziennych to po prostu ciężka robota i determinacja. Jego najnowszy 365 Project da się lubić. Jak nie lubić czegoś, co nie tylko organizuje nam cały rok, przysparza przyjaciół, ale jeszcze daje szansę na tym wszystkim trochę zarobić.

Historię o codziennym życiu Lorda Vadera poznał i polubił kilka miesięcy temu cały kraj fot. Paweł Kadysz
Historię o codziennym życiu Lorda Vadera poznał i polubił kilka miesięcy temu cały kraj, fot. Paweł Kadysz

Paweł Kadysz, tookapic: Bardzo chętnie przyjechałem dzisiaj do pracy. Trochę odpocząć od weekendu.

Grzegorz Grzybek: Dlaczego odpoczywasz w pracy?
Bo po prostu lubię to co robię. W biurze czuję się dobrze.

Wszystko z Tobą w porządku? W biurze?
Śmiech Pracuję dla siebie. Klientów dobieram bardzo starannie, więc nie ma problemów.

Dotychczasowa praca musiała Cię znudzić, jeśli postanowiłeś stworzyć portal społecznościowy?
Znudzić to może złe słowo. W życiu każdego freelancera przychodzi taki moment, kiedy chce zrobić coś własnego. Coś co może przerodzić się w biznes.

Bardziej jesteś artystą czy biznesmenem?
Zdecydowanie bardziej artystą.

Co jest takiego pociągającego w byciu „stwórcą”?
Szczególnie teraz, gdy mamy takie nieograniczone możliwości w Internecie i możemy z niczego stworzyć coś, co może porwać ludzi. Można stworzyć fajną społeczność, a to może się przerodzić w biznes. Jasne, są różne podejścia. Można coś budować z myślą, że to ma być biznes i nic więcej. Można też budować coś z pasji, coś co zupełnie przypadkiem przerodzi się w biznes.

W społeczności tookapic czujesz się liderem?
Nie, my jesteśmy tam wszyscy równi. Nie ma nawet żadnego znaczka przy moim nicku, moim nazwisku, że jestem administratorem czy coś takiego.

Właśnie, zauważyłem znaczki, odznaczenia, czyli elementy grywalizacji. Bardzo fajne.
Tak, mamy elementy grywalizacji. Są rangi użytkowników, są osiągnięcia do odblokowania za konkretne akcje w serwisie.

Ty masz aż trzy znaczki przy swoim nazwisku! To nie jest jakaś mała rzecz…
Śmiech Odblokowałem już prawie wszystko co się da, chociaż jeszcze kilka osiągnięć mi zostało. Wciąż dodajemy nowe.

Pokemon Go wymięka.
Oczywiście, nawet się nie umywa.

Żeby zapracować na „trzy znaczki”, musiałbym przynajmniej przez rok zapracować na swój 365 Projekt?
Tak, przez rok realizować projekt, wykupić konto premium i jeszcze polecić parę osób.

Czyli po prostu trzeba „zabulić”, żeby być tam u Ciebie „masterem end commanderem”?
Zabulić to za duże słowo, bo to nie są jakieś kokosy, ale w ten sposób wspierasz społeczność i dostajesz nowe możliwości w serwisie. Spory procent użytkowników decyduje się na konto premium.

Tookapic – świetnie brzmi.
Nazwa się udała. Ci którzy słyszą ją po raz pierwszy, mówią, że jest naprawdę nieźle.

Jakiś Azjata lub Amerykanin wypowiadał ją już w Twojej obecności? Jakoś ją skomentowali?
Generalnie ludzie radzą sobie bez problemu z wymową. Słyszałem kilka razy „tukapic” (przez C na końcu), ale to od Polaków.

Swoi zawsze nie zawiodą.
To raczej sympatyczne, nie złośliwe.

Ale wśród 14 tysięcy użytkowników Polacy to mniejszość?
Chyba większość. Mam większe zasięgi w Polsce i łatwiej mi ich przyciągnąć. Natomiast użytkowników mamy z całego świata – Izraela, Tanzanii, Australii, Tajwanu, Korei.

A gdzie ta grupa za granicą jest największa?
Na przykład w Szwajcarii. Tam organizowali nawet meet-up’y. Chyba nawet dwa. W Polsce też było kilka spotkań użytkowników.

Założyłeś serwis społecznościowy, a mogłeś przecież zamiast tego prowadzić fajnego Instagrama.
Chwila namysłu Zupełnie inaczej prowadzi się profil w serwisie, który się samemu stworzyło. Bardzo lubię Instagrama i jestem pod wielkim wrażeniem tego, gdzie Instagram teraz jest i z czego wyrósł. Natomiast Instagram to jest niemal korporacja. Pracuje tam może niewiele osób, ale prowadzony jest jak typowy biznes.

Paweł Kadysz fot. tookapic
Paweł Kadysz, fot. tookapic

Chciałbyś dożyć takich dni, że tookapic będzie korporacją?
Podoba mi się atmosfera, która obecnie panuje w serwisie. I właśnie użytkownicy, którzy korzystają z tookapic często powtarzają, że wszyscy się tutaj właściwie znają. Nigdy się nie spotkali, nie jest nas bardzo wielu i to chyba sprawia, że nie ma w ogóle hejtu. Doczekaliśmy się do tej pory tylko jednego hejtera, ale szybko zniknął. Ta atmosfera społeczności zawiązana wokół niszowej idei 365 to wymagający projekt, przy którym nie każdy wytrwa do końca, bo to wymaga zaangażowania. Myślę, że przez to, że tookapic jest wymagający – nie urośnie do rozmiaru Instagrama w tej formie, w której jest. Zresztą – nigdy nie planowaliśmy stworzenia drugiego Instagrama – bo po co. Jeden w zupełności wystarczy.

A co zrobisz z tym problemem, jeśli się pojawi?
Trudno, będę z tym jakoś żył. Śmiech

Mimo wszystko się uśmiechasz, gdy mówisz o tym problemie. Jako przedsiębiorca doceniasz przecież wartość pieniądza.
Jasne, że tak. Jeśli chodzi o wzrost – pewnie – z każdego tysiąca nowych użytkowników bardzo się cieszymy i nie możemy doczekać się kolejnych. Nowi użytkownicy to nowe możliwości. Natomiast nie chciałbym, żeby to był drugi Instagram. Jestem zwolennikiem drobnych ograniczeń. Zamiast dawać użytkownikom totalną swobodę, ograniczam ich i z przyjemnością patrzę jak kreatywnie potrafią wybrnąć z takiego ograniczenia. Zresztą, sam Instagram ograniczał przecież użytkowników wymagając od nich kwadratowych zdjęć. A taki Snapchat również w pewien sposób ogranicza użytkowników usuwając ich content po 24 godzinach. Projekt 365 polega na tym, że robisz zdjęcia każdego dnia, ale codziennie publikujesz tylko jedno zdjęcie. To pewne ograniczenie. To nie jest Instagram, gdzie wrzucasz wszystko jak leci. Tutaj musisz wybrać jedno zdjęcie dziennie i to z jednej strony ogranicza użytkowników, ale też pomaga wybrać im to najlepsze zdjęcie. Użytkownicy fotografują każdego dnia i dzięki temu ich zdjęcia są coraz lepsze. Wraz z popularnością i napływem większej liczby użytkowników zawsze pojawia się problem hejtu. Trzeba będzie nad tym zapanować. Ale damy radę.

Swoją drogą, panowanie nad hejtem musi być bardzo kosztowne. Wymaga dużego zaangażowania.
Wystarczy zatrudnić moderatorów, którzy nad tym zapanują, albo zaangażować samą społeczność. Nawet tego jednego hejtera nie wyłapałem ja – choć przeglądam wszystkie zdjęcia na tookapic – dopiero jeden z użytkowników zgłosił negatywne komentarze.

Miałbyś kupę roboty z odpowiadaniem na hejty.
Na hejty się nie odpowiada, bo to tylko napędza hejterów.

A ograniczenia nie zmierzają trochę w stronę ekskluzywności, snobizmu? Nie mówię tego w negatywnym znaczeniu.
W takich terminach tego nie rozpatrywałem. Chociaż jest w tym trochę prawdy. Ktoś kto sumiennie ukończył projekt 365 wchodzi do dość wąskiego grona. To spore osiągnięcie i warto się nim chwalić.

Chcesz żeby grupa była ograniczana, nie musi się silnie powiększać i cechy portalu mają sprawiać, że będą tam przybywać osoby wartościowe z Twojego punktu widzenia.
Musi się powiększać. Ale tak jak mówisz – o wartościowych ludzi. Znaleźliśmy niszę, to nie jest serwis dla każdego.

O tym mówię. Jestem pod wrażeniem Twojego podejścia do pracy. We wszystkim co robisz, starasz się odnaleźć przyjemność.
Staram się nie robić rzeczy, których nie lubię. Oczywiście prowadząc biznes nie da się uniknąć pewnych niekoniecznie przyjemnych obowiązków. I oczywiście nawet nie staram się ich unikać. Ale prywatnie próbuję bardzo wielu nowych rzeczy. Jeśli coś mi nie podpasuje, to po prostu tego nie robię. Z fotografią było tak, że postanowiłem się nauczyć robić zdjęcia. No i zaskoczyło. Jeżeli chodzi o tookapic i budowanie takiego serwisu, też połknąłem haczyka. Lubię to robić.

A jacy ludzie będą kupować te zdjęcia?
Serwis jest podzielony na dwie sekcje. Jest sekcja gdzie użytkownicy wrzucają zdjęcia, ale dajemy też możliwość wystawienia zdjęć na sprzedaż jako tzw. stock photos. Tych zdjęć mamy tam kilkadziesiąt tysięcy – wystawionych na sprzedaż i darmowych. Siłą tych zdjęć, w porównaniu do takich gigantów jak Shutterstock czy Istock, jest to, że są zrobione przez prawdziwych ludzi, a nie fotografów w studiu. Nie są to zdjęcia z ładną panią z mikrofonem z call center na białym tle albo jakieś opatrzone twarze modelek, które są na wszystkich billboardach. Tutaj mamy prawdziwe, lifestylowe zdjęcia, których raczej nigdzie więcej nie zobaczysz. Takie zdjęcia oczywiście dużo bardziej angażują niż „uśmiechnięte panie z call center” ze śnieżnobiałym uśmiechem.

Paweł Kadysz fot. tookapic
Paweł Kadysz fot. tookapic

Teoretycznie trendem w marketingu jest wydobywanie prawdy z produktu lub usługi i przekazywanie tej prawdy w reklamie. Rozumiem, że największą wartością tych zdjęć jest ich niedoskonałość.
Nie są doskonałe. Są jakieś, są prawdziwe. Nie są oczywiście słabej jakości. Zdjęcia udostępniane w sekcji „Curated” są wybierane przeze mnie ręcznie. Raz w tygodniu siadam i po prostu wertuję kilkaset zdjęć. A o tym, że są skuteczne niech świadczy fakt że z naszych zbiorów korzystały takie firmy jak Forbes, BuzFeed, FastCompany czy Gary Vaynerchuk.

Czy taki biznes – tworzysz media społecznościowe – przysporzył Ci przyjaciół? Czy ten portal przyciąga do Ciebie biznesowe kontakty? Wszyscy chcą poznać gościa, który stworzył pewną społeczność, a Ty możesz na tym zarobić.
Gdzieś przeczytałem, że dziś nowoczesne CV można zastąpić projektem pobocznym. Po prostu. Powinieneś robić coś „na boku” i to rozwijać. To świadczy o tym co potrafisz. Również w kwestii biznesowej. To że tookapic działa i radzi sobie coraz lepiej, to jest moje – całkiem niezłe – portfolio.

Faktycznie, robisz automatycznie wrażenie, że jesteś ogarniętym człowiekiem.
Klienci nie mówią, że zgłaszają się z tookapic. Natomiast osoby, które przychodzą z polecenia, i dowiadują się, że tookapic to moja robota, na pewno patrzą na mnie trochę inaczej. Zajmuję się projektowaniem stron internetowych. Praca nad tookapic nauczyła mnie o tym bardzo dużo, o konwersji, testach A/B, User Experience. Nową wiedzę i doświadczenie z przyjemnością stosuję w projektach dla klientów.

Projekt na siebie zarabia? W ogóle ma określony taki cel?
Pewnie, że ma na siebie zarabiać. On się cały czas rozwija, zarabia coraz więcej. Na serwery nam wystarcza, a trzeba pamiętać, że utrzymanie ponad 130,000 zdjęć to nie są małe koszty. Zbliżamy się do break-even point. Dwa tygodnie temu odpaliliśmy aplikację mobilną. Jest dostępna za darmo w App Store. Baza użytkowników powiększa się dzięki niej w tempie czterokrotnie szybszym niż do tej pory. Jest dobrze.

Już jakiś anioł biznesu się do Ciebie „przykleił”?
Było kilka rozmów. Ale jeszcze nie domknęliśmy żadnego deala. Ci którzy patrzą na tookapic z boku, a mają doświadczenie z inwestorami odradzają takie rozwiązanie. Mówią, że wejdzie do biznesu z butami i będzie wymagał od razu nie wiadomo jakich wyników. Myślę, że to zależy od samego inwestora. Nie mam nic przeciwko, żeby ktoś wszedł do tookapic i podpowiedział co robimy źle, być może zaproponował zmiany, jesteśmy otwarci na propozycje. Trochę brakuje nam know-how. Bo na pewno gdybyśmy wszystko robili dobrze, to już bylibyśmy drugim Instagramem.

A projekt działa od kiedy?
Z prywatnej bety wyszliśmy w maju zeszłego roku.

Takie udziały to dzisiaj setki tysięcy złotych?
Nie chcę mówić jakie to sumy. Powiem, że gdy usłyszałem kwotę wyceny, byłem pozytywnie zaskoczony.

Pojawiło się jakieś nazwisko wśród potencjalnych inwestorów, które możemy znać?
Na pewno.

I co powiedział na temat tookapic Rafał Brzoska (InPost)?
Śmiech Z Rafałem Brzoską jeszcze nie rozmawiałem.

Wyobrażasz sobie, że w przyszłości tookapic da Ci pieniądze, które pozwolą Ci inwestować w projekty innych?
Ciężko byłoby mi się z nim rozstać, ale gdyby ktoś zaoferował mi odpowiednie pieniądze, na pewno zaraz zabrałbym się za tworzenie czegoś nowego. Taką mam naturę.

Wróćmy na chwilę do pobocznej historii. Zastanawiam się, czy to nie ona przyniosła Ci najwięcej „lajków” w Twoim życiu. Wywiad w Radiu Zet i Piękny Lord. Zdjęcia z Lordem Vaderem były bardzo medialne. Udało Ci się powiedzieć: „Hej jestem tutaj. To ja”. Wszystkie media chciały o tym opowiedzieć.
To była niespodzianka. Robiłem to przez miesiąc zupełnie po cichu i dopiero po miesiącu pomyślałem, że wyślę komuś linka. Wysłałem do Mashable.com do redaktorki zajmującej się zabawnymi rzeczami i jej się bardzo spodobało. Następnego dnia, gdy się obudziłem, inni już o tym pisali.

Nagle okazało się, że wszyscy Cię mają za najzabawniejszego faceta dookoła czy już wcześniej o tym wiedzieli?
Mam specyficzne poczucie humoru. I nie nazwałbym się zabawnym facetem.

Nagle w zbiorowym odbiorze dostajesz łatkę faceta z poczuciem humoru. Każdy jest tego humoru ciekaw.
Kryłem się pod maską na wszystkich zdjęciach, więc ciężko byłoby dojść, że to ja. W ogóle śmiejemy się z żoną, że syn się kiedyś zdziwi, jak wpisze nazwisko ojca w Google, a tam wszędzie wyskoczy Lord Vader.

Koszmar?
Dlaczego koszmar? Może być szpan w szkole!

Masz syna od prawie pół roku. Nie jesteś jednym z tych przedsiębiorców dla których jedynym dzieckiem jest ich biznes.
Mój syn jest bezkonkurencyjny. Zupełnie. Nie ma mowy, aby konkurował z czymkolwiek.

Planujesz zostać w przyszłości w Białymstoku? Masz osobisty stosunek do miasta?
Bardzo lubię to miasto. Mieszkam pod Białymstokiem od trzech lat, ale to jakieś osiem kilometrów od centrum, więc nie ma problemu z dojazdem. Zgadzam się z badaniami, które mówią, że Białystok jest jednym z najlepszych miast do życia w Europie. Dużo zieleni, Pałac Branickich, spacer po Plantach i nie ma korków… Szkoda czasu na korki.

Mam wrażenie, że największą zaletą tookapic jest to, że po upływie kilku dni projekt 365 staje się dla użytkownika mocno osobisty.
Tak, bardzo własny, bardzo prywatny. Ludzie czują się świetnie po zakończeniu projektu, bo zrealizowali swój, nie ukrywajmy, mocno wymagający cel. Co ciekawe, większość ludzi po zakończeniu pierwszego projektu 365 już następnego dnia zaczyna kolejny. Bo to fantastyczne hobby, fajna przygoda.

Wiesz kim jest Michał Borowik?
Nie.

Młody chłopak, który kilka lat temu znalazł na śmietniku cenny obraz Dwurnika. Od tego czasu kupował obrazy młodych artystów za kilkaset złotych na aukcjach Allegro. Dzisiaj jego zakup wyznacza cenę obrazu, a kolekcja warta jest milion dolarów. Jest cenionym na świecie kolekcjonerem. W Polsce dorównuje mu tylko Grażyna Kulczyk. Myślę sobie, że z tookapic jest podobnie. Każdy już dzisiaj robi zdjęcia, każdy może je robić, ale Ty dałeś ludziom szansę na coś więcej – stworzenie własnej kolekcji, która sporo mówi o autorze.
Tak, z Projektu 365 wyłania się większy obraz człowieka. Możemy z niego wiele wyczytać o autorze – zobaczyć co robi z kim się spotyka.

Można też takim projektem manipulować.
Można, ale na tookapic większość zdjęć jest bardzo naturalnych i prawdziwych. Można siebie mocno poznać. Wydaje nam się czasami, że nasze życie jest niezwykłe, a potem okazuje się, że większość zdjęć robimy z kanapy. Albo na odwrót – ktoś uważa się za spokojnego a później większość zdjęć jest z dzikich imprez.

A jak będziesz się czuł z tym, jeśli okaże się za trzy lata, że bez tookapica ciężko będzie w tym kraju znaleźć pracę?
Jak się będę z tym czuł… Uśmiech To będzie znaczyło, że nastały fajne czasy. Zmieni się dużo na lepsze. Jeśli pracodawca będzie wymagał od kogoś zaangażowania się w Projekt 365 to znaczy, że potrzebuje bardzo ambitnych ludzi.

Paweł Kadysz fot. tookapic
Paweł Kadysz fot. tookapic

Komentarze