Wielbiciele cydrów i miodów. Tworzą takie, jakie sami chcieliby pić

Poznali się na studiach, a firmę założyli w 2019. Ich produkty zbierają coraz więcej pochwał i uznania, a oni udowadniają, że znają się na tym, co robią. Piotr Marzęcki (na zdj. z lewej) i Marcin Seliwoniuk to miłośnicy cydrów i miodów. Produkują je w Narwi, wkładając w pracę mnóstwo pasji i pozytywnej energii.

Piotr Walczak, Przedsiębiorcze Podlasie: Wielbiciele cydrów i miodów… Jakie są wasze ulubione?

Piotr Marzęcki, Cydr Podlaski: Właściwie jest to dosyć trudne pytanie. Okazuje się, że świat i cydrów, i miodów jest tak niewyobrażalnie szeroki, że ciężko wybrać jedną rzecz. W zależności od pogody, nastroju czy pory roku można wybrać co innego. Co się tyczy cydrów – w zimową porę, przy kominku czy pod kocem, napiłbym się chętnie cydru lodowego, a w lato przy wielkim upale najlepiej sprawdziłby się zwykły, porządny, musujący wytrawny cydr. Miody pitne to jeszcze szersze spektrum, a może po prostu równie szerokie. I tak: do jesiennego ogniska w lesie widziałbym solidny wiśniowy rozgrzewający miód, a na plażę lepszy niż drink z palemką – miód sesyjny musujący, tzn. lekki 5-7-procentowy trunek, który doskonale gasi pragnienie.

Powiedz proszę, kiedy powstała firma i co było bodźcem do pójścia w taki właśnie biznes?

– Sama koncepcja powstania firmy to ciekawa historia. Spotkaliśmy się i poznaliśmy na studiach magisterskich na Politechnice Białostockiej. Pod koniec magisterki wypadało napisać pracę magisterską. Wybór padł na hobby – czyli domowe winiarstwo. Trochę to zabawne, bo o produkcji spożywczej nie wiedziałem zbyt wiele. Na co dzień pracuję w branży metalowej, ale jak śpiewa Baaba i Gabriela „metalowcy, metalowcy – w każdej branży i dziedzinie my fachowcy”.

W 2015 powstała praca o dumnym tytule „Określenie warunków technologicznych i ekonomicznych opłacalności produkcji cydru”. Był to czas, że – tak to ujmę – „jedz jabłka na złość Putinowi” i jako że cydr to technicznie wino, dopasowałem temat pod bieżące wtedy wydarzenia, napisałem coś w rodzaju biznesplanu. Oczywistym jest, że robiłem próbki, czytałem książki itp.

Koledze Marcinowi cydr posmakował, a jako że miał miejsce na produkcję, zaczęliśmy ciągnąć temat po godzinach. Robiliśmy większe i mniejsze próby od 5-litrowych po 700-litrowe nastawy. Część z cydrów zdobywała wyróżnienia w amatorskich konkursach, więc brnęliśmy dalej.

Przystosowaliśmy pomieszczenia, którymi dysponował Marcin, do produkcji, dostaliśmy dofinansowanie na rozpoczęcie działalności z UE i zaczęliśmy. Oficjalny start był po odbiorach w kwietniu 2019 roku.

Cydr miodowy, wędzone jabłko, wiśnia z kawą albo z chilli. Brzmi apetycznie. Skąd czerpiecie inspiracje?

– To ciekawe pytanie. Każdy z wyrobów ma jakąś historię. Sięgnijmy początku – Cider podlaski 0% – możliwe, że pierwszy w Polsce, a na pewno takiej jakości, cydr bezalkoholowy – sam sok i drożdże w składzie, a więc prosty do bólu. Oczywiście, można opowiadać, że powstał dlatego, że była taka moda, na bezalkoholowe napoje, czy że jest doskonały dla dzieci itp. No ale w tym przypadku nie to było motywacją. Powstał, bo przedłużały nam się odbiory. Zostaliśmy, na początku drogi, oszukani przez dostawcę sprzętu winiarskiego – nie dostaliśmy legalizowanych zbiorników, na które się umawialiśmy, a to jest podstawa w takim zakładzie. Trzeba było wymyślić coś, co utrzyma nas „na powierzchni”. Tak więc po głębokim zastanowieniu, po wielu małych próbach i jednej wielkiej nieudanej (500 litrów) doszliśmy do wyrobu, który nas satysfakcjonuje. Aczkolwiek cały czas pracujemy nad udoskonaleniem procesu. Chyba zbliżamy się do końca w tym procesie.

Weźmy przywołany miód pitny wiśnia z chilli. Wybór na to, że zrobimy miód wiśniowy, był – jak by to powiedzieć – „oczywisty”. Po prostu kocham ten owoc. Ma niepowtarzalny aromat kojarzący mi się z dzieciństwem, wspinaniem się po drzewach u babci… Ta charakterystyczna żywica i ten zapach, smak. Nie mogło być innego wyboru. Natomiast do dodania papryki chilli w tym przypadku zostaliśmy brutalnie zmuszeni. Kolega Marek Łęczycki (jest amatorskim miodosytnikiem) wysłał mi swoją wersję wiśniaka z chilli i… nie było wyboru. Takie „coś” musiało powstać. Tak że w tym wypadku była prostu inspiracja czyimś przepisem, może lepiej powiedzieć – sposobem postępowania.

Cydr miodowy dla odmiany powstał, bo zostało nam trochę miodu w zakładzie i cydr w zbiorniku, więc czemu by nie zrobić wersji miodowej. Ot proza życia.

Miód pitny wędzone jabłko to trunek, który powstał nie do końca wiadomo jak. Po prostu narodził się pomysł w głowie i po udanych testach na mniejszej objętości trzeba to było zrobić. To dopełnienie miodu jabłkowego, który był wcześniej zrobiony. Dzięki takiemu dodatkowi zmienił się aromat na dymny, coś jakby wąchać dym z ogniska, a w smaku doszły nuty kwasowe powstałe od tego, że jabłko suszone oddało zawarty w sobie kwas.

Wiśnia z kawą – tu zainspirowaliśmy się domowym miodem od kolegi Andrzeja Kozaka. Było to ciekawe połączenie. Ale żeby zrobić go jeszcze lepiej, stwierdziliśmy, że trzeba się skonsultować ze specjalistami. Napisałem do palarni kawy White Bear Coffee z Białegostoku, że mam taki pomysł, że chcę to zrobić z nimi. I tak czasem jest, że jak się spotka ludzi z „błyskiem w oku”, to za dużo nie trzeba tłumaczyć. Pomogli nam w doborze kawy, sposobie i ilości dawkowania itp.

Podsumowując: czerpiemy inspiracje, skąd możemy. Jako że nie mamy w procesie decyzyjnym zbyt wielu ograniczeń, to jest to kwestia rozmowy i podsumowania typu „dobra, wchodzimy w to, zobaczy się, jak będzie…”.

Opowiedz o procesie produkcji. Nie używacie wody, prawdziwy sok…

– Tak, proces produkcyjny to właściwie najprostszy z elementów układanki. Nie mamy własnych uli ani sadów, ani tłoczni. Korzystamy z usług i produktów polskich firm, często rodzinnych, od których kupujemy to, czego potrzebujemy. Dla przykładu, zamawiamy z tłoczni z Łomży sok do produkcji. Z takich, a nie innych jabłek. Koledzy wiozą świeżo wytłoczony sok do naszego zakładu do Narwi. Tam przepompowujemy go do zbiorników i fermentujemy. Po fermentacji zlewamy znad osadu, leżakujemy, klarujemy, filtrujemy i nalewamy do butelek, w końcu pakujemy. Podobnie z miodem pitnym, tylko sok mieszamy w odpowiednich proporcjach z miodem. Właściwie to nie jest skomplikowana produkcja. Jasne, są niuanse, jaki owoc, jaki miód, jakie drożdże, jaka temperatura procesu, jakie i ile dodatków, jak doprowadzić produkt do takiego stanu, jaki chcemy itp. Natomiast jeśli wyjdzie się od porządnych składników, odrobi się pracę domową z zakresu produkcji, to nie jest to aż takie trudne, jakim może się wydawać osobom postronnym.

Dużo ludzi pracuje w waszym zakładzie? We dwóch chyba nie robicie tych napojów?

– Zabawne, nie sądziłem że tak to wygląda. A jednak. W zakładzie pracujemy dokładnie we dwóch. Ja jestem odpowiedzialny za technologię, produkcję, rozlew, pakowanie, zamówienia, badania, kontrolę jakości, sprzedaż, sprzątanie, uzupełnianie dokumentów celnych, HACCP. A Marcin odpowiada za to samo. Skala produkcji jest mała. Jesteśmy, można powiedzieć, „butikowym” zakładem. Mamy zbiorniki o łącznej objętości zaledwie 3650 litrów i zakład produkcyjny zmieściliśmy na około 100 metrach kwadratowych, nie licząc części socjalnej. Mamy oczywiście pomocne „dobre dusze”. Np. mój szwagier projektuje nam etykiety, a żona pomaga przy prowadzeniu sprzedaży. Nadal jest to zajęcie po „normalnych” godzinach pracy.

Gdzie można dostać wasze cydry i miody?

– Cydry można spotkać w sklepach współpracujących z hurtownią Regionalne Przysmaki, choć trzeba przyznać, że wszystkie już dawno sprzedaliśmy i może być spory problem z dostępnością, miody można kupić online i w niektórych sklepach specjalistycznych. Najlepiej swoje kroki skierować na naszą stronę internetową, gdzie udostępniamy kontakty do współpracujących z nami punktów. Cały czas poszukujemy odbiorców naszych produktów. To na pewno muszą być sklepy, restauracje, punkty prowadzone przez ludzi, którzy potrafią docenić dobrą jakość i wiedzą, że to musi kosztować więcej niż trunki z ogromnych fabryk.

Ostatnio produkowane przez was wyroby otrzymały nieco nagród.

– Jesteśmy młodą firmą. Cały czas chcemy i udowadniamy, że znamy się na tym, co robimy. Nie jest to proste, szczególnie, że nie mogliśmy w tym sezonie wystawić się praktycznie na żadnych targach. Do tej pory zdobyliśmy 8 wyróżnień: Złote Jajo i certyfikat KUKBUK Poleca za miody pitne (2020), złoto w Hiszpanii za miód Wędzone Jabłko (2020) SISGA 2020, srebro w Hiszpanii za Cydr Klasyczny (2020) SISGA 2020, pierwsze miejsce w Lublinie na kategorii FreeStyle dla Cidera Podlaskiego 0% (2018) „Mistrz Cydru”, drugie miejsce w Lublinie w kategorii Cydr Klasyczny za Cydr Podlaski Klasyczny (2018) „Mistrz Cydru”, srebro w Gijon (Hiszpania) za Cider Podlaski 0% w kategorii słodkie, naturalnie musujące cydry (2019) SISGA 2019, drugie miejsce w kategorii Freestyle dla pierwowzoru Miodu Jabłkowego (2018) „Mistrz Cydru”, trzecie miejsce za prototyp Cydru Miodowego na (2018) MMC.

Cieszymy się z każdego wyróżnienia. Medale w specjalistycznych konkursach, jak SISGA, są doceniane przez ludzi „z branży”, natomiast żeby zaistnieć w świadomości konsumentów, potrzebne są bardziej ogólne wyróżnienia, takie jak KUKBUK Poleca. Dzięki temu stajemy się bardziej rozpoznawalni, udowadniamy, że to co robimy, jest nie tylko dobre na papierze, ale i w praktyce.

Wyróżnienie dostaliśmy za „zaangażowanie w kultywowanie tradycji miodosytnictwa na Podlasiu oraz lekkość w komponowaniu smaków niesyconych miodów pitnych. Za miło drapiący w usta smak trójniaka wiśniowego z papryczką chili, za elegancję trójniaka wiśniowego z dodatkiem świeżo palonej i mielonej kawy oraz trójniak jabłkowy z szampionami wędzonymi w zimnym dębowym dymie”.

Takie miłe słowa dodają nam ducha, wiary w to, żeby jakoś przetrwać ten dziwny rok. Natomiast jeszcze bardziej bylibyśmy usatysfakcjonowani tym, żeby w tym roku w święta, na rodzinnych spotkaniach zamiast – na pewno świetnych – zagranicznych trunków, zagościły nasze, równie dobre, a może nawet lepsze miody pitne i cydry.

Dziękuję za rozmowę.

Komentarze