MOŁ, czyli modelująca łopatka, która zawojowała Europejki chcące dbać o siebie również w czasie pandemii, została stworzona przez suwalczankę – Adę Butkiewicz. A potem opatentowana. Niepozorny kawałek drewna, odpowiednio wyfrezowany, pomaga zadbać o piękne nogi.
Nazwa MOŁ brzmi dość egzotycznie, tymczasem jest bardzo polska. Powstała z połączenia dwóch słów: „modelująca” i „łopatka”.
– Myślałam na początku o tym, by nadać jej jakąś uniwersalną nazwę, zaczerpniętą z języka angielskiego. Finalnie jednak doszłam do wniosku, że skoro to jest polski produkt, tu produkowany, powinien też mieć polską nazwę – tłumaczy Ada Butkiewicz, wynalazca.
Wynalazca, bo to ona wpadła na pomysł stworzenia tego narzędzia, a potem opatentowała ten wzór. Nikt dotąd nie wymyślił takiego prostego narzędzia robiącego tyle dobrego dla ciała.
– O najprostsze rzeczy zwykle najtrudniej – zauważa kobieta.
Czym jest ten wynalazek? To drewniany element do wykonywania domowego masażu nóg, brzucha oraz rąk w celu niwelowania obrzęków, tkanki tłuszczowej oraz wszelkiego rodzaju opuchlizn. Jego zadaniem jest przepychanie zastojów limfatycznych w obrębie nóg, rąk i brzucha.
– Zastoje takie wielokrotnie są przyczyną wielu chorób układu krążenia kończyn dolnych i górnych czy nienaturalnym obrzękiem w obszarze jamy brzusznej. Działa to na zasadzie zaciśnięcia światła żyły poprzez ucisk związany z nagromadzeniem limfy w obszarze nóg czy brzucha, tym samym powodując jeszcze większe obrzęki oraz problemy z zastawkami, żylakami, pękającymi naczynkami, a nawet nadmiarem gromadzącej się tkanki tłuszczowej czy cellulitu. W momencie gdy będziemy wykonywać regularnie masaż z użyciem MOŁ, jesteśmy w stanie zapobiegać wielu chorobom układu krążenia – tłumaczy Ada.
Dodaje, że jej MOŁ jest też formą profilaktyki skierowaną do osób, które są dodatkowo obciążone schorzeniami zaburzeń funkcji kończyn dolnych czy obrzęków w okolicach jamy brzusznej, jak również sposobem na pozbycie się tkanki tłuszczowej z najbardziej newralgicznych miejsc na ciele. Dzięki różnym kształtom łopatka jest dostosowana do każdego obwodu obszaru masowanego. Jej nieoczywisty kształt jest bardzo prosty w użyciu, wręcz intuicyjny. Pomysł jego stworzenia rodził się w głowie Ady od dawna. Na co dzień zajmuje się masażem, więc nieobce jej są problemy jej klientów. I to na ich podstawie najpierw zaczęła szukać odpowiedniego narzędzia, pomagającego w rozwiązaniu bolączek. Gdy go nie znalazła, spróbowała skonstruować własny. W realizacji planów pomogła jej… pandemia.
– Moim klientom nie był potrzebny lockdown, by przestali korzystać z usług, jakie oferuje. Od kiedy ogłoszono pandemię, ze strachu przed wirusem, zaczęli znacznie mniej z nich korzystać. Ja zaś nie chciałam poddać się temu spadkowi. Szukałam rozwiązań, jak przetrwać ten trudny czas, by mieć z czego zapłacić rachunki. Pomyślałam, że to dobry moment, aby urzeczywistnić moje plany dotyczące łopatki – opowiada.
Zanim udało się stworzyć tę idealną, w zakładzie stolarskim, z którym współpracuje, powstało kilkanaście jej prototypów. Po wielu tygodniach prób wypracowano taką łopatkę, która będzie pasowała do każdego rozmiaru ciała, spełniając jednocześnie określone funkcje.
– Postanowiłam opatentować mój pomysł, bo wiem, że jest dobry. I na pewno, prędzej czy później, będzie wykorzystywany do zabiegów przez innych. Wszystko przez jego prostotę i jednoczesne dobroczynne działanie – tłumaczy.
Od premiery łopatki minęły zaledwie trzy miesiące, a już wysyłana jest za granicę. Cieszy się coraz większym zainteresowaniem nie tylko u kobiet, ale i u mężczyzn. Bowiem oni również często zmagają się z problemami krążeniowymi.
– Po wykonanym zabiegu od razu zmniejszą się obrzęki na nogach, brzuchu i rękach, odzyskujemy uczucie lekkości nóg. Usuwamy toksyny oraz złogi zalegające na obszarach newralgicznych. Dzięki regularnej pracy MOŁ można zapobiec chorobom układu krążenia szczególnie w okolicach kończyn dolnych – wylicza Ada.
Ona działanie wynalazku obserwuje na swoich klientach, ale drewniany przyrząd jest tak skonstruowany, by zabiegi nim można było wykonywać samodzielnie, w domu.
– Łopatka została stworzona z myślą o dawaniu głównie kobietom możliwości i satysfakcji z tego, że w nieinwazyjny sposób mogą zadbać o swoje piękno, młodość i zdrowie. Z całego serca polecam go każdemu – zaznacza.
Wierzy, że niedługo stanie się to tak popularny sprzęt, jak kamienna szpatułka gua-sha do odmładzania twarzy czy rolery używane w warunkach domowych do redukcji cellulitu. Nie planuje produkcji masowej, zależy jej na tym, by produkt był w pełni polski i idealny. A to może zapewnić tylko produkcja manufakturowa.
– Dziś coraz bardziej liczy się jakość, nie ilość. I tego chcę się trzymać – podkreśla.
Ewa Bochenko