,

Anna Narel: Najważniejsi są ludzie, z którymi się współpracuje. Bo w grupie można więcej

O hotelach, które żyją i o tym, jak zostaje się liderką. Rozmowa z Anną Narel, współwłaścicielką Hotelu Podlasie, Lipcowy Ogród i Hotelu Traugutta 3.

Czy czuje się pani liderką?

– O, zaczęłyśmy od najtrudniejszego pytania!

To potem będzie już tylko łatwiej.

– Lider to bardzo modne słowo. Pytanie: kim jest lider? Czy ja się czuję liderką? Z jednej strony trudno odpowiedzieć, że tak, ale z drugiej nie powinnam mówić, że nie.

Bo tak się składa, że ma pani oficjalny tytuł liderki.

– A nawet top liderki! (śmiech). Mówi pani oczywiście o Erze Nowych Kobiet by Joanna Przetakiewicz. Jestem na czele zespołu, z którym organizuję spotkania, wydarzenia i skupiam kobiety.

Jak się zostaje taką liderką? No bo przecież nie ot, tak, z ulicy…

– W zasadzie to tak się właśnie stało, praktycznie z ulicy (śmiech)! Ja od wielu lat obserwuję wydarzenia skierowane do kobiet, które odbywały się w naszych obiektach. Obserwuję kobiety, z którymi pracuję lub znam prywatnie i widzę ich olbrzymi potencjał, olbrzymie możliwości, widzę potrzebę takich spotkań oraz fantastyczne efekty, kiedy działamy w grupie. Obserwuję też, co się dzieje w Polsce, nie tylko w branży biznesowej, ale też w środowisku kobiet. W którymś momencie natrafiłam na projekt Joanny Przetakiewicz i uznałam, że powinnyśmy mieć oddział w Białymstoku. Namawiałam kobiety z mojego otoczenia, aby przystąpiły do projektu i zostały liderkami w naszym mieście, ale nie było chętnej. Więc… Żeby zostać liderka, trzeba było nagrać film z pomysłem na dane miasto, przesłać go, przejść weryfikacje i potem się to miasto obejmowało. I tak zostałam liderką.

Słyszałam o takiej definicji, że jeśli w sytuacjach, kiedy nie ma chętnych, żeby coś zrobić, bierzesz się do roboty i robisz, to jesteś liderem.

– No więc ustalmy, że jestem liderką (śmiech).

A dlaczego jest to inicjatywa skierowana do kobiet?

– Joanna Przetakiewicz znalazła raport WHO, według którego Polki są na ostatnim miejscu w Europie, jeśli chodzi o poczucie własnej wartości, samooceny. I to było impulsem do stworzenia jej projektu. Bo możemy być wykształcone i kompetentne, ale to nasze samopoczucie sprawia, że nie jesteśmy proaktywne. Że w sytuacji, kiedy mężczyzna idzie i działa, kobieta się zastanawia i wątpi w swoje możliwości. Może nam się wydawać, że nie jest tak źle, ale badania WHO nie kłamią. Nawet jeśli się rozwijamy, to jest jeszcze dużo do zrobienia.

A jak pani się rozwija?

– Ja bardzo lubię się uczyć. Udział w kursie, szkoleniu czy konferencji jest dla mnie motywujący. Uczestniczę w różnych spotkaniach, z jednej strony są to te kobiece, a z drugiej te hotelarskie, a to męska branża. Ale najbardziej rozwijający są ludzie, otoczenie. Jeśli mamy chęć i motywację otoczenia, to można wszystko.

W branży hotelarskiej jest pani od ilu lat?

– W ubiegłym roku świętowaliśmy 15-lecie Hotelu Podlasie, czyli właściwie od 16, bo pracuje tam od pierwszego dnia istnienia obiektu. 10 lat temu powstał Lipcowy Ogród, a rok temu – Hotel Traugutta 3. Hotelarstwo to dla mnie połączenie moich pasji. Jedna to organizacja – wszystkiego: przyjęć, spotkań, uwielbiam uczestnictwo w przyjemnych momentach życia ludzi. Druga to gościnność. Lubię, kiedy goście do nas wracają, kiedy z tymi samymi osobami spotykamy się z okazji ślubu, chrzcin, a potem komunii. A kolejną moją pasją są wnętrza i design. Mam duszę artystyczną, ale jestem z wykształcenia ekonomistką i to się przydaje w biznesie. Takie połączenie daje dobre efekty.

Ile pani pomysłu jest w we wnętrzu, w którym teraz jesteśmy, pani miejscu pracy?

– Projekt został stworzony z architektami, ale ja dokładnie wiedziałam, czego chcę. One ubrały moje pomysły w rzeczywistość. Lipcowy Ogród też wygląda tak, jak wtedy chciałam, żeby wyglądał. Oczywiście czas płynie i w planach mamy modernizację obiektów.

Jakie cechy pani pomagają w biznesie?

– Pozytywne nastawienie i zaufanie do ludzi. Od pierwszego dnia ufamy naszym gościom i pracownikom. Ufam, że kiedy wyjeżdżam, to wszystko będzie działać bez zarzutu. W przypadku ENeK zaufanie również jest bardzo ważne.

Czym jest hotel dla pani?

– Cieszę się, że z pasją stworzyliśmy miejsca, jakie chcieliśmy i że daje to efekt biznesowy. Jesteśmy firmą rodzinną i to jest nie tylko miejsce naszej pracy, dużo czasu tu spędzamy. To trochę jak drugi domu.

Jak na przestrzeni tych lat zmieniał się biznes hotelarski?

– Wiele się zmieniło, zarówno goście, jak i rynek. Kiedy wprowadzaliśmy Hotel Podlasie, to był to 13. obiekt w Białymstoku. W tej chwili obiektów różnych jest ponad 300. Mamy na rynku apartamenty na krótki wynajem, mamy nowe formy sprzedaży, mamy internet. Dużo zmian.

Co pomaga odnaleźć się na tym zmiennym rynku?

– Mnie? To, że lubię ludzi. I pozytywne nastawienie. Bo my świadczymy pozytywne usługi. Poza tym, hotel musi żyć, musi się w nim dziać. Inaczej są to tylko ściany.

Plany?

– Plany są cały czas. 6 grudnia minął rok Hotelu Traugutta 3, więc jeszcze dużo pracy nas czeka. Na pewno wspomniane modernizacje pozostałych obiektów. Ale nie chcemy szybko biec do przodu, tylko robić coś dobrze. A ENKi – zobaczymy, mamy chęć i ludzi, sama jestem ciekawa, co jeszcze wymyślimy. Mam tyle pozytywnych przykładów, że w tej grupie naprawdę możemy więcej. Przykład to charytatywne szycie poduszek dla pacjentek szpitala onkologicznego. Był pomysł, informacja i nagle na akcję przychodzi ponad 200 osób. To bardzo budujące. A na pierwszym naszym spotkaniu zawarłyśmy pakt o nieocenianiu. Ok, wygląd jest ważny, to element wizerunku, ale nie oceniajmy, tylko doceniajmy. To jest nam naprawdę potrzebne. Słyszałam, że pod względem mobilizacji i aktywności wyróżniamy się w Polsce. Co tylko znaczy, ze obrałyśmy dobrą drogę.

Rozmawiała: Ewa Wyrwas

Komentarze