Tu można naładować baterie. Do białostockiego parku trampolin ciągle chce się wracać

Jumper Park Trampolin w Białymstoku zaczął działać w 2015 roku, jako piąty tego typu obiekt w Polsce. Był to nowatorski projekt w województwie podlaskim. I choć początki nie były łatwe, Mateusz Kondzior i Jakub Popławski postawili na swoim. Stworzyli miejsce cieszące się ogromną popularnością. Dziś hala jest zamknięta, ale przedsiębiorcy liczą, że wkrótce park znowu ożyje.

Wszystko zaczęło się od spontanicznej podróży… autostopem.

– Z Białegostoku zawędrowaliśmy nad morze, a z Gdyni udaliśmy się w góry. Może nie była to podróż życia, ale z pewnością można zaliczyć ją do jednego z najważniejszych wyjazdów, bo to podczas pobytu w gdyńskim „JumpCity” zrodził się pomysł nowatorskiego wtedy projektu w naszym regionie – Jumper Parku Trampolin – opowiada Mateusz Kondzior.

Początek nie był łatwy. Mateusz i Jakub szukali odpowiedniego miejsca. Długo negocjowali warunki.

– Na starcie wzięliśmy udział w projekcie crowdfundingowym „Polak Potrafi”, w którym nie udało nam się pozyskać zamierzonej kwoty, jednak to dzięki konkursowi o Jumperze zrobiło się głośno – mówi Jakub Popławski.

Panowie mieli mało czasu i chcieli jak najszybciej zacząć remont hali. I tak, dzięki staraniom i wysiłkowi włożonemu w załatwianie formalności, poszukiwania producenta, a przede wszystkim odpowiedniego metrażu, od lipca 2015 r. hala przy ulicy Bema w Białymstoku zaczęła powoli się odradzać.

– To, że prace remontowe szły sprawnie, to w dużej mierze zasługa naszych rodzin i przyjaciół, którzy chętnie nam pomagali – wspomina Mateusz.

Dla przedsiębiorców istotne było także, aby kadrę Jumpera tworzyli wykwalifikowani i doświadczeni trenerzy i animatorzy. Rekrutacje, po ponad trzech miesiącach, zakończyły się sukcesem. I tak powstawał piąty w Polsce park trampolin.

Od początku zamierzeniem było, aby zarówno dzieci, jak i dorośli, czuli się tu dobrze. Park trampolin to właśnie takie miejsce, w którym można naładować baterie i miło, rodzinnie spędzić czas.

– Zapraszamy nie tylko zawodowych akrobatów, ale i amatorów lubiących adrenalinę – zachęca Mateusz.

Atrakcji w parku jest niemało. Jako pierwsze powstały arena do gry w zbijaka, basen z gąbkami i AirTrack. I z roku na rok atrakcji przybywa. Dziś klienci mogą skorzystać dodatkowo z trampoliny sportowej, ścianki wspinaczkowej, poduchy pneumatycznej, wymiatacza oraz długich trampolin zakończonych koszami.

Każdy rok działalności przynosił nowych klientów. Wielu z nich stale odwiedza park, aktywnie uczestniczy w życiu „Jumperowej Rodziny”.

– To nasz mały sukces, że udało się stworzyć miejsce, do którego ludzie chcą wracać i które z chęcią polecają innym – mówi Mateusz Kondzior.

Dużym zainteresowaniem cieszą się zajęcia akrobatyczne, podzielone na kategorie wiekowe i stopnie zaawansowania uczestników. Z pozytywnym odbiorem spotkały się także zajęcia fitness, które zorganizowane zostały z myślą o wszystkich paniach lubiących aktywność fizyczną.

– Część klientek zdradziła nam, że na początku nie były przekonane do oferowanej przez naszych trenerów nowatorskiej formy zajęć, jednak wystarczyła godzina na trampolinach, a na kolejnych zajęciach pojawiły się już w towarzystwie koleżanek – dodaje przedsiębiorca.

Warto wspomnieć też o imprezach urodzinowych, które są świetną alternatywą dla przyjęć typu „garden party”.

– Z doświadczenia wiemy, że dzieci uwielbiają zabawy w gąbkach, animacje na trampolinach i rywalizacje na wymiataczu, do których dołączają również rodzice. W tygodniu nasz grafik wypełniają wycieczki zorganizowane, w tym grupy szkolne, które w ramach WF-u korzystają z urozmaiconych ćwiczeń pod okiem wykwalifikowanych trenerów – mówi Mateusz.

Dziś nie ma biznesu, który nie odczuwa pandemii koronawirusa i związanej z nią otoczki.

– Najważniejsze jest dla nas zdrowie i bezpieczeństwo klientów, załogi i naszych najbliższych – tłumaczy Mateusz.

Dlatego też, od początku pandemii, firma stosuje się do wydawanych obostrzeń oraz do wytycznych MZ i GIS-u, w związku z czym, od marca 2020 r., park działał jedynie przez 5 miesięcy.

– Ostatni rok jest niezwykle trudny. Z przykrością patrzymy na zamkniętą halę, która dotąd tętniła życiem. A dziś, tak jak wszyscy… oczekujemy powrotu do „normalności” – podsumowuje nasz rozmówca.

Piotr Walczak

Komentarze