Aneta Popławska – projektantka na co dzień i od święta [NASZ WYWIAD]

Zawód projektantki wiąże się nie tylko ze splendorem pokazów mody i szyciem wymyślnych kreacji. To też wiele lat ciężkiej pracy i szlifowania warsztatu. To jednak praca, która daje niesamowitą satysfakcję. O tym, jak wygląda ten fach z bliska i z czym się wiąże, opowiedziała nam Aneta Popławska, białostocka projektantka, która już we wrześniu zaprezentuje kolejną kolekcję, z wykorzystaniem technologii druku 3D.

Piotr Walczak, Przedsiębiorcze Podlasie: Wszystko zaczęło się…

Aneta Popławska: Nie chcę odpowiadać, że już jak jako mała dziewczynka szyłam sukienki swoim lalkom, bo chyba każda projektantka tak zaczyna – u mnie było podobnie. Nie chcę również wspominać, że jako dziecko w ramach nauki szycia zniszczyłam ulubioną sukienkę mojej mamy – o tym wolałabym zapomnieć (śmiech – red.). Tak naprawdę od zawsze chciałam projektować ubrania i od najmłodszych lat konsekwentnie do tego dążyłam. Uczestniczyłam we wszystkich możliwych kursach kroju i szycia. Wyszłam z założenia, że aby być dobrym projektantem, najpierw muszę opanować różne techniki krawieckie, poznać konstrukcję, później ukończyć szkołę itd. Pierwszą maszynę do szycia dostałam w wieku 10 lat od taty i się zaczęło…

Jeśli miałabyś wybrać osobę, która najbardziej przyczyniła się do twojego sukcesu, kto by to był?

– Lista wyjątkowych osób jest bardzo długa. Na pewno na jej początku znajdują się moi rodzice. Chociaż nie są związani z branżą modową, zawsze mnie wspierali, mama przyszywała ręcznie niezliczoną ilość aplikacji, a tata był od „rzeczy niemożliwych”. Zawsze podkreślam, że projektowanie ubrań to praca zespołowa. Moment, w którym po pokazie wychodzę na wybieg i kłaniam się publiczności, jest efektem pracy wielu osób. Żałuję, że nie mogą oni wówczas stanąć razem ze mną. Obawiam się jednak, że gdybym zaczęła wymieniać, przypadkowo kogoś z nich mogłabym pominąć, a bardzo tego nie chcę. Poza tym jestem wdzięczna każdej osobie, która nosi ubrania z metką „Popławska”, bo to dodaje mi skrzydeł.

Co sprawia, że ta lista jest aż tak długa?

– Do życia podchodzę z dużą pokorą. Nie mogłabym przypisywać tylko sobie całego sukcesu, to byłoby nieuczciwe. W tym miejscu chciałabym wymienić krawcowe, które często po nocach szyły projekty, a także zaprzyjaźnione modelki, które uczestniczyły w długich przymiarkach. To także fotografowie i cała ekipa wizażystów, fryzjerów gotowych realizować moje najśmielsze pomysły podczas sesji zdjęciowych promujących kolekcję.

Ponadto, gdy w projektach wykorzystuję nowoczesne technologie, ta lista się wydłuża. Należy pamiętać również o osobach pracujących przy pokazach. Gdy prezentowałam kolekcję w ramach Gali Amber Look w Gdańsku czy Fashionable East w Białymstoku, za kulisami i przy organizacji tych wydarzeń brało udział blisko 100 osób!

Nawet mając najlepsze pomysły na świecie, w pojedynkę niewiele bym zdziałała. Dlatego otoczenie jest tak ważne.

Zdradzisz swoją receptę na to, jak odnieść sukces w świecie mody?

– Szczerze? Sama jeszcze jej szukam.

A twoje wykształcenie? Jest związane z pracą projektantki?

– Ukończyłam Zarządzanie i Inżynierię Produkcji na Wydziale Inżynierii Zarządzania Politechniki Białostockiej. Obecnie przygotowuję się do obrony pracy magisterskiej, która dotyczy nowoczesnych technologii w przemyśle tekstylnym. Jestem też absolwentką Międzynarodowej Szkoły Kostiumografii i Projektowania ubioru w Warszawie.

Aneta Popławska

Zarządzanie i Inżynieria Produkcji na Politechnice Białostockiej? Gdzie tu powiązanie ze światem mody?

– Chciałam ukończyć ZiP, aby móc prowadzić swoją działalność jak najbardziej świadomie. Nie chciałam przerzucać decyzji biznesowych na kogoś innego. Wiedza jest największym darem, który możemy posiąść. Studia na Politechnice Białostockiej dały mi tę wiedzę. Dzięki nim poznałam również nowoczesne technologie, po które chętnie sięgam. Jedną z nich jest m.in. druk 3D. Pomoc z ramienia uczelni i znajomości zawarte podczas studiów są nieocenione.

Nie myślałaś nad tym, aby od razu ukończyć „branżową” uczelnię?

– Wybór uczelni był w pełni świadomy. Nie chciałam studiować projektowania ubioru od razu po maturze, chociaż już wtedy wiedziałam, co chcę robić w życiu. Uważałam wówczas, że jest zbyt wcześnie na poważne projektowanie. Jeśli chcesz być dobrym artystą, twórcą czy projektantem musisz coś przeżyć, doświadczyć zdobyć pewną wiedzę. Często człowiek w wieku 18 lat nawet jeśli wie, co chce robić, nie czuje się gotowy na pewne działania. Odroczenie studiów na kilka lat z pewnością było dobrą decyzją. Gdy patrzę na swoją ścieżkę edukacji z perspektywy czasu, drugi raz poszłabym tą samą drogą.

Świat mody uchodzi za pełen blichtru. Czy faktycznie tak jest? Kryją się za nim duże pieniądze, jak niektórzy sobie wyobrażają?

– Jeśli projektant jest dobry w tym, co robi i posiada odpowiedni warsztat, na pewno może w tej branży zarobić. Tak jest w każdej dziedzinie. Robiąc coś z sercem i pełnym przekonaniem zawsze osiągniemy sukces. Jednak nie ma co się oszukiwać – początki są ciężkie.

Kto może dziś pozwolić sobie na kreacje szyte na miarę?

– Wychodzę z założenia, że lepiej mieć mniej, ale lepszej jakości rzeczy, w których wygląda się naprawdę dobrze, niż stać przed szafą pełną przypadkowych ubrań ze stwierdzeniem „nie mam się w co ubrać”. W myśl tej idei każdy może sobie na nie pozwolić, chociaż nie ukrywam, że projekty do których wykorzystuję nowoczesne technologie, są droższe.

Coraz więcej osób sięga po unikatowe kreacje?

– Tak. Jest to związane z wzrostem świadomości tego, jak ważny jest nasz wizerunek. Większość projektantów tworzy jedynie sukienki. Zauważyłam, że brakuje ciekawych płaszczy, koszul czy marynarek. Stworzenie pasującego zestawu: spodnie, bluzka, kurtka to trudniejsze zadanie niż projekt sukienki, który jest monolitem. Moim założeniem jest ubierać kobiety do pracy i po pracy, na co dzień i od święta. Ta idea z pewnością poszerza grono odbiorców.

Kiedy doszłaś do wniosku, że projektowanie to nie tylko pasja, a również biznes?

– Od zawsze chciałam prowadzić rentowne przedsiębiorstwo, dlatego nie skupiałam się tylko na artystycznej stronie mojej profesji. W szkołach projektowania ubioru zapomina się o kwestiach biznesowych. Tworzy się tam niesamowitych artystów, którzy nie potrafią później przetransferować swojej wiedzy i talentu na biznes. Mając świadomość, ile pracy wymaga prowadzenie przedsiębiorstwa, od początku chciałam studiować zarządzanie. Wiedza zdobyta na studiach otworzyła mi oczy na prowadzenie biznesu. Nawet case studies na zajęciach odnosiłam do firmy odzieżowej. Wszystko bardzo fajnie się spięło w jedną całość.

Kiedy zaczęłaś zarabiać na projektowaniu?

– Już na studiach. Wówczas stylizowałam sesje zdjęciowe i projektowałam stroje sceniczne.

Masz swoich modowych mentorów? Ludzi, których śladami chciałabyś kroczyć?

– Podziwiam każdego projektanta, który tworzy autorskie kolekcje, bo to bardzo ciężki kawałek chleba. To specyficzna branża. Jednak jeśli musiałabym wybrać jedną osobę, byłaby to Iris Van Herpen. Projektantka wykorzystuje w swojej twórczości nowoczesne technologie, tworząc prawdziwe dzieła sztuki. Wykorzystuje w swej twórczości zjawisko elektromagnesu czy druku 3D, co mi jako artyście – inżynierowi niezwykle imponuje.

Gdzie można kupić ubrania z metką „Popławska”?

– Mam swoją pracownię w zaciszu rodzinnego domu, gdzie zazwyczaj zapraszam zainteresowanych. Wówczas na spokojnie mogę wsłuchać się w ich potrzeby, dokonać pomiarów, a następnie zaprojektować i uszyć kreacje, których oczekują. Jednak od dłuższego czasu planuję pewne zmiany. Na razie nie chcę zdradzać szczegółów, ale będzie to istotny krok w rozwoju mojej marki. Trochę długo to trwało, jednak wychodzę z założenia, że niczego nie należy robić na siłę. Na wszystko musi przyjść czas. Teraz jestem na to gotowa.

Zdarzyło ci się zobaczyć jakąś gwiazdę w kreacji twojego autorstwa?

– W moich kreacjach każda kobieta może poczuć się jak gwiazda – to jedno z głównych założeń mojej marki. Doceniam wszystkie kobiety, nie skupiając się jedynie na tych znanych. Jednak jeśli miałabym wymienić, to miałam ogromną przyjemność ubierać Klaudię Szafrańską z zespołu XXANAXX oraz Arletę Kupiec – białostoczankę, która zwyciężyła brytyjską edycję Top Model. Arlecie stworzyłam kreację na pokaz w odcinku finałowym. Natomiast Klaudia sama się do mnie odezwała i ubierałam ją na kilka koncertów. Obie dziewczyny zgłosiły się do mnie z polecenia zadowolonych klientów, co uważam za mój osobisty sukces.

A pokazy? Który z dotychczasowych był najważniejszy?

– Myślę, że te najlepsze i najważniejsze są jeszcze przede mną. Jednak na chwilę obecną najważniejszym z dotychczasowych pokazów uznaję mój debiut zaraz po obronie dyplomu. Miał on miejsce podczas Fashionable East 2015 i odbył się w gmachu Opery i Filharmonii Podlaskiej w Białymstoku. Świadomość, że jest to moje rodzinne miasto i na widowni tak licznie zasiadała moja rodzina, przyjaciele i znajomi ze studiów była niesamowita. Obecność tych osób dodała mi skrzydeł i utwierdziła w przekonaniu, że to dobra droga.

A czy jest jakieś wydarzenie, na którym najbardziej chciałabyś zaprezentować swoją kolekcję?

– Z całą pewnością jest to pokaz za granicą w jednej ze stolic mody.

Wielu młodych i kreatywnych rusza w świat, aby tam się realizować. Czy to, że mieszkasz i pracujesz w Białymstoku utrudnia ci karierę projektantki?

– W dobie internetu świat staje się tak mały, że nie stanowi to żadnego problemu. Możliwość sprzedaży online oraz szybkiego podróżowania znacząco ułatwia pracę. Można wsiąść w samolot i wybrać się na targi tkanin bądź zrealizować kampanię kolekcji w najodleglejszym zakątku świata. Zawsze szukałam możliwości, nie tłumacząc się niewygodami.

Odnosząc się bezpośrednio do mojej branży – Podlasie ma wieloletnie tradycje odzieżowe. Mamy wykształcone krawcowe, krojczych, rękodzieło. Niewiele osób wie, ale ze względu na ten profesjonalizm w naszym regionie swoje kolekcje odszywa wiele znanych polskich projektantów, a także wielkie światowe marki, takie jak Hugo Boss. Warto mieć tego świadomość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę z problemów, z jakimi borykają się mieszkańcy Podlasia. Mam znajomych, którzy pomimo dobrego wykształcenia nie mogą znaleźć pracy w zawodzie i rozumiem, że opuszczają to miasto.

Projektowanie to sztuka, a sztuka wymaga inspiracji. Skąd czerpiesz swoje?

– Zawsze mam oczy i uszy szeroko otwarte. Dużo czytam, chodzę na spektakle teatralne, uczestniczę w różnych wydarzeniach kulturalnych. Bardzo lubię czytać biografie. Są one nieograniczonym źródłem inspiracji. Uwielbiam też rozmawiać z ludźmi, słuchać ich. Tak naprawdę inspiracje zawsze są pewnym nurtem świadomości, który wypływa z mojego umysłu. Na wybiegu zawsze widzimy jakąś historię. Często inspirują mnie kobiety, tym bardziej w dzisiejszym świecie. Uważam, że powinnyśmy się bardziej wzajemnie wspierać.

Kto się nie rozwija, ten stoi w miejscu. Co robisz, aby twoje kolekcje były unikatowe?

– Istotą prowadzenia każdej działalności jest bycie unikatowym – to główna zasada marketingu. Jestem tego świadoma, dlatego też w każdą kolekcję wplatam nowinki technologiczne, przy czym są to rzeczy użytkowe i można je swobodnie nosić. To już mój trademark, taki element, który wyróżnia moją twórczość na tle pozostałych. Dotychczas wykorzystywałam technologię cięcia laserem, tworząc ażurowe elementy w kształcie kwiatu orchidei oraz światła LED. Obecnie wykorzystuję druk 3D. Oczywiście na świecie są już projektanci, którzy z tego korzystają, jednak to nadal dziedzina dość niszowa.

Co jest najtrudniejsze w pracy projektanta?

– Inni artyści mają komfort prezentowania swoich dzieł wówczas, kiedy są na to gotowi. Mają pełną dowolność. W jednym roku mogą zrobić więcej, w innym mniej. W przypadku projektantów nie ma taryfy ulgowej. Każdy z nas musi zaprezentować co najmniej jedną kolekcję w ciągu roku. Przerwy często są źle odbierane przez otoczenie.

W takim razie co jest najpiękniejszym momentem?

– Cały proces tworzenia, począwszy od zbierania inspiracji po chwilę, kiedy widzę swoje pomysły w zmaterializowanej formie. To zdecydowanie jedna z najpiękniejszych chwil. Poza tym oczywiście każdy pokaz. Towarzyszą temu niesamowite, trudne do wyrażenia słowami emocje.

Praca pracą. Co robisz, kiedy akurat nie zajmujesz się projektowaniem?

– Moją pasją jest natura. W niej znajduję ukojenie. Lubię zajmować się ogrodem. Hoduję różne rzadkie gatunki roślin i ziół. Zdarza mi się sprowadzać je z różnych zakątków świata, bądź przywozić z podróży. W tym roku udało mi się wyhodować kiwano – owoc, który wygląda jak kolczasty ogórek, a w smaku jest miksem kiwi i banana. W naturze tkwi pewna prawda i harmonia. Bije od niej niesamowita energia. Prawda jest taka, że jeśli roślinom poświęcimy swój czas, zaopiekujemy się nimi, dokarmimy, podlejemy to zawsze odwdzięczą się dużym plonem i bujnym kwitnieniem. Z ludźmi niestety bywa różnie…

Zdradź jeszcze, kiedy nasi czytelnicy będą mieli okazję zobaczyć twoją nową kolekcję?

– Już we wrześniu, podczas festiwalu Wschód Kultury. Pokaz będzie finałem wydarzenia i odbędzie się na Wydziale Architektury Politechniki Białostockiej 2 września. Punktem wyjścia najnowszej kolekcji jest postać Ateny – jedynej bogini na Olimpie, która zajmowała się tkactwem i wyszywaniem. Rzemiosła te opanowała do mistrzostwa i przekazała je ludzkości. Jako patronka sprawiedliwej wojny oraz mądrości jest uosobieniem siły, walki i inteligencji – wartości tak obecnie istotnych.

Ponadto Atena to także czytany od tyłu anagram imienia Aneta, co nadaje kolekcji dodatkowej symboliki. Sylwetki prezentowane na wybiegu, oprócz ręcznie szytych kreacji, będą zawierały elementy drukowane w technologii 3D. Wszystko to razem tworzy niezwykłą opowieść, którą będzie można zobaczyć na wybiegu.

Serdecznie zapraszam, wstęp wolny. Ponadto po pokazach widzowie będą mieli okazję zajrzeć za kulisy, porozmawiać ze mną i przyjrzeć się z bliska moim projektom, sprawi mi to niesamowitą radość.

Dziękuję za rozmowę.

Fot. kolejno: Andy Z, Paulina Angielczyk, Bartek Nowak

Komentarze