Białostockie tekstylia domowe Spod Igły i Nitki tworzą z pasją i zamiłowaniem do tkanin

Białystok i cały region Podlasia jest pełny ambitnych, przedsiębiorczych kobiet. Jedną z nich jest Paulina Łukjaniuk, założycielka marki Spod Igły i Nitki. Opowiedziała nam o swojej firmie, planach na rozwój i zmianach w dobie pandemii w podejściu Polaków do wnętrz i ich wystroju.

Magdalena Ławreniuk, Przedsiębiorcze Podlasie: Dlaczego zdecydowała się pani otworzyć sklep internetowy z tekstyliami domowymi?

Paulina Łukjaniuk (na zdjęciu), właścicielka marki Spod Igły i Nitki: Mój tato (Eugeniusz Siemieniuk – przyp. red.), w latach 80. pracował w słynnej białostockiej fabryce Polpled zajmującej się produkcją koców oraz innych wyrobów włókienniczych. Od zawsze wiedział, że chciałby prowadzić własny biznes. W momencie, w którym pojawiła się taka szansa, wykorzystał ją i zrealizował swoje marzenie. Razem z moją mamą założyli w roku 1995 firmę Paulina.

Jeśli o mnie chodzi, branża tekstyliów domowych od zawsze była mi bardzo bliska. Nie wyobrażałam sobie, że mając takie możliwości miałabym zajmować się czymś innym. Kiedy współpraca z rynkiem wschodnim zaczęła zanikać, okazało się, że ogromny potencjał stwarza e-commerce. Rosnący popyt na towary oferowane w sieci okazał się nie tylko wypełnieniem luki w malejącym obrocie ze Wschodem, ale posiada nieporównywalnie większy potencjał.

Zależało mi, aby nazwa sklepu w jakiś sposób kojarzyła się z naszą branżą, była typowo polska oraz zachęcała do zapoznania się z ofertą. 5 lat temu, w 2016 roku, powstała marka Spod Igły i Nitki.

Bardzo szybko osiągnęła pani sukces w branży e-commerce – handlu elektronicznego. W 2018 roku marka Spod Igły i Nitki zdobyła nagrodę E-Gazelę Biznesu, która była ukoronowaniem ciężkiej pracy całego zespołu, docenieniem wyników sprzedaży oraz rozwoju firmy. Czy prowadzenie biznesu w branży e-commerce jest skomplikowane?

– Początki jak zwykle bywają trudne, musieliśmy nauczyć się zachowań konsumentów w wirtualnej przestrzeni, zrozumieć sposób prezentacji produktu oraz dobrać odpowiednich partnerów, którzy pomogą nam się rozwinąć. Następnie zaczęliśmy zapraszać nowe osoby do naszego zespołu, które całkowicie utożsamiają się z naszą firmą i teraz tworzymy jedną wielką rodzinę. E-gazela była bardzo miłą nagrodą, która potwierdziła, iż tempo wzoru jest dla nas bardzo satysfakcjonujące.

Jakie ma pani plany biznesowe? W jakim kierunku zamierza pani rozwijać firmę?

– Słowo rozwój od razu kojarzy mi się z moim mężem (Sławomirem Łukjaniukiem, na zdjęciu – przyp. red.) – to on tak naprawdę obecnie kieruje firmą i stoi za sukcesem, jaki w ostatnich latach osiąga. Jest niezwykle ambitny, nie ma dla niego rzeczy niemożliwych, dlatego jeszcze wiele przed nami. W tym roku na pewno chcielibyśmy wzmocnić rozpoznawalność marki Spod Igły i Nitki na polskim rynku, a następnie prawdopodobnie będzie to ekspansja na rynki zagraniczne, zapewne europejskie.

Jak pani firma radzi sobie w trudnym dla wszystkich przedsiębiorców okresie pandemii? Czy zauważyła pani konkretne zmiany w zachowaniach konsumenckich Polaków, jeśli mowa o branży tekstyliów domowych?

– Jesteśmy w tej grupie szczęśliwych firm, których pandemia szczególnie nie dotknęła. W przypadku pierwszego lockdownu faktycznie sklep stacjonarny praktycznie nie miał klientów, ale za to sklep internetowy osiągał rekordowe obroty.

Dało się zauważyć, że zamknięcie Polaków w domach spowodowało falę rewolucji w mieszkaniach. Rozpoczęły się remonty, odświeżanie wyglądu wnętrz, a co za tym idzie – również zakupy dodatków, takich jak pościele, koce czy poduszki dekoracyjne, które umilały czas spędzany w domach.

Wszyscy spędzamy o wiele więcej czasu w domu, a pandemia sprawiła, że inwestujemy i zmieniamy swoje najbliższe otoczenie, stawiając między innymi na tekstylia domowe. Jednym z silnych trendów są obecnie tkaniny welwetowe, niezwykle eleganckie, przytulne i miłe w dotyku, używane do szycia zasłon, narzut, poszewek, a nawet produkcji mebli.

Dziękuję za rozmowę.

Komentarze