Białostoczanka walczy o zwycięstwo. Dziś wielki finał na antenie Polsatu

W środę, 9 maja 2018 r., o godzinie 21.50, rozpocznie się finałowa rozgrywka siódmej edycji popularnego programu Top Chef. Zmierzy się w niej trójka znakomitych kucharzy, a wśród tych najlepszych znalazła się Ewelina Łapińska z Białegostoku (na zdj. pierwsza z prawej). Jest ona współwłaścicielką dwóch tutejszych restauracji, a ponadto w jednej z nich pełni funkcję szefowej kuchni.

Obiecywaliśmy, że będziemy przypominać o tym wydarzeniu. Bo naprawdę warto. Ewelina jest bardzo zdolną dziewczyną, której dania trafiają w gusta nawet najbardziej wymagających smakoszy. Prowadzi Trattorię Czarna Owca oraz lokal o nazwie Świętojańska 21, w którym to zarządza też kuchnią. Z Eweliną przeprowadzaliśmy niedawno wywiad, pisaliśmy również o jej kulinarnych fascynacjach i występie w programie emitowanym przez telewizję Polsat. Dziś będziemy trzymać za nią kciuki i do tego zachęcamy Was drodzy Czytelnicy. Co istotne, finał transmitowany będzie na żywo.

O 100 tysięcy złotych, prestiż i tytuł Top Chefa powalczy troje miłośników gastronomii. Oto oni (według opisu w portalu polsat.pl):

* Ewelina Łapińska, 28-latka z Białegostoku, szefowa kuchni i współwłaścicielka restauracji Świętojańska21 oraz Czarna Owca;
* Sylwia Stachyra, 32-latka z Lublina/Warszawy, kucharka freelancerka, konsultantka i private chef;
* Jan Kilański, 26-latek z Warszawy, szef kuchni w restauracji Neon w Gdyni.

Wszyscy będą musieli przygotować pięciodaniowe menu degustacyjne, w czym pomogą im wybrani przez nich samych kucharze, którzy nie dotarli do finału. A jury jest bardzo wymagające. Zasiadają w nim: Wojciech Modest Amaro, Ewa Wachowicz, Maciej Nowak i Robert Sowa.

Jak mówiła w rozmowie z nami Ewelina, z natury jest osobą, która lubi wyzwania i ciągle szuka nowym wrażeń. Pomysł na udział w programie wziął się przede wszystkim za namową najbliższych, ale była to też pewnego rodzaju chęć sprawdzenia własnych umiejętności. Potrzeba rozwoju i nauki czegoś nowego miała na to duży wpływ.

Największą przyjemność sprawiło mi zadanie, w którym wraz z dwiema dziewczynami pracowałyśmy na produkcie od Chefa Amaro, więc presja była ogromna. Ale z drugiej strony suszona gęsina była tak cudownym produktem, że od razu miałam pomysł na to danie. W rezultacie, pomimo silnego stresu, od początku do końca wszystko szło po mojej myśli. Bardzo podobały mi się konkurencje, w których uczestnicy pracowali z warzywami albo z chlebem. Nauczyłam się wtedy czegoś nowego. Najtrudniejszy okazał się kebab. Z początku miałam fajną koncepcję na to danie, a w rezultacie nie wyszło mi ono najlepiej – opowiadała o swojej przygodzie z Top Chefem.

Podkreślała, że poziom w programie jest zawsze wysoki, nie ma tam ludzi z przypadku. Każdy ma swój własny styl, reprezentuje inną kuchnię, ma większe bądź mniejsze doświadczenia. Trzeba się zmierzyć nie tylko z własną wiedzą, ale również z jej brakami lub słabościami.

Białostoczanka swoją przygodę z pracą w kuchni zaczęła, gdy miała 17 lat. Najpierw jako pomoc kuchenna, ale dość szybko awansowała do roli samodzielnego kucharza. Aż w końcu została prawą ręką szefa kuchni. W Polsce pracowała wyłącznie w rodzinnym Białymstoku, w międzyczasie przebywała w Anglii, gdzie stażowała w prestiżowych restauracjach.

Prowadzenie własnej restauracji to – jak przyznaje – ogromna odpowiedzialność, wymagająca wielu poświęceń.

Moim przepisem na sukces przede wszystkim jest ciężka praca i szczerość. Ta branża jest jedną z najcięższych. Wymaga wielu poświęceń, zaangażowania. Myślę, że ludzie który otwierają nowe lokale, nie zdają sobie z tego sprawy, a później zwyczajnie ich to przerasta, brakuje im doświadczenia – tłumaczyła zapytana o swój przepis na sukces w kontekście dość częstych zmian na gastronomicznej mapie Białegostoku. Restauracje powstają tu bowiem jak grzyby po deszczu, ale część z nich dość szybko znika z krajobrazu. – Restauracja powinna układać się w spójną całość. To szereg czynników: od koncepcji, miejsca, osób które tam pracują. Musimy tworzyć zgrany zespół i – bez wyjątku – tak samo być zaangażowani we własną pracę, czerpiąc z niej przyjemność. Goście od razu to doceniają i czują, jak szczerze zależy nam, aby zwyczajnie wyszli od nas szczęśliwi uznając naszą pracę i pasję. Trzeb być również otwartym, na uwagi, sugestie czasem na krytykę również, nigdy nie spoczywać na laurach.

Ewelina chce się nadal rozwijać. Marzy jej się wyjazd na staż do… Japonii.

Piotr Walczak, fot. arch. pryw.

Komentarze