Robert Żyliński: Ulica Sitarska, czyli Unia, buspas, planowanie [FELIETON GOSPODARCZY]

Miałem okazję przejechać się otwartą niedawno ulicą Sitarską. Fajna droga. Spokoju nie daje mi tylko umieszczenie tam buspasów. Nie, nie jestem im przeciwny. Mam wrażenie, że kiedy urzędnicy używają zwrotu „dotacja z Unii Europejskiej”, to czują się usprawiedliwieni od potrzeby dobrego planowania.

Kiedy wjechałem na ulicę Sitarską z uznaniem zacząłem kiwać głową. Dwa pasy ruchu w każdą stronę, chodnik, ścieżki rowerowe, przystanki, wiadukt nad torami. Wszystko ładnie wyglądało. Dobrze, że nie było policji, bo się zagapiłem i przez krótki czas jechałem po buspasie.

Do głowy człowiekowi by nie przyszło, że w takim miejscu go znajdzie. To nie centrum miasta, że potrzebny jest specjalny pas, bo autobus jedzie za autobusem. Tu „dwudziestkapiątka” jeździ co 20-30 minut. W efekcie, z szerokiej drogi, która mogłaby dobrze skomunikować centrum z mocno rozbudowującym się Antoniukiem i Dziesięcinami, robi się wąska ścieżka. O co tu chodzi?

Sitarska sfinansowana została w większości ze środków unijnych, z programu dla Polski Wschodniej. Jest fragmentem większego projektu dotyczącego poprawy dostępności centrum Białegostoku dla komunikacji miejskiej. Dopiero przyglądając się jego założeniom, można znaleźć odpowiedź na pytanie, po co ten buspas. Ulicy Sitarskiej nie zaplanowano jako drogi, która miałaby ułatwić podróżowanie białostoczanom swoimi samochodami z centrum do największych białostockich osiedli. To jest droga dla autobusów, pozostała część to dodatek. Mogę się założyć, że gdyby to zależało tylko od magistratu, droga byłaby zwyczajnie szersza.

Patrząc na to tylko z jednej strony, można by przymknąć oko: zbudowano ważną drogę, na którą czekaliśmy tyle lat. Mi spokoju nie daje fakt, że można było osiągnąć więcej. Moim zdaniem ktoś kilka lat temu, już na etapie programowania jak będą wykorzystywane środki unijne w regionie, czegoś nie przewidział.

Czy zabrakło mu chęci, wyobraźni, a może zwyczajnej nie bardzo wiedziano jak opisać to co w przyszłości ma powstać z tych środków? Czas gonił, dokumentację trzeba było przygotować, a pracy było dużo. W efekcie to potencjalni beneficjenci tych środków muszą się potem zmagać z ograniczeniami, które zafundowali im urzędnicy „od UE”. Przez to takie pomysły jak ulica Sitarska trzeba przyciąć do granic, które sami sobie narzuciliśmy.

Wkrótce zacznie się dyskusja o nowej perspektywie unijnej 2021 – 2027. Mówi się, że fundusze już nie popłyną do nas tak szerokim strumieniem, jak dotychczas. Dlatego jeszcze ważniejsze stanie się dobre planowanie tych wszystkich regionalnych programów.

Mamy jeszcze na to dużo czasu? Obawiam się, że właśnie nie.

Robert Żyliński – CEO/Founder Instytutu Doradztwa Inwestycyjnego, w przeszłości prezes Suwalskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej

Komentarze