Jak wycisnąć fundusze ze śmieci?

Sposobów na fundraising jest wiele, ale najwięcej z nich bazuje na prostej zasadzie. My potrzebujemy twoich funduszy. Wiemy, że ty też ich potrzebujesz, chociażby dla zaspokojenia swojej potrzeby posiadania ich. Ale my przekonamy cię, że nasza potrzeba jest też twoja potrzebą i że jest ważniejsza od twojej potrzeby posiadania. Właśnie streściłem wam większość kursów i szkoleń fundraisingowych (możecie mi za to postawić kawę).

Tak na serio to fundraising jest trochę głębszy, ale jeśli streścicie całą fundraisingową ideologię, to wyjdzie wam coś zbliżonego. I fundraising to nie tylko gotówka, ale też wszystko to, co w krótkim czasie da się na gotówkę przetworzyć.

Potrzeba niedawania
Ludzie mają swoje potrzeby a jedną z ich silniejszych potrzeb według piramidy potrzeb Maslowa jest potrzeba bezpieczeństwa – zaraz za potrzebami fizjologicznymi; siusiu, jeść, pić, spać. Niestety w obecnym świecie bezpieczeństwo wiąże się posiadanymi pieniędzmi – bo tylko fundusze chronią nas przed ubóstwem, gwarantują leczenie w nawet najgorszej chorobie, zapewniają nam możliwość zapłacenia za internet (o ile to nie jest już potrzeba fizjologiczna). I teraz my, w ramach pozyskiwania funduszy, mamy kogoś przekonać, że musi się podzielić swoim bezpieczeństwem. Do tego naprawdę trzeba być niezłym magikiem fundraiserem.

Piramida potrzeb to schemat, który można wcisnąć dosłownie w każdy model i w każde szkolenie, niezależnie od tematu. Wymyślcie sobie jakiś odjechany temat i spróbujcie użyć piramidy – wpasuje się tam bez komplikacji. Nie wiem ile razy błyśnięcie piramidą ratowało mi tyłek na egzaminach ustnych, nawet z takich przedmiotów jak „historia prasy”.

Ludzi ciężko jest namówić do dzielenia się tym, co jest im potrzebne. Ale odwracając cały system dojdziemy do tego, że ludzie chętnie podzielili by się czymś, co jest im zbędne. A jest wiele rzeczy zbędnych, których pozbywają się wręcz z przyjemnością – śmieci. I tu jest sposób na nasz fundtrashraising.

Będziesz tego jeszcze używał?
Kiedyś spotkałem się z akcjami zbierania różnego rodzaju śmieci tylko po to, żeby ktoś komuś coś kupił lub zapewnił. Zbierało się kody paskowe z „4” na początku, papierki z listków gum do żucia albo tekturki z herbat ekspresowych – nie wiadomo po co i dlaczego. Na końcu ktoś to wszystko zabierał i znikał. Do tej pory nie wiem jaki był mechanizm tych akcji i z jednej strony odrosły one już jakimiś legendami miejskimi a z drugiej to jak się na nie popatrzy teraz, to są idealnym przykładem grywalizacji. Może dlatego tak nie lubię grywalizować – moim zdaniem za dużo w tym jest niewiadomych.

Po akcjach z tekturą pojawiły się akcje ze zbieraniem nakrętek – i siłą rzeczy wpadły w ten sam trend grywalizacyjno – miejskolegendarny. Z tą różnicą, że w zbieraniu „korków” była jakaś logika, którą nie wszyscy dostrzegali. Nawet w jednej z gazet (niestety, archiwum niedostępne a było to w okolicach 2002, więc nie dołączę źródła) ktoś przypuszczał, że chodzi o to, że odkręcone butelki da się sprasować i zabierają mniej miejsca w transporcie i wysypisku. Dzięki pozorowanej zbiórce korków po nic, oszczędza się paliwo śmieciarek. Sprytne. Tylko to nie to.

Żyjąc w kulturze postsocjalistycznego zbierania makulatury, butelek po napojach (których recycling w naszym kraju leży i kwiczy – serio, jesteśmy pośmiewiskiem całej UE i niedługo będziemy za to bulić niezłe kary) albo złomu, raczej nie myślimy o tym, że przetwarzalne są też tworzywa sztuczne.

Trashraising nie jest łatwy z prostej przyczyny. Tak, jak w przypadku dzielenia się bezpieczeństwem – którego nie chce się oddać, a powinno, w przypadku dzielenia się śmieciem – chce się go pozbyć, a nie można. Bo nie potrzebujemy pojedynczego śmiecia. Potrzebujemy śmiecia konkretnego, wyselekcjonowanego, czystego (tego akurat nie do końca potrzebujemy, ale i tak dostaniemy czystego, żeby komuś w domu nie śmierdział), odpowiednio pogrupowanego i zebranego z innymi tego typu śmieciami. I cała trudność w takich działaniach polega na zmobilizowaniu naszego dostawcy do kilku działań, które pomogą nam zebrać to, co nam jest potrzebne.

Potrzebujemy wszystkiego, co można wykorzystać jako surowiec wtórny – czyli sprzedać tym, którzy nie widza w tym śmieci, ale zasób do dalszej produkcji i jeszcze większego biznesu. W związku z tym, że zbiórka tak znanych surowców wtórnych jak makulatura i złom jest albo nieopłacalna albo trudna logistycznie, najłatwiej jest skupić się na tych surowcach, których zbieranie nie jest jeszcze popularne. Na tworzywach sztucznych, szczególnie tych obecnych w naszych domach i najczęściej używanych.

Podobał Ci się tekst autora? Zajrzyj na blog: MOJE POZARZĄDOWE – tu znajdziesz dalszą jego część.

 

Komentarze