,

Pan i pani na kwarantannie i co ze zwierzakami? Tysiące ludzi chce pomagać i wychodzić z psiakami

Zwierzęta nie rozumieją, że mamy epidemię koronawirusa i ich właściciele nagle zostają zamknięci w domach na kwarantannie bądź w izolacji. Dla wielu osób problem jest duży, w końcu nie każdy ma rodzinę w miejscowości zamieszkania, życzliwych sąsiadów albo przyjaciół, którzy „wyskoczą” z psem dwa czy trzy razy dziennie na spacer. I w takiej sytuacji okazało się, że tysiące osób rozumie tego typu kłopoty i chce pomagać. Na Facebooku powstała ogólnopolska grupa wsparcia o nazwie „Pies w Koronie” (https://www.facebook.com/groups/654422091958462) – dziś jest w niej ponad 90 tysięcy osób z całego kraju. Nie ma dnia, by ktoś nie poprosił o pomoc, a odzew zawsze jest błyskawiczny. Rozmawialiśmy z jedną z administratorek grupy.

Piotr Walczak, Przedsiębiorcze Podlasie: Wasza akcja dziś obejmuje całą Polskę. Jak to się zaczęło?

Agnieszka Tyczyńska: Na pomysł założenia grupy wpadła Joanna Szpiega-Bzdoń, adwokat, kynolog, a prywatnie właścicielka dwóch labradorów. W marcu koronawirus i związane z nim liczne zmiany w życiu codziennym, były dla wszystkich wielką niewiadomą. Jako miłośniczka zwierząt, Joanna postanowiła nie czekać na pojawienie się systemowych rozwiązań problemów, które spadły na właścicieli razem z pandemią, tylko od razu zaczęła działać i stworzyła takie rozwiązanie samodzielnie.

Asia założyła grupę na Facebooku, a liczba jej członków zaczęła rosnąć lawinowo. Kilka dni później ja i Jolanta Broda zaoferowałyśmy jej swoje wsparcie w prowadzeniu tej inicjatywy. Od tego czasu już we trzy dbałyśmy o to, aby inicjatywa „Pies w Koronie” dotarła do jak największej liczby osób. Opracowałyśmy jasne zasady udzielania pomocy, schemat dodawania postów i regulamin, dzięki którym pomoc udzielana jest sprawnie. Wszystkie już wtedy wierzyłyśmy, że nasze działania są bardzo potrzebne w całej Polsce, więc od samego początku sporo czasu spędzałyśmy dzwoniąc i pisząc do różnych mediów, urzędów, grup na Facebooku, osób publicznych etc., aby poprosić o pomoc w promowaniu informacji, że jesteśmy i czekamy na chętnych do pomocy, jak i na tych, którzy jej potrzebują.

Ile osób koordynuje te działania?

– W chwili obecnej, po stronie organizacyjnej grupy, oprócz wymienionych wcześniej trzech administratorek, działa jeszcze sześć wspaniałych dziewczyn, które jako moderatorki dbają między innymi o to, aby żaden z właścicieli nie pozostał bez wsparcia i na bieżąco informują naszych wolontariuszy, że w ich okolicy pojawił się potrzebujący spaceru pies.

Powiedz proszę, na czym dokładnie polega inicjatywa.

– Grupa „Pies w Koronie”, to – najprościej ujmując – baza wolontariuszy, którzy udzielają nieodpłatnego wsparcia właścicielom zwierząt, potrzebującym go z powodu pandemii. Pomagamy osobom chorym, przebywającym na kwarantannie, starszym i tym, które z obaw o własne zdrowie wolą pozostać w domu. Główną udzielaną formą pomocy jest wyprowadzanie psów na spacer, ale pojawiają się również inne prośby, w których nasi wolontariusze chętnie pomagają, takie jak np. transport innego zwierzęcia do weterynarza czy spacer z kotem. Nie pomagamy natomiast w sytuacjach niezwiązanych z pandemią, typu opieka nad zwierzęciem z powodu wyjazdu na wakacje.

Poza organizacją doraźnej pomocy publikujemy również aktualne wytyczne i rozporządzenia powiązane z tematyką grupy oraz porady z zakresu bezpieczeństwa zarówno dla właścicieli zwierząt, jak i wolontariuszy.

Dla właścicieli psów i zwierzaków, które tego nie rozumieją, kwarantanna bądź izolacja to ciężki czas. Ale z tego co widać w grupie, są setki osób gotowych do pomocy.

– Grupa liczy już ponad 90 000 użytkowników. Ciężko określić, ilu z nich potrzebuje pomocy, a ilu to wolontariusze. Bardzo często ludzie, którzy skorzystali ze wsparcia inicjatywy, zgłaszają swoją chęć do odwdzięczenia się spacerem następnym potrzebującym zaraz po zakończeniu swojej kwarantanny. Bardzo cieszy nas to, że mimo coraz brzydszej pogody, powrotu do normalnego trybu życia i pracy, ciągle pojawiają się nowe osoby.

Serce rośnie, gdy widać, że na jedną prośbę w kwestii wyprowadzania zwierzaka odpowiada co najmniej po kilkanaście osób.

– Tak, zawsze powtarzam osobom, które narzekają na nasze społeczeństwo, żeby zajrzeli do którejś z grup pomocowych w internecie. To niesamowita ilość bezinteresownego dobra. Widząc jak potrafimy się mobilizować w sytuacji kryzysowej i wyciągać pomocną dłoń nie oczekując nic w zamian, ciężko się nie uśmiechać. Na naszej grupie jest całe mnóstwo wspaniałych bohaterów, nie tylko ci, którzy chętnie pomagają potrzebującym w spacerach podczas kwarantanny, można zobaczyć jeszcze wiele innych wzruszających gestów.

Są osoby, które w środku nocy deklarują możliwość zawiezienia chorego zwierzęcia do lekarza, pracownicy państwowych instytucji, którzy po godzinach publikują prośby o pomoc w imieniu starszych osób, nie potrafiących samodzielnie korzystać z internetu, są stałe dyżury w spacerowaniu z psami osób przewlekle chorych, dzięki czemu nie muszą one oddawać swoich ukochanych zwierząt. Cieszę się, że jestem częścią czegoś tak pozytywnego.

Pewnie zdajesz sobie sprawę, że to wszystko może potrwać jeszcze długie miesiące.

– Budując grupę żadna z nas nie zdawała sobie sprawy, że będzie ona potrzebna tyle czasu. A czas mijał, ludzie zaczęli wracać do normalnego systemu pracy, do szkół, a próśb o pomoc zaczęło pojawiać się coraz więcej. Były momenty stresu, czy damy radę, zwłaszcza, że do tej pory nie ma żadnych systemowych rozwiązań w kwestii kwarantanny właściciela zwierzęcia. Okazało się, że nasz niepokój był niepotrzebny, bo wielu ludzi dalej chętnie pomaga, dają radę wygospodarować czas pomimo powrotu do codziennych obowiązków.

Zdarzają się pewnie sytuacje, gdy potrzebne jest wsparcie w małej miejscowości i brakuje wolontariuszy…

– Gdy z danej miejscowości mamy chociaż jednego wolontariusza, jest nam o wiele łatwiej. Możemy się z nim skontaktować, poprosić o udostępnienie prośby o pomoc, zapytać o lokalne media, grupy społecznościowe i inne miejsca, w których możemy poszukać pomocy. Jeżeli nie ma nikogo, musimy działać po omacku. Szukamy miejsc, gdzie możemy znaleźć wolontariuszy, kontaktujemy się z lokalnymi rozgłośniami, grupami zrzeszającymi mieszkańców, urzędami miasta itd. Ten sposób również się sprawdza, ale trwa o wiele dłużej. Wiadomo, że ktoś z lokalnej społeczności zna o wiele więcej miejsc, w których można zapytać o wsparcie. Takie błądzenie po omacku jest bardzo stresujące, więc nigdy nie zostawiamy osoby potrzebującej samej z problemem – i bez tego ma sporo stresu. Takie doświadczenia upewniły nas, że najlepszą formą pomocy jest działanie na skalę ogólnopolską, co ułatwia ludziom dotarcie do pomocy.

„Korona” kiedyś wreszcie odpuści. Co dalej z grupą? Masz pomysł, by ten łańcuch pomagania nie rozpadł się?

– Nie wybiegam myślami tak daleko w przyszłość, cały czas dbamy o obecną formę grupy.

Dziękuję za rozmowę.

Komentarze