Po czym poznać mądry NGO?

Co byś wolał – kurę czy jajko? Odpowiedź jest banalna. Darczyńcy również wolą zbierać na kurę, chociażby była droższa niż jajo, które w normalnych warunkach nadaje się wyłącznie na spożycie. Podobna wizja powinna przyświecać fundraiserom, którzy powinni dążyć do tego, aby ich projekty zmierzały w kierunku samofinansowania się.

Nie u wszystkich się da

Każdy z nas woli wspierać inicjatywy, które zapewniają np. budowę studni zamiast jednorazowego zaspokojenia pragnienia. Jest to racjonalne podejście do sprawy, które nastawione jest na długofalowe efekty. Nie wszystkie oczywiście projekty fundraisingowe powinny zmierzać w tym kierunku, bo ciężko jest oczekiwać samofinansowania od fundacji, która zbiera np. na rehabilitacje osób niepełnosprawnych. Jednak działalność wielu organizacji pozarządowych powinna dążyć do samodzielności. Weźmy np. instytucje, które podpierają się dotacjami publicznymi. Wiele z nich prowadzi działalność kulturalną często zasilaną z budżetu państwa. Czasem trzeba zastanowić się, czy nie lepiej byłoby skupić się na podwyższeniu jakości i atrakcyjności naszych wydarzeń, tak aby ludzie uderzali na nie drzwiami i oknami. Wszystko oczywiście musi być wsparte skuteczną promocją, o której również nie można zapomnieć. W takim przypadku mamy klasyczny przykład stosunku win-win, gdzie obie strony na tym korzystają, a ośmielę się stwierdzić, że aż trzy! Po pierwsze organizacja dzięki temu czerpie dochody z wejściówek, a wiadomo, że im lepsze występy, tym większe zyski. Oprócz nich rośnie prestiż i rozgłos takiej organizacji. Po drugie zyskują widzowie, ponieważ otrzymują usługę na wysokim poziomie i czerpią radość z dobrze spędzonego czasu. Wreszcie po trzecie fundacja coraz bardziej uniezależnia się od grantów, dzięki czemu z czasem może zyskać na tym również budżet państwa (co prawda w mikroskali, ale ziarnko do ziarnka…). Podobnie jest w przypadku np. leczenia chorych w Afryce. O wiele bardziej doradzałbym organizacjom non-profit skupienie się na zapewnieniu odpowiedniej opieki lekarskiej i zapobieganiu chorobom, niż leczeniu ich skutków. Jestem przekonany, że jeśli dobrze wytłumaczymy ten proces Darczyńcom, będą oni przychylniej patrzeć na nasze działania.

Leczmy przyczyny, a nie skutki

W 3 sektorze dominuje koncentracja na skutkach, a nie przyczynach problemów. Oczywiście, czasami sytuacja wymusza to na nas i wymaga natychmiastowego działania. Jednak ważniejsza jest profilaktyka. Przypomina mi to typową historię, w której zamiast skupić się na wyrobieniu u zdolnego dziecka nawyków do samodzielnego kształcenia, rodzice posyłają je na jednorazowe korepetycje przed klasówką, aby zdobyło dobrą ocenę. Owszem, prawdopodobnie zrobi to, ale nie rozwiąże to problemu długofalowo. Za jakiś czas, dziecko przyzwyczajone do swoich niedobrych zachowań ponownie zaniedba przygotowanie do kolejnych sprawdzianów. Poniżej kilka moich propozycji, dla konkretnych inicjatyw pozarządowych:

  • zamiast doraźnej pomocy dla powodzian, akcje społeczne wymuszające na decydentach budowę systemu przeciwpowodziowego,
  • zamiast regularnego kupowania leków dla Afrykańczyków, utrzymanie lekarzy pomagających im zapobiegać chorobom,
  • zamiast zapewnień socjalnych dla bezrobotnych, odkrywanie w nich potencjału, pobudzanie przedsiębiorczości i wspieranie na starcie prowadzenia swojej działalności.

Dobrym tego przykładem były dla mnie osławione już „pierogi Solejukowej” w świetnym serialu Ranczo. Kto nie oglądał już wyjaśniam. Solejukowa to matka kilkorga dzieci w biednych Wilkowyjach, na głowie której stał cały dom. Jej mąż (Solejuk) kierował się maksymą Kiepskiego: „dla ludzi z moim wykształceniem nie ma pracy w tym kraju”. Jednak Solejukowa potrafiła odkryć bądź co bądź swoje talenty kulinarne i postawiła na działalność gastronomiczną. Umiała lepić najlepsze pierogi w swojej miejscowości i dzięki temu zapewnić byt nie tylko swojej rodzinie, ale i postawić nowy dom i zaangażować męża, który pełnił rolę dystrybutora pierogów na rowerze. Dla wielu może brzmi to śmiesznie, ale my w Polsce mamy naprawdę rzeszę ludzi z nieodkrytymi talentami, w których drzemie wielki potencjał przedsiębiorczy.

Na koniec apel do fundacji i stowarzyszeń: Rodacy, nie bójcie się pomagać w lepieniu pierogów, zamiast zapewniać mieszkania socjalne!

Chcesz przeczytać więcej tekstów Autora? Zajrzyj na jego blog ekspercki: michalosiej.pl

Komentarze