Szef Think-Thanku BPN-T o podatku dla e-sklepów: za nowy podatek ostatecznie zapłacą konsumenci

Kamil Waligóra bardzo otwarcie o nowym podatku.Jeszcze kilka miesięcy temu politycy jak królowie elekcyjni obiecywali „złote góry”. Złoto należy jednak skądś wziąć… Najpierw pojawił się pomysł ponownego wprowadzenia podatku obrotowego, żeby te złe, wielkie, zagraniczne sieci handlowe z obcym kapitałem opodatkować. A niech płacą!  Polacy przyklasnęli, chyba nie do końca zdając sobie sprawę, że to ostatecznie oni zapłacą dodatkowy podatek. Ale zostawmy ten temat, bo pojawił się ciekawszy, a mianowicie opodatkowanie e-sklepów.

„Uczciwość” nakazuje, że jeżeli opodatkujemy jednych, to należy i drugich. Tym bardziej, że ci drudzy (e-sklepy) to również wielkie sieci handlowe, np. elektroniczne, odzieżowe, meblowe. No i tutaj już takiej zgody, przyzwolenia Polaków nie ma. Czy słusznie?

Jeżeli przyjrzymy się możliwościom założenia i funkcjonowania przedsiębiorstwa, to „taniej” jest powołać firmę i realizować podstawowe działania w sieci. Koszty odgrywają tutaj kluczową rolę. Polacy z roku na rok coraz chętniej kupują w Internecie, jest to więc rynek perspektywiczny. Kluczową zaletą tego rozwiązana jest również łatwiejszy dostęp do odbiorców. Odległość nie stanowi już bariery jak w przypadku sklepu stacjonarnego.

Działalność gospodarcza w Internecie to szansa dla młodych (nie tylko wiekiem) ludzi również z Podlasia. To oni w ten sposób podbijają rynki. Sam ostatnio zakupiłem miód z podlaskiej pasieki i szkła kontaktowe – bo było najtaniej! Tutaj – w sieci – krystalizuje się również nasza lokalna przewaga – koszty pracy. To one w e-sklepach stanowią dużą część kosztów działalności. W takiej rywalizacji, gdzie odbiorcami jest cały świat, a wygląd strony internetowej nie kosztuje tyle co fizyczna budowa sklepu, mamy wielkie szanse, by wygrać tę rywalizację i zmienić dotychczasowy układ na rynku.

Nasi przedsiębiorcy mogą jednak stracić tę szansę. Nowy podatek może być zbyt dużym obciążeniem dla tego typu przedsiębiorstw. Oczywiście, zależy to od ostatecznej formuły. Pojawiają się pomysły progresywnego opodatkowania czy wyższego podatku za handel np. w niedzielę…  – nic nie jest jeszcze przesądzone.

 Za ten „nowy” podatek ostatecznie zapłacą konsumenci. To może przełożyć się na spadek zainteresowania zakupami online w polskich sklepach (bo raczej nie w ogóle w Internecie, aczkolwiek okresowo nie można i tego wykluczyć). No właśnie… i tutaj dochodzimy do jeszcze jednego problemu. Zakupy online mają to do siebie, że nie odczuwamy odległości geograficznej między kupującym, a sprzedającym. Rywalizujemy z najróżniejszymi podmiotami w kraju i za granicą. Tak więc wystarczy, że niżej opodatkowane e-sklepy z innych państw dostosują swoje strony (np. pod względem języka) do potrzeb Polaków i… przejmą e-rynek.

Podstawowym celem powinny być miejsca pracy. Praca daje możliwość konsumpcji i samorealizacji. Każda zmiana, w tym podatkowa, powinna przede wszystkim uwzględniać ten aspekt. Jaki będzie to miało wpływ? Zweryfikujemy to ex post. Jedno jest pewne: to my, konsumenci, zapłacimy za ten nowy podatek.

Komentarze